Zagłuszam miasto VII
Zagłuszam miasto
Przed czarną kastą
Z niekrytą powagą
Tnę słowem jak nóż w masło
Póki nie pójdą drogą własną
Z daleka od miasta
Gdzie ludzka hałastra
Woli żyć w nędzy
Niż brudzić se ręce
Złym słowem ciąć serce
I smażyć w panierce
Trzeba utorować przejście
Dla ludzi z zasadą
Jest ich coraz więcej
Jeden za drugim w tandemie
Przechodzą przez cienie
I odcienie szarości
Krętą drogą
Do barwnej przyszłości
To dla tych gości
Co nie boją się przeszłości
Tylko wyciągają wnioski
Nie troszcząc się o troski
To dla tych gości
Tak bardzo prostych
Z zerem zazdrości
Dla obcych włości
To dla tych gości
Co nie trzeba dwa razy prosić
By przyszli pomóc
Nieważne komu
To dla tych domów
Wychowanych w wierze
Bez latających dronów
Niewpieprzających się, gdy nie chcesz
I dalej idąc drogą
Obeznanego wychowania
Tu dla każdego chama
W mordę bicie od rana
Tu dla każdej kreatury
Kilku gości większej postury
I dla każdego szubrawca
Znajdzie się oprawca
Bo to dla ludzi
A nie dla zwierząt
Zagłuszam miasto
Zmuszony poniekąd
Przez czarne lustro
Stale spoglądając w przepaść
Bo w środku wciąż pusto
I jedna myśl, by przetrwać
Ale nie za wszelką cenę
Nieukartowany przetarg
Klepię własną biedę
Lecz wreszcie mogę żyć
Może i bez Ciebie
Bo w końcu nie liczysz się nic