Sam temat jest bardziej złożony i skomplikowany. Przede wszystkim sama wiedza to nie to samo, co dowody. Prawo kanoniczne, karne, cywilne zawsze opierało się na dowodach i świadkach. Przykład: ja też wiem, że mój sąsiad bije sąsiadkę. Pójdę na policję z taką informacją, to mnie wyśmieją, albo zbędą mówiąc "proszę przyjść, jak będzie miała pani dowody na to". Sprawy bicia, molestowania i używania przemocy są najczęściej żmudne i dość problemowe. Przyjmujący zgłoszenie najchętniej i najszybciej chciałby tego problemu się pozbyć, bo nie chce mu się w nim siedzieć i dłubać. Być może w przypadku Watykanu i pedofilii zadziałał ten sam mechanizm wygodnictwa. Jak nie widziałem na własne oczy, to tak naprawdę nic nie wiem i kropka.
Do tej pory kościół był monolitem, wyrocznią zasad i moralności. Odkąd sam łamie zasady, jego mit podupada. Natomiast księża nadal chcą budować potęgę wokół niego, bo potęga to bogactwo, hektary, włości, złoto i życie w dobrobycie. Wiara jest pozostawiana wiernym, bo to oni mają się modlić za księży. Ponieważ za najbardziej zgubionego i potwornego w swoich uczynkach trzeba się modlić o zbawienie jego duszy. A to niekiedy zgubne, bo prowadzi do litowania się nie nad tą osobą, co trzeba. Zło jest złem i nie zniknie tak po prostu.
Kolejna kwestia – trzeba umieć oddzielić księdza od pedofila w sensie "rozdwojenia osobowości". Można idealnie ogrywać księdza, ale jeszcze być lepszym w kryciu się ze swoimi skłonnościami seksualnymi. Środowisko hierarchów jest dość hermetyczne. Księża-pedofile od lat budowali swoje struktury i zależności, wzajemnie się szkolili w zacieraniu i tuszowaniu śladów. Pedofil nie ma skrupułów – żadnych, a sutanna nie czyni go lepszym. Najczęściej, jeśli nie zawsze – to perfidny egoista, wypatroszony z jakichkolwiek uczuć, będący posłuszny papieżowi tylko na papierze. Papier zaś wszystko przyjmie. Nie ma i nie zna żadnych norm i wartości. Najgorsza ludzka hiena. Dlatego bardzo często taka sobie gnida wybywa na Dominikanę. Dlaczego? Bo tam nie sięga wzrok i ucho papieża. Tam nikt go nie zna, nikt nie wie o jego skłonnościach to łatwiej o ofiarę, a potem o tuszowanie tego, co już się stało. Poza tym nie wiadomo, ilu z księży jest pedofilami, a ilu jest homoseksualistami. Taki homoseksualista też chce się kryć i ukrywać swoją orientację. Nikt takich statystyk nie prowadzi. W całej historii Watykanu, jest on okryty ogromny cień, kiedy to przyczyniano się do śmierci papieży. Ilu z nich w kolejnych latach to byli księża, którym na zawsze zamknięto usta. Tego też nigdy się nie dowiemy.
Papież w jednym ze swoich wypowiedzi użył mniej więcej, takich słów: "Nad niebem Watykanu zbierają się czarne chmury, to czarne chmury zła. Jeden człowiek nie jest w stanie się im przeciwstawić". Padły takie słowa, a potem były próby odwrócenia uwagi od nich. Ta wypowiedź pokazuje, że można być otoczonym ludźmi, a tak naprawdę samotnym. Papież ma swojego następcę, ale to też kiedyś był ksiądz i tkwił w całej tej strukturze zależności od siebie. Można mieć przyjaciół wokół siebie, ale nawet przyjaciel potrafi wbić Ci nóż w plecy. Papież to człowiek rozumny i wykształcony – to prawda. Z pewnością miał świadomość tego, że nawet on nie jest na tyle wszechmocny i popełnia błędy. Każdy człowiek je popełnia, w mniejszym lub większym stopniu, ale czy to znaczy, że jest winny wszystkiemu? Nie. On miał wiedze i miał nawet świadomość, ale w tym wszystkim są jeszcze zaniedbania poprzedników. To przypomina stertę śmieci. Nikt nigdy nie chciał jej ruszyć. Jeśli ruszył, to z powrotem odkładał na miejsce to, co wziął, bo za bardzo śmierdziało. Sam jeden, nie był w stanie sprzątnąć tego fetoru. Tam jest ta mafia, a mafię nie rozbije król. Za gruba to sprawa. Historia McCarrika wypłynęła na dobre w 2001 roku, cztery lata przed śmiercią JPII. Ile miał sił na niego i jemu podobnych trudno powiedzieć, bo nie wiemy, na ile McCarrik był dalekosiężny ze swoimi mackami.
Mam odrębne zdania i ja to szanuję. Wyłamiam się, ale trudno. Głupio by było Marder ciągle Ci przytakiwać. Jednak nie znając wszystkich aspektów sprawy trudno o ostateczne wyroki. Przecież JPII za życia był człowiekiem nie świętym, a człowiek to skomplikowana istota. Nie wszystko jest w niej doskonałe, bo ma swoje słabości. Nie jestem za publicznym linczem, a prawdą. Prawda zaś będzie dla wielu gorzką lekcją i trudną jak nigdy dotąd.