Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Na bezrymiu


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
64 odpowiedzi w tym temacie

#41 fred

fred

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 405 postów

Napisano 21 styczeń 2004 - 13:21

Tata przyniosł mleko i obwarzanki dla przylaszczek :)
Z liszajami popromiennymi?
slizga sie na lodzie?
nnno niewiem ;)
piwo jakies po drodze zaliczył czy co?
ze taki promienny i na gumowych nogach?
A to moja "przylaszczka" jakis czas temu razem ze mną:)
Ech to były czasy!
łza się w oku kręci
Dołączona grafika
  • 0
Fred nie łże!

#42 _Ayla_

_Ayla_

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 277 postów

Napisano 21 styczeń 2004 - 17:41

Witam :)

Nie było mnie tutaj trochę i za chwilę znów zniknę na parę dni, ale zajrzalam dziś tutaj i przeczytałam ten wiersz.

Ja trochę inaczej odebrałam go Władziu.

Na początku wydawało mi się, że jest to subtelna rozmowa zmęczonej codziennymi obowiązkami kobiety ze słońcem, które towarzyszy jej w ciągu dnia, zaglądając przez kolejne okna , od wschodu , aż do zachodu... Kobieta jest matką dwóch maleńkich pociech i żoną.
Mąż jej jeśli ma opalone policzki to znaczy, że częściej jest poza domem, niż w domu.
Ostatnie jednak dwa wersy skłoniły mnie do zastanowienia, bo można je interpretować na dwa sposoby. 1) oznaczać mogą , że kobieta czuje się przemęczona i przygasła. 2) Że słońcem słabym, potykąjącym się na lodzie nazywa swojego męża, który wraca wstawiony skądś. :)
Po przeczytaniu więc ostatnich dwóch wersów , czytam od nowa wiersz i zmieniam zdanie. Myślę , że ona swoje słowa kieruje do nieobecnego męża. Może chciałaby, by było Go więcej w domu, może chciałaby , by tylko świecił dla Niej ale wie , że musi się Nim dzielić z tymi, którzy Go kochają.
Bo jeśli początek wiersza też jest słowem kierowanym do męża... to widać tu zachwyt i uwielbienie kochającej kobiety. A na to przecież, trzeba sobie zasłużyć, więc mąż jej nie może być jakimś lekkoduchem.
Można przyjąć i taką interpretację, że początkiem wiersza kobieta mówi do Słońca, które urzeka ją pięknem. Jakby tylko ono towarzyszyło jej w codzienności. Potem nadmienia o trudach i pieszczotliwym słowem wspomina o dziaciach, a na końcu nadmienia o mężu, który zamiast z nią i dziećmi, hula gdzieś poza domem...


Pozdrawiam cieplutko :)

Ayla
  • 0

#43 fred

fred

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 405 postów

Napisano 21 styczeń 2004 - 19:02

Interpretacja jaką zaproponowała Ayla wydaje mi się interesująca i w dużej mierze trafna.
Peel (podmiot liryczny) to zapracowana zmęczona codziennością matka "przylaszczek" umiejąca jednak przeżywać swoje macierzyństwo radośnie, umiejąca cieszyć sie słońcem, które towarzyszy jej w codziennych zmaganiach i jest pozytywnym wymiarem codzienności.
Mąż, ojciec prawdopodonie często nieobecny nie jest czynnikiem zdecydowanie negatywnym, ale wygląda na to ze swój program ojcostwa wypełnia na poziomie minimalnym. Robi coś, co wypada, czeg owymaga przyzwoitość. worek melka i obwarzanek dla "przylaszczek" ;)
tych liszajów popromiennych po prostu tu nie kumam.
nie mam pojęcia o co chodzi.
Władysławie dla mnie to jest trochę ten nieczytelny i groteskowy "czajnik" który nie wiadomo ska się wziął i jaką ma rolę do spełnienia.
Końcówka według mnie oznacza, ze życiowy optymizm peela jakby się nieco zachwiał. Słońce które dawało życiowy optymizm blednie jakby.
A moze ono tylko zbiża się do zachodu i odbija w lodowej tafli?
dzień się kończy refleksjami ????
Jest w tym wierszu kilka "cukierków" - takich fajnych sympatycznych odniesień.
Na pierwszym miejscu "przylaszczki" ;)
Jesli oczywiście ten sposob interpretacji jest trafny.
Potem ta perspektywa jamnika.
zaliczyłbym do tego również słońce.
  • 0
Fred nie łże!

