Czy warto uczyć się dwóch języków naraz?
#1
Napisano 14 kwiecień 2019 - 07:39
#2
Napisano 16 kwiecień 2019 - 16:03
Co o tym myślicie?
Z punktu widzenia kogoś po filologii: sporo zależy od tego, co rozumiemy pod pojęciem „nauczyć się języka". Docelowo chcemy w tym języku umieć zamówić kawę? Napisać maila do kolegi (komunikatywnie, ale z oczywistymi błędami)? Wysłuchać szkolenia? Prowadzić płynną rozmowę? (Na jaki temat?) Umieć napisać w języku obcym skomplikowany dokument tak, że nie będzie tam prawie nic do poprawienia i może on oficjalnie reprezentować firmę na zewnątrz? To są zupełnie różne poziomy, a o każdym z nich można powiedzieć „znam język x”.
Generalnie im wyższy zamierzony poziom języka, tym mniej sensu ma uczenie się kilku naraz. Są studia językowe, które zakładają naukę więcej niż jednego języka do bardzo wysokiego poziomu i – z tego co się orientuję – ludzie skutecznie przechodzą je głównie wtedy, kiedy jeden z tych języków już tylko szlifują. Jeśli muszą się naprawdę uczyć więcej niż jednego od podstaw, rzadko są w stanie posługiwać się oboma płynnie pod koniec studiów, mimo że są to programy bardzo intensywne i idą tam raczej ludzie z uzdolnieniami filologicznymi.
Jeśli wystarczy niższy poziom, to podzielenie uwagi między dwa języki jest bardziej wykonalne, ale wtedy z kolei mam wątpliwości, czy to aby zawsze droga do zdobycia „wymarzonej pracy”.
Jeśli czyjś wymarzony pracodawca ma konkretne, realne wymagania (np. chce, żebyśmy się umieli dogadać z portugalskim klientem po portugalsku, ale nie gramatycznie poprawnie albo żebyśmy czytali dokumenty po francusku i sporządzali z nich raporty po polsku) to dałoby się tak nauczyć niektórych języków naraz. Natomiast jeśli chce się swoją zdolność językową zareklamować pracodawcy w ciemno, byłabym ostrożna.
Znam płynnie angielski i dosyć dobrze posługuję się niemieckim – do tych języków się przyznaję. Ciekawi mnie hiszpański i się nim bawię (oglądam hiszpańską telewizję, może umiałabym zamówić kawę) ale nie powiedziałabym o tym normalnie potencjalnemu pracodawcy bez konkretnego powodu. Mówienie ot tak, że „znam hiszpański” byłoby wciskaniem kitu, bo nie umiałabym nawet sensownie porozmawiać z klientem (na przykład). Moja znajomość hiszpańskiego sprawia mi przyjemność prywatnie, ale zawodowo jest póki co właściwie bezużyteczna.
W kwestii tego, jakich języków się uczyć, sugerowałabym uczenie się języków wzajemnie pokrewnych, jeśli chcemy z nich szybko realnie korzystać (dlatego moim drugim językiem obcym jest niemiecki). Owszem, człowiek się myli w trakcie nauki, ale też szybciej dochodzi do poziomu, na którym może do czegoś tego języka używać. Teoretycznie mogłabym jako drugiego języka uczyć się np. greckiego (który mnie prywatnie interesuje). Ba, w czasach kiedy byłam na studiach miałabym do tego najlepsze możliwe warunki, bo na naszych uniwersyteckich lektoratach mogliśmy wybierać z naprawdę egzotycznej oferty. Ale musiałabym uczyć się kompletnie nowego pisma, wymowy, gramatyki – wszystko od zera, a więc bez perspektyw, że w jakimkolwiek sensownym czasie coś praktycznie z tego wyniknie. Na dodatek po zakończeniu studiów kontynuacja nauki byłaby trudna – stacjonarnych kursów języka greckiego nawet w Warszawie nie ma dużo. Z praktycznego punktu widzenia wybór niemieckiego miał znacznie więcej sensu.
A greki mogę się zawsze zacząć uczyć porządnie gdzieś po pięćdziesiątce (jeden język na dekadę), dla własnej przyjemności. I wtedy to już wszystko jedno, czy mi się to przyda.
Użytkownik Boginka edytował ten post 16 kwiecień 2019 - 16:04
boginka (rzecz. mit.) – duch opiekuńczy lub wiedźma; jakże to ludzkie.
#3
Napisano 17 kwiecień 2019 - 10:10
Piotrek nie zgadzam się z tezą postawioną w Twoim poście, że podobnych języków trudniej jest się uczyć.
Angielski to grupa języków germańskich, więc łatwiej skojarzyć słówka niemieckie z angielskimi i na odwrót przez co nauka idzie przynajmniej ciut łatwiej.
Piotr Bukartyk.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych