Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

TOLERANCJA Z NIETOLERANCJĄ RAZEM WZIĘTE


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1 sonia

sonia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 356 postów

Napisano 08 listopad 2002 - 01:05

"Tolerancja - dla siebie i dla swoich, czyli nietolerancja."
- Paweł Hofman


Co za paskudny, złośliwy stwór, ta tolerancja? Niby
ładniutka, niby zgrabniutka - wszędzie się wciśnie, a jakże
często spod jej malowanej buźki wyłazi zupełnie niespodziewanie
maszkarny krzywy ryj. Czym być powinna, a czym nie jest? Jakoś
zawsze wychodzi na to, że trzeba postawić to wyjściowe pytanie.
Tyle dziś tolerancji maskaradowej, przybranej, oszukańczej,
gdzie jest ta prawdziwa?

Tolerancja to wyrozumiałość. Uznanie, pogodzenie się, że
istnieją poglądy, upodobania, wierzenia, "style" życia różniące
się od moich własnych. Przyjmuję to do wiadomości i jestem
daleki, by takowe zwalczać. Czy mówimy, czy milczymy o pewnych
sprawach, nie tyka to problemu tolerancji. Mówiąc, stwierdzamy
różnice, nazywamy je po imieniu, nic ponadto. Natomiast dopiero
negatywne nastawienie i chęć zwalczania "inności" świadczy o
braku tolerancji. Potoczne użycie słowa "tolerancyjny" nabrało
sensu - pobłażliwy, przymykający oko i pewnie stąd wiele
znaczeniowych nieporozumień. A jeszcze to kwalifikowanie
różnych rodzajów tolerancji. Tolerancja albo jest, albo jej nie
ma. Trudność z nią polega chyba właśnie na tym stopniowaniu,
cieniowaniu, różnicowaniu, warunkowaniu, itp.

Widziałam już rożnych "tolerancyjnych". Tolerancyjnych jak
diabli, tyle że tolerancyjnych "pod warunkiem", tyle że
tolerancyjnych "za wyjątkiem". Wszystkiego się odechciewa,
patrząc na takich. Potoczyste deklaracje własnej tolerancji, a
twarda kontra na wszystko, co dotyczy wolności drugiego
człowieka. Tolerancja nie lubi zastrzeżeń. Bo jeśli już na nie
przystać, od jakich zacząć i na jakich skończyć? Według mnie
takie stawianie sprawy jest równoznaczne z odejściem od
tolerancji. Rozumianej jako pewien ideał (nie mylić z utopią),
oczywiście.

Jak taki dziwoląg tak zwanej tolerancji działa? Odebrać
człowiekowi z problemem prawo do wolnego wyboru, tolerancję
sprowadzić do dyktatury "mądrzejszych", "zdrowych",
"normalnych" nad wszystkimi "odmieńcami". Bo słabsi! By
zobrazować przykładem - wykazać zrozumienie dla właściciela
restauracji, któremu zaślinione upośledzone dziecko odbiera
klientów, a klientom apetyt?! Co zaproponować więc w zamian? W
jakim kierunku pójść dalej?

Homoseksualistę wykluczyć ze społeczeństwa, bo homo;
pijaka wziąć za mordę i nie wypuszczać go najlepiej z izby
wytrzeźwień, bo jak popije, to mu (wiadomo!) odbije, a więc
potencjalne zagrożenie na ulicy, w domu i w pracy; brzydkim,
okaleczonym pobudować za grubym murem garkuchnie; wariata w
kaftan bezpieczeństwa i pod elektrowstrząsy...? Coś tu nie
pasuje w tym wszystkim, dobrze mówię - obłuda, maskarada.

A diabli nadali taką tolerancję! Nie cierpię tego słowa, którym
wszyscy szafują jak najęci, odwracając się jednocześnie z
obrzydzeniem od takiego na przykład homoseksualisty lub
wyrzucając upośledzonego z restauracji, bo psuje "normalnym"
przyjemny nastrój. Chodzi przecież właśnie o to dobro drugiego
człowieka. Nie tylko moje dobro, ale również i jego. Czy jest
pedałem, alkoholikiem, schizofrenikiem czy kaleką, ma takie
same prawo do życia. Do szkolnictwa, do leczenia, do
uczęszczania w tzw. miejsca publiczne, itp. Identyczne! - jak
ty i jak ja. Jeśli się co do tego nie zrozumiemy, przykro mi,
nie zrozumiemy się wcale. Co nie znaczy, że mamy zapominać o
sobie. Uznać wolność drugiego, ale bronić swojej. Tolerancja to
niekoniecznie rezygnacja z własnych interesów. To dążenie do
współistnienia często różnych lub nawet sprzecznych interesów.
Możliwego współistnienia!

Ten przykładowy obrazek nie chcianego upośledzonego
dziecka w restauracji zabolał mnie najbardziej. Zrozumieć
strachającego się o swój portfel właściciela, uwzględnić
"wrażliwość" klienteli, a wykluczyć chore dziecko, bo niemiłe
dla oka. Tak ma wyglądać tolerancja? Wobec kogo właściwie?
Wobec siebie i swoich, jak mówi przytoczony aforyzm. Czyli
nietolerancja.

Trochę inaczej to wygląda we Francji. Mam chęć opowiedzieć
jak tu wprowadza się ludzi psychicznie chorych i upośledzonych
w normalne, tzn. pozainstytucjonalne życie i jak prawdziwie (!)
tolerują to ci normalni. Uprzedzam z góry - wiele można by się
od nich nauczyć. Ja się uczę.

Wyproszenie dziecka kalekiego, choćby najbardziej
przykrego" dla "wrażliwych" byłoby poważnym wykroczeniem. Tu,
jeśli sprzedawca odmówi komuś sprzedaży lub ktoś z personelu
usługowego (restaurator, fryzjer, taksówkarz, itp.) odmówi
usługi, popełni wykroczenie, złamie prawo. Jest specjalnie
wydzielona komórka na każdym merostwie, gdzie klient może
złożyć skargę, w której efekcie "opieszały" może stracić
licencję na to, co robi. Może się zżymać, a nawet ze wszystkim
być przeciw, ale obsłużyć musi. Czy jest czarny, czy żółty,
kloszard - pijaczyna, czy wariat z wariatkowa - każdy jest
klientem! Jeśli płaci. A jeśli klient przysporzy właścicielowi
strat, jego z kolei prawo dochodzić odszkodowania. Proste.

Gdy nasi pensjonariusze trafiają na przykład na dłuższy
pobyt do szpitala, powiedzmy ktoś głęboko upośledzony
wymagający szczególnej, indywidualnej opieki, lekarze
występują, proszą o naszą pomoc, tłumacząc się brakiem
personelu w ogóle lub brakiem wykwalifikowanego personelu do
opieki nad takimi ludźmi. Więc interweniujemy, zmieniamy się
przy łóżku chorego, by on czuł się pewniej i medycy mogli
sprawniej robić swoją robotę. Ale to jest, jak mówię, dobra
wola, współpraca założona między dwoma specjalistycznymi
instytucjami. Gdy trafi się taki chory z ulicy, szpital musi
poradzić sobie sam.

Tolerancja wygodnicka, wybiórcza, warunkowa,
transparentowo pusta nie jest tolerancją. Tolerancja nie może
być zbyt wygodna i całkiem bezpłatna. Jest często ustępstwem z
własnych sobkowskich interesów na korzyść drugiego i tylko
wtedy zasługuje w pełni na swe miano. Nawet najbardziej piękna
idea nie poparta konkretnym czynem jest fałszem. Trzeba usunąć
ze świata wiele fałszywej wspaniałości - powie Fryderyk
Nietzsche. I słusznie.

Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka

Opublikowany za zgodą Autorki
  • 0
Dar Życia Pozdrawiam, Sonia


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych