Szanowni Państwo!
Jestem tu nowa. Początkująca - również - na drodze "po-amputacyjnej".
W maju tego roku zmuszona byłam - po latach walki - zgodzić się na amputację nogi. Zakażono mnie gronkowcem - w nodze była onkologiczna endoproteza. Od połowy uda, do - niemal - kostki, zastępowała układ kostny. Z racji zakażenia i wysokiego "początku" mocowania endoprotezy, amputację wykonano dość wysoko. Kikut udowy jest dość krótki. Historia chorowania to 25 lat leczenia, więc nie będę zanudzać. Do rzeczy - jestem w trakcie dopasowywania pierwszej modularnej protezy. Stawianie pierwszych kroków w protezowni itp. Problemem zaczyna być kość w udzie. Jest blisko skóry i przy chodzeniu bardzo uciska. Robi się krwiak. Mam teraz - oprócz silikonowego linera - silikonowe wkładki, żeby ucisk nie był tak intensywny. Problem, że mało to zmienia. Może nie czerwienieje aż tak, ale ból jest solidny i bardzo trudno chodzić. Mimo chęci. Wręcz, trudno wytrzymać. Kość udowa też jest "po przejściach". Lata temu nacięto ją wzdłuż i pobrano ok połowę do przeszczepu. Nic z tego nie wyszło, ale uszczerbek jakiś pozostał. Nie mam pojęcia, na ile to się odbudowało i czy jej kształt nie jest zbyt ostry.
W protezowni myślą nad problemem. Ponownie zeskanowano kikut w 3D - z zaznaczeniem tego, gdzie kość jest najbliżej skóry i gdzie uciska... Tylko, zaczynam się zastanawiać, czy ten problem jest do "przeskoczenia"? Czy chodzenie o protezie będzie wykonalne, czy będzie trzeba wrócić na wózek? Przyznam, że nie mam ochoty na poruszanie się za pomocą wózka, bo to bardzo ogranicza. Początkowo nie przejmowałam się aż tak tą sprawą, ale problem jest i zaczyna być znaczący.
Czy mieli Państwo podobne problemy? Jak sobie z tym poradzić? I czy to możliwe? Czy to normalne? Czy raczej wraca się na wózek?
Pozdrawiam
Wanda