Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że pytanie to jest do mężczyzn. Moi Drodzy Panowie nie miejcie mi tego za złe, ale postanowiłam się tym nie zrażać i mimo wszystko odezwać się. W końcu nikt nikomu ust nie może zakleić (żart)
Uogólnię, ale kobiety patrzą głównie na kasę. To stara prawda. Ciągle aktualna. I z pewnością jeszcze trochę czasu aktualna będzie.
Strasznie łatwe, bardzo proste i jakże szybko wypowiedziane to uogólnienie. Prawda zbyt płytka, bo przecież wszystko to jest bardziej skomplikowane niż na pierwszy rzut oka może się wydawać. Przede wszystkim, pieniądz od zawsze rządzi światem. Silnym, zamożnym, a przede wszystkim rządzącym pozwolił zmienić bieg wydarzeń, a innym własne życie. ONE nie mają płci, a co za tym idzie doskonale wpasowują się w życie kobiet jak i mężczyzn. I tak mamy dopełnienie tej starej prawdy. Niestety, nie da się tego zmienić, bo nie można płacić inaczej, jak tylko określonym nominałem. Tego nawet najbardziej wielcy i mądrzejsi nie przeskoczą...
Przykładowo kobieta leci na tzw. poczucie bezpieczeństwa. Ale co to oznacza? Dom, wygodne życie (nie piszę o luksusowym), poczucie pewności jutra. Czyli co? KASA.
Mężczyźni też mają domy, samochody, wygodne życie, czy po prostu pracę, która daje im kasę i pewną niezależność czyli umiejętność panowania nad sytuacją, która nie jest bez znaczenia. Myślę, że tu chodzi o coś bardziej ważniejszego. W życiu po prostu trzeba wiedzieć, czego tak naprawdę się chce i dążyć do tego. Nie raz, nie dwa, ale do skutku. Pieniądze to środek (płatniczy), a nie cel do szczęścia. Szczęścia tak łatwo nie da się osiągnąć, jego nie można kupić lub sobie wsiąść wtedy, kiedy akurat ma się na niego ochotę. Do szczęścia trzeba dać coś z siebie wartościowego, czyli uczucia. Jeśli, jest ktoś choć trochę zakłamany i nastawiony na materię, to, prędzej czy później, tego pożałuje. Bliskości i uczuć każdy potrzebuje, tylko nie każdy potrafi się do tego przyznać lub tego docenić. Ale doświadczenia uczą, a twarde błędy, (od których nie można uciec) tym bardziej ...
Sama na własnej skórze wiem i jestem świadoma, że nie wszystko mi się w życiu udało, nie ze wszystkiego też jestem dumna, ale nie zniechęciło mnie to na dobre. W życiu poznałam blaski i cienie, gorycz i słodycz, ale dzięki temu łatwiej mi docenić to, co mam.
Znam osoby nastawione na materializm i od takich osób staram trzymać się z daleka. Nie sugeruję się ich myśleniem i podejściem do życia. I choć to doświadczenie nie należało do pozytywnych, bo straty były bolesne, to nie oceniam innych przez pryzmat tego, co mnie spotkało. Każdy człowiek jest inny i za nim wyrobię sobie o nim zdanie - musi upłynąć sporo czasu... Bo dla mnie nadal uczucia są najważniejsze, by ich nie ranić i by o nich nie zapominać. Nie sprawdzać do roli drugiego planu.
Ale nierzadko łysy, grubasek ma blond lalunię u boku.
A, żeby tylko jedną lalunię, to byłoby dobrze. Pieniądze potrafią rozpuścić każdego, do granic możliwości. Nadmiar szkodzi we wszystkim, więc nic nowego. Po prostu taki "grubasek" korzysta z życia, a skoro druga strona się na to zgadza, to jest to świadomy wybór i decyzja. Nic nikomu do tego.
Poza tym bywają inne komplikacje rodzinno-finansowe. Niezwiązane z alimentami na dzieci. Ludzie miewają rodzinne firmy, działalności gospodarcze. Udziały w ruchomościach i nieruchomościach. Wspólne kredyty. Poręczenia itp.
Każde tego typu zależności od siebie można rozdzielić. Najczęściej rozsądek Nas tego pcha, bo nie chcemy mieć nic wspólnego z tą drugą osobą. Bo wszystko inne jest lepsze od takiej właśnie sytuacji. Skoro można było coś zawiązać, to i można po połowie potraktować w wariancie formalnie lub nieformalnie. Same pieniądze na to się, jak trzeba też znajdą - pod warunkiem, że oboje tego chcą.
Dojrzałe pary, które są sobą znudzone zarówno seksualnie jak i emocjonalnie mają gdzieś czy partner(ka) uprawia z kimś tam seks. Są ze sobą z rozsądku.
Skoro jest wszystko jedno i ma się gdzieś, co, gdzie, i z kim, to i rozsądku tutaj mało, bo go już nie ma... Obojętność zdominowała wszystko i z czasem słowo "dojrzała para" straci na aktualności. To już droga tylko w jedną stronę...
Na koniec bardzo osobiście. Znam pary z długoletnim stażem, które ani czas, pokusy, pieniądze, czy też okazje (tak, jak w przypadku złodzieja) nie zepsuły. Są zakochani i zapatrzeni w siebie tak, jak przed laty. Uczucia iskrzą równie mocno i właśnie takie momenty uświadamiają mi, że ten świat wcale taki zepsuty nie jest. Są jeszcze osoby, które tak samo jak, ja cenią sobie takie wartości. I niezależnie od tego, jaki mają bagaż doświadczeń (duży, czy mały), czy dotknięcie chorobą (mpd) twardo stoją przy swoim i śmiało idą przez życie razem. Bo prawdą jest, że "chcieć to móc", móc to chcieć...".
Więc odwagi i siły, by robić to, co się kocha, wbrew wszystkiemu i wszystkim. Takie jest moje skromne zdanie...