Sama jestem rodzicem, więc napisze co ja o tym myślę, zakładając, że moje dziecko byłoby ON i o takiej jw. opisanej sytuacji. Zacznę od tego, że dla mnie jest bardzo ważny kontakt z dzieckiem i upieranie się przy swoim zdaniu, nie zawsze jest dobre, bo niesie ryzyko utracenia, pogorszenia relacji z moim dzieckiem. Moim zadaniem, jeśli chcę, aby moje dziecko było samodzielne, to muszę ostrzegać, ale decyzja jest jego. Poniosłabym ryzyko pomimo różnic w zdaniu o organizacji "Y", nie da się ustrzec dziecka przed wszystkim. Muszę założyć, że nie zawsze mogę mieć rację. Raczej brnęłabym w to, aby moje dziecko mi opowiadało co robi w tej organizacji, z kim się spotyka - zainteresowanie bez zbędnych moich komentarzy, bo lepiej znać "wroga" niż nie wiedzieć tak do końca z czym mam do czynienia. W takich wypadkach jak u kierowcy występować powinno ograniczone zaufanie (media, inni ludzie). Powiedziałabym o tym dziecku, że wierze w jego rozsądek, że daje mu i tej organizacji szanse, że będę się uważnie przyglądać. Wszyscy rodzice pragną, aby ich dziecko było szczęśliwe i powinni też pamiętać o tym, że nie będą żyć wiecznie. Powinni sobie zadawać często pytanie, co będzie z moim dzieckiem kiedy mnie braknie? Da sobie radę, co mogę zrobić, aby zwiększyć jego samodzielność? Często, choć nie zawsze, bywa tak, że mówimy, ostrzegamy, że płomień jest gorący, dobrze jak samo ciepło nauczy dziecko, ale często nasza pociecha dopiero wie jak się poparzy. W takiej sytuacji rodzic jest obok i "mucha" i żałuje bez dołującego i dodatkowo zawstydzającego komentarza, aby dziecko wiedziało, że zawsze jesteśmy obok bez względu na okoliczności, że może na nas liczyć na naszą pomoc, co tworzy dodatkową więź i jeszcze większe zaufanie we wzajemnych relacjach. Kończąc moje pisanie przypomnę, że każdy z nas ma prawo do własnego życia i za nikogo go nie przeżyjemy, tak jak nie chcemy aby za nas ktoś to zrobił.
Użytkownik kuba edytował ten post 09 październik 2016 - 21:09
Poprawa interpunkcji