#44 Władysław Ryś

Władysław Ryś

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 148 postów

Napisano 21 styczeń 2004 - 22:23

Zrobiło się na tym poście ciekawie i sympatycznie. I chyba pierwszy raz zaczęliśmy poważnie dochodzić do sedna, przez zgłębianie treści i rozszyfrowywanie, zagadkowych w pierwszym zetknięciu metafor. Wahałem się, czy zachęcać do dalszej dyskusji, żeby nie wyjść na takiego, co to się tylko mądrzy. Teraz jestem rad, gdyż ścieżka dojścia zrobiła się uroczyskiem. Duże wrażenie zrobiło na mnie wejście Ayli. Masz dziewczyno nie tylko ogromną wrażliwość, ale potrafisz też bardzo uważnie czytać i analizować tekst. Potem Fred, w kolejnym podejściu, dokończył analizę tekstu i go właściwie zinterpretował. Prawie. ;-)
Aylu, tekstu nie musisz traktować dosłownie jako "rozmowę", autor wybrał taką formę narracji, przekazania treści poetycznych rozważań. Jeśli przyjmiemy, że jest to rozmowa, to peelki, czyli żony i matki z sobą. takie skrótowe wspomnienie swej wielkiej miłości, jej skutków, porównanie euforii zauroczenia z tym, co z niego zostało. :cry:
Zostawiam Was, oboje (Basia napisała, że wyjeżdża) z tekstem i treścią dotychczasoych zapisów naszej wspólnej rozmowy. Jeśli można - zadania na jutro:
Ayla, ona nie rozmawia ze słońcem na niebie, to już wiesz. Spróbuj dociec o co z tym słońcem chodzi. Jest już w tytule. Potem:

"Słońce ty moje
bogactwem raju nad horyzontem jaśniejące
pełne czaru
i żaru pełne
w programie dowolnym niezrównane
oraz następna strofa i wzmianka na samym końcu wiersza. 8)
Fredzie - dla Ciebie. Do czego (skąd) jest ten liszaj popromienny. Podpowiem tylko tak: gdzie zwykle bywają na twarzy liszaje?

Dobrej nocy życzę. :-)

  • 0

#45 _Ayla_

_Ayla_

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 277 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 00:37

No to od nowa.

Ona - matka i żona krzątając się podczas codziennych obowiązków, prozaicznych jak pucowanie podłogi, wieszanie pieluch, znajdująca jednak radość w tym co robi z powodu swoich pociech, maleńkich, bo zaczynających ząbkować... medytuje i analizuje swoje życie. Jest w Niej rozgoryczenie, tłumione i skrywane przed światem. Miało być inaczej. Jej mąż , gdy Go poznała był pełen wigoru i czaru. Można przypuszczać, że był człowiekiem publicznym, znanym i uwielbianym na Powiślu. Chciała przy nim trwać i jak zwierciadło odbijać jego blaski.
Myślała, że będą błyszczeć razem, że zawsze będzie tak silny, a Ona taka dumna z Niego. Ale On się wypalił, przeliczył swoje siły i dziś przyszło jej żyć w dość ubogim mieszkanku, gdzie sprzęt domowy szwankuje. Brakuje jej mężczyzny, na którym by się wsparła, ktory by naprawił albo wymienił programator. Jej męża pochłonął "wielki świat".Wraca do domu podpity, zatacza się, być może ze śladami upojnych chwil z inną kobietą? [ te liszaje nie dają mi spokoju... ]. I wychodzi na to, że to "jej słoneczko" wcale nie jest jej... tylko Powiśla, czyli ogółu, a w gruncie rzeczy niczyje...
Ona już dziś wie, że jest silniejsza od Niego. On się wypalił, gdy przygasł Jego blask i uznanie, a w życiu codziennym i prozaicznym odnaleźć sie nie może.

