Właśnie, co dopiero
Tak sobie napisałem
Żeby było śmiesznie
Potem okryłem się Twym ciałem
By ocieplić powietrze
Pod powierzchnią luster
Schowałem stare książki
I złapałem miłość
Za majteczki w groszki
Pod sklepem skubnąłem
Paczkę Cheatos za 3 złote
I okrywając się Twym ciałem
Zostawiłem je na potem
Znów zajrzałem do ula
Czy papiery się zgadzają
I w pogniecionej koszuli
Nasłuchiwałem jak ten zając
A wieczorem w browarze
Kumpel ważył kawę na zegarze
Koszulina na mnie
Wyprasowała się z czasem
I w tym ciągłym harmidrze
I hałasie jak z głośnika
Ty grałaś na trąbce
Po tym jak z pokoju znikłaś
Koledze darowałem
Darowiznę na tacę
I leżąc pod Twym ciałem
Znów wyszedłem na spacer
A w nocy znów chrapałem
Jak z dziobem w wodzie flaming
Pod przykryciem znowu spałem
By więcej już nie przytyć
Aż wreszcie nazajutrz
Znów okryty aż po szyję
Sprawdziłem w butelce
Czy jeszcze w ogóle żyję
I w skrzynce na listy
Znalazłem Twoją pocztę
Musiał wiedzieć, że będziesz
Znów z tym niedobrym chłopcem
Tylko czemu na drzwiach
Twe nazwisko przy moim
Czemu jedna litera
Obok drugiej stoi
Czyżbym tak naprawdę
Stracił czasu poczucie
Po tylu razem latach
Dziś budzę się z wyrzutem
I okryty po szyję
Drapiącym kożuchem
Znów się czuję
Jak wyrzucony za burtę
I co dalej z tym zrobisz
Powiedz mi kobieto
Żem się obudził
Lecz niestety co dopiero