Zagłuszam miasto IV
Zagłuszam miasto
Zanim oni zasną
Zagłuszam miasto
Zanim wszystkie światła zgasną
Nim padną wyczerpani
Spod księżyca podziemni
Życia codziennością
Trochę im na złość
I trochę ze złością
Samemu sobie
Życie to nie problem
Gdy ma się dyplom
Z zarządzania kontem
Gdy płaci się złotem
A inni umorusani potem
Żyją patrząc w górę
A ja przenikam skórę
Jak na noc kremy
Całkiem prostym słowem
I bez żadnej ściemy
Bo ta melodia
Jest jak olimpijskie podium
Tuli powieki do snu
I cały kosmos
Filtruje
Złą przyszłość
Sam sobie rysuję
Zanim jeszcze
Cokolwiek zaplanuję
Zanim jeszcze się zakotłuje
I znów poczuję
Między snem a jawą
Znarkotyzowany parzoną kawą
Że znów zagłuszam miasto
Jak czarny jastrząb
Najprostszą gadką
I czy dziś znów pójdzie gładko
Za mną zahipnotyzowane stadko
Gdy anuluje wszystkie błędy
Ta melodia, która jest wszędzie
I zawsze tu będzie
I gdy sądy ostateczne
Ma za nic
Bo tutaj nie ma granic
W tej melodii
Życiodajnej kropli wody
Tak jak wy wszyscy biegli
W swej sztuce
Bo jesteście jak pył marni
Zbyt łatwo zmywalni
Jak ciała astralne
Zupełnie marni
Jak drobina kurzu
Wsysana przez odkurzacz
Jak sam miasta zagłuszacz
I jego
Klucze w kieszeniach
I sam
W kieszeniach szukam klucza
Z żalu poczuciem
Że dziś pył z siebie zrzucę
Zakluczam kluczem
Sumienie pełne wzruszeń
Niestety nigdy go nie zagłuszę
Nie zrzucę z siebie tego bagażu
Wzruszeń i marzeń
Niezapomnianych zdarzeń
Jak krwi zakażeń
Zagłuszam miasto pełne obrażeń
I warzę w pełno-pustym garze
Wyśmienite frykasy
Na dobre czasy i na złe chwile
Wiem, że dzięki nim
Znowu przeżyję
I tak życie minę
Z chwili na chwilę
Nie do nabycia
Do przeszłości bilet
Bo po prostu
Jeszcze żyjesz
Złap więc te chwile
Zanim przeminą
Zanim odejdą w zapomnienie
Krzycz i wchodź na scenę
Łap chwile bezcenne
I zapisz je
Słonecznym promieniem
Prosto w sercu