Kochane Iponki,
Bardzo Proszę Was o wsparcie.
Choruję na MPDz, więc temat zamieszczam w tym dziale.
Jakiś rok temu, pisałam o moim rehabilitancie, który miał problemy z higieną, alkoholem, itd. Wtedy się dogadaliśmy, jednak ten temat nieco się łączy z tamtą sprawą.
Przez ostatnie 2,5 roku miałam 2 terapeutów(nazwijmy ich T-mój ulubieniec, i M- ten koleś od higieny). Fizjoterapię miałam w zakresie 4 godz tygodniowo(prywatnie- koszt miesięczny ok. 1700 zł).
Niestety, głównie prowadził ją T, gdyż M często wyjeżdżał.
Prócz, MPDz, mam bardzo poważne problemy z kręgosłupem(skolioza), więc PNF trzeba było połączyć z terapią manualną(mało jest takich terapeutów).
Z T doszliśmy już do takiego etapu terapii, że uczył mnie nawet trochę chodzić o balkoniku.
Jakieś 1,5 temu T powiedział, że musi zrezygnować z prowadzenia mojej terapii bo maa mnóstwo pacjentów(w tym jest fizjoterapeutą jednej z drużyn sportowych).
Wzięłam wtedy M na bardzo poważną rozmowę, czy będzie prowadził terapię i czy ma jakiegoś kolegę na miejsce T. Dowiedziałam się, że oczywiście mogę nań liczyć, ale kolegi nie ma.
Ok, T podesłał mi swojego kumpla(równo miesiąc temu). Od tego czasu M był u mnie 2-3 razy.
Wczoraj przyjechał i oświadczył mi, że wyjeżdża na 5-6 miesięcy(szczęka mi opadła na kolana).
Dziś zapytałam nowego rehabilitanta, jak widzi sytuację. A on mi na to, że przecież nic się takiego nie stało. Że mogę mieć 2 godziny, ale jeśli sobie życzę to popyta kolegów. Zapytałam, czy te 2 godziny to nie za mało. Stwierdził, że nie, bo tu już i tak nic się nie da zrobić-Dosłownie.
Nie wiem, co mam zrobić. Zostawić, te 2 h,? Szukać kogoś? Czekać na powrót M(wątpliwy)?