Przez zaschnięty atrament
Wciąż wiercę się przez ścianę
Przez zaschnięty atrament
Ciągle pozostaje draniem
Choć skończyłem z tym na amen
I powielam stare słowa
Myśląc, że robię od nowa
Ale prawda jest wciąż inna
Woda stale będzie płynna
I choć lodu tu nie skruszę
Choć zaduchu nie przyduszę
I suchoty nie osuszę
To przemilczę choćby głuszę
No i ciągle jestem stróżem
Swoich nocnych opowieści
Dłubiąc twardą skałę dłutem
Zakończonym końcem pieśni
Stale z rozdartym serduchem
Kopcę będąc kocmouchem
Z coraz słabszym wzrokiem, słuchem
I z czupryną na poduchę
Kładę wreszcie swoje twory
Pod publikę tej potwory
Nawet gdyby dali fory
To nie zdążę skończyć story
I w ostatnim swoim wątku
Myśląc, że wszystko w porządku
Czekam popołudnia piątku
Żeby zacząć od początku
I wciąż wiercę się przez ścianę
Przez zaschnięty atrament...