Władziu ten wiersz można interpretować różnie. Jego dwuznaczność, zawarta niby w prostych słowach nie daje mi spokoju i oto zamiast iść spać czytam poraz kolejny i nowa wizja rodzi się w mojej wyobraźni.

Gdyby założyć, że mąż wcale nie wraca podpity
to może być i tak:

Kobieta, matka i żona, pracowita i zaradna podczas domowych, codziennych prac zastanawia się nad swoim życiem.
Wspomina czasy , gdy jej mąż był znaną postacią na Powislu. Gdy był silny, pełen czaru i zapału, który robił coś wielkiego dla ogółu. Ona, zachwycona Nim chciała przy nim trwać i wspierać Go, a także razem z Nim cieszyć się sukcesami. Ale czasy się zmieniły. Może zmieniła sie polityka. W każdym razie coś sprowadziło ich życie do parteru. Żyją skromnie, programator zepsuty. Ciężkie czasy. Mąż wraca z pracy, jaką przypadło mu wykonywać. Jest bardzo zmęczony, aż się słania na nogach.
Może pracuje pod niebem, bez względu na pogodę, ciężko pracuje i od oblizywania spieczonych warg na zimnie ma wokół nich liszaje, a może jest spawaczem? :) Jednak mimo zmęczenia pamięta o dzieciach i domu, bo niesie przecież mleko i obwarzanki. Powiśle dawno zapomniało o tym Słoneczku, które kiedyś takim blaskiem im świeciło. Dziś jest tylko Jej słabym, zmęczonym słoneczkiem...

Władziu ważną sprawą jest kiedy ten wiersz został napisany. Gdy zakładam, że jej mąż wraca napity , ze śladami innej kobiety to mi tu nie pasują obwarzanki i mleko. Chyba, że są wyrazem skruchy, albo zatarciem śladów swego złego postępowania...
No i na koniec - im więcej wiem, tym mniej wiem. :)
Ale bardzo mi się podoba taka analiza wiersza...

DobrAAAAAnoc :)

Ayla
  • 0

#46 Władysław Ryś

Władysław Ryś

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 148 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 10:54

Ayla, "z Tobą można pójść na wrzosowisko, zapomnieć wszystko"...
Świetna robota! Rozszyfrowałaś wszystko (te liszaje zostawimy chwilowo Fredowi). :shock:
Poezja daje szanse wielości interpretacji. Im bardziej uniwersalna jest metafora, tym więcej jest możliwości interpretacji alternatywnych.
Udostępniając wiersz czytelnikowi, autor traci prawo wyłączności swego zamysłu. Wiersz może mieć swe własne życie. Indywidualne odczytania tak samo są faktem w świadomości odbiorcy, jak ów zamysł w świadomości autora. Dlatego nie często autorzy chcą "poprawiać" wersję odczytania. Zwykle są bardzo radzi, że udało im się trafić do cudzej wyobrażni. Internet (no, jeszcze spotkania autorskie) daje możliwość tak obszernej wymiany uwag, komentarzy, spostrzeżeń.
Labiedzenie autora, że ktoś go nie zrozumiał, czy źle zrozumiał, jest nie na miejscu. Upraszczając - mógł tak pisać, by go zrozumiano. ;-)
Ponieważ Was w to wciągnąłem, przyznam się do pierwotnego, podstawowego, zamierzonego wariantu. To się nazywa autointerpretacja.

