Moja mentalność ma złe zdanie o obecnym systemie świadczeń dla osób niepełnosprawnych, zwłaszcza jeśli chodzi o przyznawanie rent. Nie podoba mi się jego "zerojedynkowość" (np. albo przyznają ci w ZUS ok. 600 zł renty socjalnej na miesiąc, albo nie przyznają NIC - czemu nie ma czegoś pośrodku???). Z moich rozważań wynika, że "status rencisty" to "zmyła" - że stopień niepełnosprawności i jej charakter więcej mówią o problemach danej osoby, a nie to, czy ktoś jest rencistą (ma kilkaset zł miesięcznie z ZUS), czy nie.
Wydaje mi się, że więcej osób zasługiwałoby na bycie "rencistą", niż jest osób na rencie. Pisanie komuś orzeczeń typu "nie jest zdolny do pracy odpowiedzialnej, ale jest zdolny do pracy lekkiej; nie stwierdza się całkowitej niezdolności do pracy" jest nie do końca fair. Jak ktoś ma wyraźniejsze ograniczenie zdolności do pracy, a nie "całkowitą" niezdolność, to jakieś ulgi, a także nawet możliwość pobierania świadczeń mieć powinien. Nie powinno by wymogu CAŁKOWITEJ niezdolności do pracy u młodych ludzi, aby mieć świadczenia (np. można wypłacać połowę kwoty "pełnego" świadczenia wyraźniej częściowo niezdolnym do pracy). Ci częściowo niezdolni do pracy zdają się mieć GORZEJ niż ci całkowicie niezdolni do pracy - ci pierwsi nie mają NIC, a ci drudzy kilkaset zł miesięcznie. A i posiadanie renty socjalnej za "całkowitą niezdolność do pracy" nie wyklucza możliwości pracowania i dorabiania.
Dla niepełnosprawnego, zwłaszcza w stopniu umiarkowanym czy znacznym, to kilkaset złotych miesięcznie to duża kwota. Tych (niby?) bardziej zdolnych obecny system zostawia "na lodzie". SAM (co najmniej) umiarkowany stopień niepełnosprawności powinien dawać ulgi należne renciście. Bez względu na to, jaki poziom niezdolności do pracy taki niepełnosprawny posiada.
Wydaje mi się, że można byłoby zmienić prawa dotyczące świadczenia socjalnego wypłacanego przez ZUS, tak, aby (przynajmniej) ci wyraźniej niepełnosprawni nie zostawali "bez grosza" przy swojej niepełnosprawności. Mogłoby być tak, że pełna kwota świadczenia (np. 800 zł netto) należy się za znaczny stopień niepełnosprawności, za umiarkowany - połowa, za lekki - ćwierć. Obecny system (ok. 600 zł renty miesięcznie albo ŻADNYCH pieniędzy (wtedy niepełnosprawny zmuszony jest szukać sobie zatrudnienia, aby mieć jakiś "grosz") jest krzywdzący dla tych, którym ZUS nie da orzeczenia o "całkowitej niezdolności do pracy". Dla mojej psychiki wygląda to na ewidentną niesprawiedliwość i krzywdzenie tych (niby) bardziej zaradnych inwalidów.
Użytkownik kitten edytował ten post 12 październik 2015 - 21:28