Obligatoryjnie: nie jestem prawnikiem ani innym odnośnym specjalistą.
Opisujesz dwa oddzielne aspekty problemu:
- Opodatkowanie darowizny (podmiot zainteresowany: urząd skarbowy)
- Wpływ otrzymania darowizny na prawo do renty (podmiot zainteresowany: ZUS).
O ile mi wiadomo, co do zasady otrzymywanie darowizny nie ma skutków dla renty, niezależnie od tego, czy darowizna jest opodatkowana podatkiem od spadków i darowizn, czy nie. Tu masz opisaną podobną sytuację (link - prawozus.pl). Na zawieszenie prawa do renty mają wpływ dochody opodatkowane na ogólnych zasadach, a opodatkowanie darowizn jest czymś innym. Może więc powstać obowiązek podatkowy, ale bez wpływu na prawo do pobierania renty.
Zdolność do uzyskania dużej darowizny nie powinna mieć też wpływu na prawo do renty na komisji - technicznie rzecz biorąc to, że ktoś jest w stanie uzyskać od innych "prezent", nie ma wpływu na jego zdolność do podjęcia pracy. Oczywiście ponieważ system rentowy ma nieco nieostre kryteria, nie zdziwiłabym się gdyby np. orzecznik wiedzący skądinąd, że petent otrzymał bardzo dużą darowiznę i jest "dziany", kręcił nosem na przyznanie renty, ale podstaw prawnych by do tego (moim zdaniem) nie miał. No i takie blokowanie renty "pod stołem" wchodziło w grę moim zdaniem przy darowiznach umożliwiających życie z zysków, nie o np. przy kilku czy kilkunastu tysiącach na jakiś konkretny cel.
W związku z tym Twoje prawo do renty nie powinno być zagrożone, niezależnie od tego, którą drogę prowadzenia zbiórki zechcesz wybrać - ZUS nie ma postaw do ingerowania w prawo do renty (darowizna to nie praca), a nie będą to takie sumy, żeby orzecznik chciał ci robić na złość bez podstaw prawnych. Oczywiście sugeruję potwierdzić ten fakt na infolinii ZUS, na przykład.
W kwestii samego rozliczenia z urzędem skarbowym: zbieranie bezpośrednio rzeczywiście rodzi ryzyko, że ktoś przekaże Ci więcej niż wynosi limit nieopodatkowanej darowizny (około 5000 w ciągu 5 lat) i że musiałbyś to wtedy rozliczyć. Rodzi też jakieś ryzyko, że ogłoszenie takiej zbiórki przez osobę prywatną w ogóle zainteresuje fiskus kontrolnie. Jeśli wszystko przeprowadzisz zgodnie z przepisami, a w razie otrzymania dużych darowizn odprowadzisz stosowne podatki, nic poza tym nie powinno się stać. Czyli jeśli wybierzesz drogę organizowania zbiórki samodzielnie, to zyskujesz na tym, że żadna część funduszy nie jest "pobierana" przez fundację, ale w zamian za to sam musisz pilnować rozliczenia z urzędem skarbowym i teoretycznie możesz ściągnąć na siebie kontrolę.
Osobiście, zarówno ze względów praktycznych jak i wizerunkowych, sugerowałabym raczej skorzystanie z pośrednictwa fundacji. Część zebranych funduszy będzie wtedy szła na cele własne fundacji (zarówno administracyjne, jak i statutowe) ale Ciebie uwalnia to od pilnowania, czy zbiórka prowadzona jest poprawnie i (moim zdaniem) zwiększa możliwości proszenia o darowizny.
Jako darczyńca praktycznie nigdy nie wpłacam pieniędzy obcym osobom prywatnym (nie mam żadnej możliwości skontrolowania czy pieniądze są wydatkowane właściwie i nie jestem naciągana). Takiej samej obcej osobie proszącej za pośrednictwem fundacji zdarza mi się pomóc, bo to pośrednictwo traktuję jako zabezpieczenie, że te pieniądze naprawdę będą wydane tak, jak być powinny (fundacja nie uwolni pieniędzy zbieranych na leki na np. wakacje na Kajmanach).