Podmiot liryczny wysłała męża na zakupy. Cały dom został na jej głowie. Zrobiła w tym czasie wielkie pranie (nie tylko pieluchy), porozwieszała gdzie się dało, sprząta ciasne mieszkanko "w starym budownictwie". Przy wykonywaniu tych obowiązków, mimo dodatkowej uciążliwości, jaką niewątpliwie są ząbkujące, niebieskookie córeczki - rozmyśla nad swą dolą.
Była zakochana do szaleństwa w młodzieńcu, który urodą i temperamentem (słusznie, Aylu) przewyższał (przynajmniej w świadomości zakochanej dziewczyny) był ponad innych konkurentów jak słońce ponad horyzontem. Zdobyła go dla siebie, poświęciła bez reszty, starczało jej to, że mogła przy nim być, jemu śłużyć...
Może zechcesz Aylu kontynuować w tym stylu? Ja mam teraz pojechać z moimi "dziewczynami" na zakupy. Podaruj sobie tym razem opowieści o służbie społecznej tego nicponia, gdyż acz dozwolona, jest to jednak wyraźna nadinterpretacja. Przepraszam
  • 0

#47 fred

fred

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 405 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 11:18

To "słoneczko" to moze być faktycznie mąż.
"W programie dowolnym niezrownane"
Może sprawdzał sie jako narzeczony, jako partner d ozabawy.
Mozę mial fantazję, humor, ale - jak pozniej wynika z dalszego toku - okazał się kiepskim partnerem w Zyciu codziennym?
Peel chced go adorowac, krązxyc wokol jego trosk
i twoim blaskiem zwierciadlem kobiecosci odpowiadac.
Mnie to brzmi niezgrabnie.
Ja bym napisał:
i na twój blask zwierciadlem kobiecosci odpowiadac.
albo: odbijac Twoj blask w zwierciadle kobiecosci.
No pobrali się :)

Te liszaje?
sięgnę chyba po encyklopedię medycyny ;)
Taaak....
Nie będę całości przytaczal, ale liszaje, opryszczki, pokrzywki występują też jako choroba alergiczna skóry wieku dziecięcego jako reakcja na czynniki pokarmowe (jaja, tłuste mleko, nadmiar węglowodanów).
Ten wsoreczek mleka i obwarzanek i te liszaje korespondują tu ze sobą.
Prawdopodobnie nie o to chodziło, ale taka interpretacvja jest mozliwa.
Przylaszczki mogą miec alergie ;) i to jest ten powrot utrapienia ;)
Liszaje występują tez jako reakcja na nadmiar słońca, opatrzenia skory.
Tata pracuje na wolnym powietrzuy np. jako murarz albo np. jest hutnikiem, spawaczem? Zmęczony, z liszajami, z workiem mleka i obwarzankiem. Czy to juz wystarczający powód aby mowic o utrapieniu?
Potyka się na lodzie i jest slaby.
Niekoniecznie z wypicia, moze tylko ze zmęczenia, przepracowania.
Przydal by się chyba jakiś oficer śledczy zeby do końca zagadkę rozwikłac :)
  • 0
Fred nie łże!

#48 fred

fred

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 405 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 13:51

Mialem napisaną całą obszerną interpretadcję alternatywną.
Jakis chwilowy chochlik internetowy na iponku wszystko mi zżarł .
Niech to. Napiszę od początku.
Potraktujcie to z usmiechem i poczuciem humoru.
Skoro utwór ma prawo zyć własnym zyciem?
A zatem:

Słoneczko Powiśla
W okresie powojennym termin "Nasze słoneczko" kojarzyło się jednoznacznie:
Przecież to Józef Stalin!
Symbol wszechogarniającego Polskę i kraje sąsiednie komunizmu.
Powiśla?
Bo widziane z naszej polskiej perspektywy, ale rówież Zaolzia, Zawołża, Zabajkala itd.

