Dziękuję za ważną wskazówkę. Istotnie, nie pomyślałam o tym. Pozdrawiam
Użytkownik Michalina edytował ten post 01 sierpień 2018 - 02:57
Napisano 01 sierpień 2018 - 02:56
Dziękuję za ważną wskazówkę. Istotnie, nie pomyślałam o tym. Pozdrawiam
Użytkownik Michalina edytował ten post 01 sierpień 2018 - 02:57
Napisano 31 styczeń 2020 - 19:49
Tak merytorycznie, abstrahując od głupot samodzielność jest możliwa nawet gdy się mieszka z rodzicami.
Pozostaje tylko się z tym zgodzić. Uważam też że samodzielność zależy nie tylko od stopnia sprawności fizycznej, ale od tego co mamy w głowie. Znam kobietę poruszającą się przy pomocy chodzika, naprawdę słabo chodzącą, która mimo to przyjechała na jeden z naszych zlotów (mimo braku połączenia bezpośredniego, przesiadała się z PKP na PKS). A z drugiej strony znam człowieka znacznie bardziej sprawnego od niej, którego na spotkanie (dojazd komunikacją miejską) przywoził rodzic.
Dlatego uważam że równie ważna co sprawność fizyczna jest siła woli i chęć radzenia sobie samodzielnie.
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
Napisano 01 luty 2020 - 13:27
Offtop: Marder, co Cię natchneło żeby odpisać na tak stary post...
Napisano 01 luty 2020 - 16:06
Offtop: Marder, co Cię natchneło żeby odpisać na tak stary post...
Szukałem innego starego wątku i trafiłem na ten. A ponieważ miałem akurat wenę, to odpisałem
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
Napisano 01 luty 2020 - 18:05
Szukałem innego starego wątku i trafiłem na ten. A ponieważ miałem akurat wenę, to odpisałem
Wena to jest COŚ Nie ważne, że przy okazji odgrzewa się przy tym jakiś stary kotlet - w tym przypadku wątek
Pozdrawiam Cię Marderku.
Co do samodzielności, ja po śmierci mamy, właśnie się jej uczę i to bardzo szeroko.... to bardzo trudna szkoła, ale ważna tyle mojego teraz.
Może kiedyś też coś napiszę kiedyś odnośnie samodzielności ON w życiu w osobnym wątku, bo tu wręcz gównoburza w pewnym momencie się zrobiła hihi.
Buziaki
Napisano 01 luty 2020 - 20:31
Ja chciałam tylko dodać, że samodzielności nie da się uniknąć. Prędzej, czy później trzeba życie wziąć, jak byka za rogi, bo rodzina, czy bliscy nie żyją wiecznie. Im szybciej się to stanie to tym lepiej...., dla nas samych! Poza tym człowiek jest taką istotą, że potrafi się dostosować do każdych warunków, bo potrzeba nas do tego pcha, ale i właśnie chęci są do tego potrzebne. Puenta:
P.s. "Stare" wątki warto odświeżać, bo one nigdy na czasie nie tracą. Tak jest i w tym przypadku Poza tym odpowiedź z 2018 roku to jeszcze nie stara, bo bywają o wiele starsze... Bez przesady i z większym dystansem
"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/
"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".
Napisano 02 luty 2020 - 11:54
Na własnym przykładzie mogę z całą odpowiedzialnością napisać, że samodzielność to stan umysłu . Bardzo długo, może i zbyt długo, mieszkałam z rodzicami, ale jednocześnie pracowałam i skończyłam dwa kierunki studiów podyplomowych. Mimo, że to rodzice prowadzili dom, to wszystkie decyzje dotyczące mnie podejmowałam samodzielnie i z pełną odpowiedzialnością.
Minionego lata, kiedy Mama złamała nogę, co w Jej wieku i przy osteoporozie nie jest to błaha sprawa, okazało się, że w domu też potrafię wiele rzeczy zrobić, poza gotowaniem. Tym zajmował się Tata, a ja wkraczałam po akcji "kucharz", by ogarnąć bajzel . Jeśli ma się konkretne podstawy psychiczne, to ze większością rzeczy człowiek jest w stanie sobie poradzić. Wiadomo, że są rzeczy, których nie zrobię np. nie umyję okien i nie zawieszę firanek, ale podłogi umyć, jak najbardziej dam radę.
Duży wpływ na naszą samodzielność ma nasz charakter (swój ponoć odziedziczyłam po Babci Władzi , za co jestem wdzięczna losowi, bo to mocna kobieta była, choć nieduża) oraz sposób wychowania. Na szczęście Rodzice nie zamknęli mnie pod szklanym kloszem i już w piaskownicy musiałam walczyć o swoje grabki i wiaderko .
Teraz, kiedy jestem razem z Marderem, na swoim, nie odczułam szoku. Jestem szczęśliwa i spełniona. Jedynym wyzwaniem na ten moment jest znalezienie pracy, ale jestem przekonana, że to tylko kwestia czasu. Bo kto da radę, jak nie ja?
Napisano 02 luty 2020 - 18:32
Każdy z nas musi zdać sobie sprawę, że musimy być samodzielni, bo nie mamy żadnej alternatywy. Bo rodziców w końcu zabraknie, taka już kolej rzeczy na tym świecie. I co wtedy? Ano trzeba dać sobie radę.
Mam 29 lat, jestem mpdowcem i mogę powiedzieć że jestem całkowicie samodzielny. Studia wybrałem takie, żeby stosunkowo łatwo znaleźć po nich pracę. Pracuję i zarabiam, w ubiegłym roku wyprowadziłem się jak to się mówi "na swoje". Mieszkam sam, gotuję sobie sam, może nie jestem Makłowiczem, ale to co ugotuję jest jadalne.
Ze sprzątaniem też sobie radzę, jedyne czego nie zrobię sam to umycie okien i wieszanie firanek ale dogadałem się z Ukrainką która sprząta u mnie w pracy, że co jakiś czas przychodzi do mnie umyć okna i zmienić firanki. Ona ma dodatkową kasę, ja mam czysto Jedyne czego mi brak, to osoba z którą mógłbym dzielić życie, jednak jestem optymistą i wierzę że kogoś znajdę.
Muszę się przyznać, że odkąd wyprowadziłem się z domu, zyskałem spokój. Od dawna trapiła mnie myśl: co będzie, kiedy zabraknie moich rodziców? Czy sobie poradzę? Teraz gdy funkcjonuję już całkowicie samodzielnie, te pytania mnie nie dręczą.
I'm pickle Rick
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych