Witam.
Jestem na iponie od samego początku, ale nie wiedziałam, że skorzystam z tego działu we własnej sprawie, a mianowicie w sprawie mojej córci.
Zmagamy się od 5 lat z drgawkami gorączkowymi mojego dziecka. Pierwszy atak miała w wieku 3 lat w przedszkolu, od tamtego czasu jest pod kontrolą neurologa. Co pół roku jest robione eeg, a po drugim ataku, który zdarzył się rok później czyli w wieku 4 lat został zrobiony tomograf, ponieważ lekarze podejrzewali padaczkę, jednak po wykonaniu badania zostało to wykluczone. Diagnoza drgawek gorączkowych pozostała nadal. Od 4 lat przyjmuje leki (Orfiril long 150). Rok temu przy ich odstawianiu wystąpił trzeci atak, odstawianie okazało się przedwczesne. Wróciliśmy do leków na nowo. Tegoroczne eeg wykonane w lipcu wyszło idealne, bez żadnych zmian oraz trzasków i zatrzymań. Po raz drugi podjęliśmy z lekarzem odstawienie leków - gdyż drgawki gorączkowe tyle trwać nie powinny. Odstawiane leki stopniowo zostały całkowicie rzucone od października tego roku. dwa tygodnie temu eeg zostało powtórzone by sprawdzić jak "sprawuje" się mózg bez lekarstwa. Niestety jednak złe wyniki powróciły. Lekarz zmienił diagnozę na padaczkę. Jednak stwierdził, że możliwe że jest ona wyleczalna, ponieważ zdarza się taka w okresie dojrzewania, a później może po prostu z tego "wyrosnąć". Oliwia ma teraz 8 lat, leki tyle że w większej już dawce ma przyjmować jeszcze 3 do 5 lat.
Tu pojawia się moje pytanie czy miał ktoś z was lub słyszał, że rzeczywiście takie zmiany padaczkowe u dzieci są wyleczalne czy nie mam się co łudzić i trzeba zaprzyjaźnić się z lekami już do końca jej życia?