Słońce ty moje
bogactwem raju nad horyzontem jaśniejące
pełne czaru
i żaru pełne

Deklaracja lojalności poltycznej wobec wodza!

w programie dowolnym niezrównane
Władza za nas pomyśli,
wszystko nam załatwi
My mamy jej tylko być posłuszni i wierni.
Reszta zrobi sie sama ;)
Nie ma lepszego programu.

pozwól się adorować
krążyć wokół twych trosk
i twoim blaskiem
zwierciadłem kobiecości odpowiadać.

Manifestacje, pochody, te rzeczy.
podpisaanie Układu Warszawskiego
kobiecość?
No Polska jest rodzaju żeńskiego.
Pomijam insze "paralelizmy" tych okoliczności. ;)

Obie moje przylaszczki
ślinią się dziś
z wysiłku
żeby siekacze pierwsze światu pokazać

Jakieś republiki związkowe wypowiadają posłuszeństwo.
Może Czechosłowacja?
może Jugosławia?
Przylaszczki, czyli republiki związkowe, albo państwa satelickie.
Jedno jest pewne:
Ktoś "słoneczku" (raczej następcom słoneczka) chce pokazać zęby.
Były takie rzeczy, owszem :)
Siekacze, czyli chcące kogoś lub coś posiekać.
Bunt ma charakter radykalny.
Aluzja do karabinów maszynowych Kałasznikowa.
przechytrzyłam niesprawny programator
Gierek za plecami ruskich kupił (dostał? pożyczył?) od USA licencję na produkcję telewizorów kolorowych (polcolor). To był Późny Gierek!
Rodaj żeński - patrz wyżej.
obwiesiłam bardzo starannie
zawsze za krótki sznur
i grzejniki wszystkie

RWPG Buduje współny system energetyczny, a moze po prsotu rurociąg "przyjaźń"?
RWPG Też jest rodzaju żenskiego.
Za krótki sznur,
no sustem gospodarczo nie był wydolny,
Były braki tzw. "przejściowe trudności" ;)
glansując linoleum
w pozycji jamnika kontempluję życie.

Stan wojenny w Polsce?
czołgi?
wojskowy pucz (nieudany)przeciwko Gorbaczowowi w Moskwie(pucowanie - froterowanie - glansowanie - sprowadzenie do parteru - ot. licentia poetica ;) )
pozycja jamnika?
czołgi są niskie, szerokie,
poza tym podziemie, opozycja - coś bliskiego powierzchni ziemi.

Wróciło utrapienie nasze
Trudności gospodarcze i rozpad ZSRR.
kryzys zaopatrzenia.
z obwarzankiem i woreczkiem mleka
z liszajami popromiennymi

obwarzanek to wianuszek państw stopniowo wyłaczających się z bloku dawnegto ZSRR - Litwa łotwa,. Estonia, Ukraina itd. otacające "obwarzankiem" Rosję
worek mleka?
Aluzja do występującej na zachodzie Europy choroby wściekłych krów.
Niebezpiecznie stamtąd kupować żywność.
Liszaje popromienne - katastrowa elektrowni jądrowej w Czernobylu.

moje słońce jest słabe
potyka się na lodzie.

No faktycznie. Slabe, bo traci poparcie.
Jest jescze Kuba, Białoruś.
Potyka sie na lodzie?
Aluzja do kiepskiego stanu dróg na Białorusi, dziurawych (potyka się) i nie odśniezanych zimą (na lodzie), albo:
Fidel Castro - z ciepłej strefy klimatycznej w okresie zimowym składa wizytę w Moskwie i nie nawykły do zimowych warunków potyka się i przewraca na lotnisku, np. podczas przyjmowania odprawy warty honorowej.
Myślę, że taka interpretacja zaskoczy nieco autora, ale niechaj stanowi przykład na możliwość różnorodnych interpretacji.
Jest to też zaletą utworu, ze jest tak uniwersalny i daje się tłumaczyć na tak wiele sposobów.
Może ktos sprobuje zinterpretowac ten wiersz w konwencji perspektywy Unii Europejskiej czy powszechnej globalizacji?
Chyba ze autor zdecydowanie oprotestuje ten pomysł.
No zaraz zaraz, a gdzie nasz zdeklarowany "rusofil" ?
Nie żebym wywoływał do tablicy, ale komentarz do tej opinii znawcy tematu mógłby być cenny.
Pozdrawiam :)
  • 0
Fred nie łże!

#49 fred

fred

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 405 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 14:50

Słabe słoneczko potykające się na lodzie mozę też oznaczać ostatni okres sperawowania władzy przez Borysa Jelcyna, ktory albo pijany, albvo bardzo chory nie raz siępotykal podczas oficjalnych uroczystości.
Na lodzie, od okreslenia "pozostawić kogoś na lodzie, czyli pozostawić go bezbronnym, bez środków do zycia.
Aluzja do pogarszających się warunkow Zycia w Rosji.
Chyba tyle na ten temat.
  • 0
Fred nie łże!

#50 basiak

basiak

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 716 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 17:26

Fred, jesteś wreszcie w swoim żywiole i ta ostatnia interpretacja jest bardzo oryginalna.
Moja natomiast jest zbliżona do interpretacji Joli. Podmiot liryczny, dziewczyna zakochana w idolu łyżwiarstwa figurowego miejscowego klubu Powiśla, niezrównanego w wykonywaniu programu dowolnego. Jednak wraz z macierzyństwem spadły na nią nagle codzienne obowiązki matki i gospodyni domowej: śliniące się, ząbkujące i płaczliwe przylaszczki oraz zmaganie się z programatorem pralki i suszeniem pieluch, na których rozwieszanie zawsze miejsca brakowało (teraz są pampersy), domowymi porządkami... Chciałaby być nadal towarzyszką i adoratorką, pełnych czaru występów i powiernikiem trosk swojego wybranka, jednak los zgotował jej inny scenariusz. Tak kontemplując nad życiem, przy glansowaniu linoleum w pozycji jamnika (super pozycja ;) ), jej "słońce" wraca do domu po treningu z obwarzankami i woreczkiem mleka dla dzieci, które kupił w drodze powrotnej. Jest jej słońcem i utrapieniem zarazem, bo po sukcesach, jakie odnosił na lodowisku, teraz ma kryzys - potyka się na lodzie. Tak jakby dorosłe życie przerosło oczekiwania ich obojga. Nie mogą, nie potrafią sobie pomóc. Ona chciałaby poznać jego problemy związane z załamaniem kariery, aby mu pomóc, a jednocześnie oczekuje od niego pomocy w codziennych obowiązkach. On natomiast ucieka z domu od codzienności, nie znajdując zrozumienia tylko oczekiwania zapracowanej żony i matki, nie potrafi się otworzyć, zamyka się w sobie, uparcie trenuje, ale bez większych efektów.
Mnie również intryguje ten liszaj popromienny. :? Trening na mrozie mógłby spowodować liszaj, ale popromienny - czyżby trenował pod gołym niebem? Chyba, że dodatkowo wspomaga się środkami dopingującymi, które w połączeniu z mrozem dają efekt liszaju popromiennego. :?
  • 0

#51 Władysław Ryś

Władysław Ryś

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 148 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 18:10

