Liczy się "news" tu i teraz, więc w kąt idzie etyka dziennikarska i poszanowanie ludzkiej godności (np. ofiar wypadków i ich rodzin).
Etyka poszła w kąt jeszcze zanim internet stał się dominującym medium. Dla redaktorów brukowców "etyka" była zawsze pustym słowem.
W tekstach (nawet na największych portalach informacyjnych) aż roi się od błędów ortograficznych i interpunkcyjnych.
Bo teraz wystarczy że kretyn przyniesie do szkoły zaświadczenie że ma dysleksję i to załatwia sprawę. A że jest na tyle głupi że nie potrafi nawet włączyć autokorekty, to oddzielna sprawa.
Dla wydawców, a przez to i dla dziennikarzy, liczą są słupki oglądalności i klikalności, więc starają się sprostać gustom masowego odbiorcy, a ten, co tu kryć, nie jest najwyższych lotów.
W czasach prasy papierowej było podobnie. Czasopisma dla bardziej ambitnych czytelników były wydawane w stosunkowo niewielkim nakładzie, a brukowce którymi zaczytywał się plebs, były drukowane w setkach tysięcy egzemplarzy.
Media rzadko kiedy są czwartą władzą, stojącą na straży praworządności. Wydawcy są powiązani z jakimś ugrupowaniem politycznym.
Znów powtorzę, że to nic nowego. W oiresie IIRP właściciele gazet też byli powiązani z rozmaitymi ugrupowaniami, przez co jedne gazety popierały sanację, inne endeków i tak dalej. Dzisiaj mamy do czynienia z tym samym zjawiskiem.
Wciąż jeszcze pokutuje wiara w słowo publikowane. To, co zobaczył lub przeczytał odbiorca bardzo często traktowane jest przez niego, jako prawda objawiona. Gdzieś znika sceptycyzm, zdolność krytycznego i analitycznego myślenia.
To zjawisko też jest starsze od internetu.
Użytkownik Rufin edytował ten post 17 grudzień 2019 - 20:17