Fred, ależ zaszalałeś!
Najpierw ogólnie o twej ideologiczno-strategicznej wersji. Znając twoje polityczne "uwleczenie" i łatwość ironizowania, nie zdziwiłem się, że tak Ci się to poukładało. Troszkę mnie zaskoczyło. Odpowiem tylko tyle, co i Ayli, kiedy wkraczała w te zaminowane dla poezji obszary: daleko posunięta nadinterpretacja. Ale...
Ale przy okazji dotknąłeś zagadnień, które w okresie tworzenia się tego wiersza faktycznie miały miejsce w mej jaźni.
1) Słoneczko Powiśla. Stalina nie wskrzeszałem, jednak pierwotny pomysł zaczerpnąłem ze "Słoneczka Karpat", jak ironicznie mówiono o Czauczesku. Drugi człon powstał tak, jak się domyśliłeś. Już wtedy miałem niejako szkic scenariusza - upadek słońca. We wcześniejszym wątku słusznie piszesz [i]Końcówka według mnie oznacza, że życiowy optymizm peela jakby się nieco zachwiał. Słońce które dawało życiowy optymizm blednie jakby. [i][i]Otóż to. Zbladło na tyle, że z zakupów przynosi ledwie obwarzanek (na cztery osoby) i woreczek mleka. Na tyle starczyło jego ojcowskiej wyobraźni i odpowiedzialności, a może i grosiwa w portmonetce. Skoro się potyka. Pisanie zaś gdzie pracuje i co robi, jest już czystą spekulacją.
Tymczasem tyle, chyba że jeszcze dziewczyny zechcą się wypowiedzieć.

Wreszcie te liszaje. Słoneczko ów, jeszcze w czasach, kiedy był dla peelki słońcem - promieniał wprost. Był "rozrywkowy" i zawsze radośnie uśmiechnięty. Jego promienny uśmiech był tak uwodzicielski.
Teraz wraca zgaszony; wprawdzie wracając "obładowany na obie ręce", usiłuje się może uśmiechnąć do żony, ale jedyne co po tamtych skowronkach zostało, to właśnie te "liszaje popromienne".
A więc: promienny uśmiech - liszaje popromienne
Serdeczności
  • 0

#52 _Ayla_

_Ayla_

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 277 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 18:47

Witajcie! :)

Jestem dziś zabiegana, dopiero teraz mam chwilę, by zajrzeć tutaj. A korciło mnie Władziu wcześniej, oj korciło... :):):)
Podsumuję krótko swoje rozważania...
Już mi się wyklarowało pod kopułką. :)

Otóż ostatecznie myślę, że w chwili, gdy kobieta kontempluje życie już wie, że wyidealizowała swojego męża.
Kiedy Go poznała błyszczał, był duszą towarzystwa. To prawdopodobnie człowiek umiejący łatwo nawiązywać kontakt z ludźmi. Lubiany przez ogół. Ona zakochana, patrząca przez różowe okularki, naiwna jeszcze, dumna jest ze swego mężczyzny. Zazdroszczą jej koleżanki. Jest przebojowy. Jest piękny. Wydaje jej się, że starczy tylko być przy nim , by osiągnąc apogeum szczęścia. Wtedy nie myśli się o prozie życia... wtedy żyje się chwilą.
Rzeczywitość codzienna, gdy są już razem okazuje się inna. Nie wszystko złoto, co się świeci. Jej mąż prócz zdolności towarzyskich, prócz czaru nie sprawdził się w codziennym, prozaicznym życiu. Jest nieudolnym mężem i ojcem. Ciężar obowiązków głownie spoczywa na niej. Zgasł w nim dawny żar. Nie umie się cieszyć dziećmi, żoną i rodziną , szuka więc namiastek dawnego blasku. Szwęda się gdzieś , zamiast naprawić programator i BYć z rodziną. Nie umie się cieszyć , że ma kochające Go trzy istoty. Jest próżny.
A Ona jest silna i mimo, iż wie , że jej słoneczko , uwielbiane kiedyś na całym Powiślu... przygasło a po promiennym wypiekach zostały tylko liszaje... pobłażliwie patrzy jak zataczający się mąż wraca z namiastką kolacji dla czterech osób. Jest rozgoryczona ale spokojna. Ma dwie pociechy, dla których musi być silna, tym bardziej silna, że ich ojciec wcale silnym nie jest...

Władziu dziękuję za przychylność , nie możesz wiedzieć jak mnie uradowałeś. :)

Basiuniu, nie widziałam Cię dość długo... a w sobotę ja wyjeżdżam no ale w niedzielkę wrócę.
Mam dla Was wiadomość , którą się chcę pochwalić, bo sprawiła, że rosną mi skrzydła u ramion... ale jeszcze nie dziś, by nie zapeszyć. :)

Pozdrawiam Was bardzo ciepło...

Ayla
  • 0

#53 fred

fred

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 405 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 19:28

Władysławie Dzięki za przychylność :)
Twój wiersz dostarczył nam bogatego materiału do pracy intelektualnej.
To się ceni.
Już po napisaniu mojej przewrotnej nieco "ideologiczno politycznej" interpretacji zastanawiałem sie, czy nie przegiąłem.
Pamiętam w "Ani z zielonego wzgórza" taki motyw, gdy Ania napisała powieść - romans "Pokuta Aweryli". Jej przyjaciółka Diana dopisała do tej powieści fragmenty reklamowe i wysłała to na konkurs reklamy proszku do pieczenia. Pamiętacie to?
Ania czy raczej jej powieść - wygrała konkurs, ale nie była usatysfakcjonowana, bo poczuła się tak, jakby jej ukochane dziecko wytatuowano reklamami proszku do pieczenia.
Pomyślałem czy po lekturze mojej interpretacji wiersza nie poczujesz sie tak, jakbym ogródek Twojej poezji brutalnie oflagował komunistycznymi szturmówkami czy transparentami z cytatami dzieł Lenina.
Liczyłem na Twoje poczucie humoru i dystans do niedawnej przeszłości.
Nie przeliczylem się. Wiem, że nie chciales wskrzeszać Stalina.
Parodiowanie wierszy rewolucyjnych, czy dorysowywanie do socrealizmu konktekstu ironicznego jest moim swoistym zywiołem.
Włączyłem ten kontekst do napisanego niedawno programu kabaretowego który wlaśnie realizujemy w Gorzowie.
Wracam wlasnie z próby, na której nie tylko pracowaliśmy ale i uśmialiśmy się serdecznie z dowcipów podobnego rodzaju.
Mam też nadzieję, ze to co tu wyczyniamy jest frapujące i zabawne nie tylko dla nas obu ;)
Basiu Twoja interpretacja jest tez ciekawa.
Ten łyżwiarz. Czy to pod wpływem śledzenia kariery sportowej Adama Małysza?
No i ostatnia uwaga:
Miałem dzis w ręce encyklopedie medycyny.
Pojęcie liszaje jest dość wieloznaczne w medycynie. Mogą one być spowodowane różnymi przyczynami. Miałem z nimi sporą zagwozdkę.
Może popełniłem błąd sięgając do encyklopedii?
Należało chyba raczej głębiej sięgnąć do intuicyjnego, potocznego rozumienia tego pojęcia.
Pozdrawiam :)
  • 0
Fred nie łże!

#54 basiak

basiak

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 716 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 21:51

Moja interpretacja jest raczej prozaiczna. I nie wpłynął na mnie Małysz, myślę że jemu, ani jego rodzinie nie grozi taki kryzys. Skupiłam się dość dosłownie na treści wersów i właśnie choćby następujące dwa wersy skłoniły mnie do moich przypuszczeń, iż słoneczkiem owej podmiot-ki :lol: jest łyżwiarz figurowy:

1. "w programie dowolnym niezrównane", jako że na mistrzostwach w jeździe figurowej na lodzie wykonywany jest program obowiązkowy i dowolny.
2. "moje słońce jest słabe, potyka się na lodzie", jako objaw kryzysu w karierze "Słoneczka Powiśla".

Do interpretacji Twojej Fred, a i Władysława także, mimo że rewelacyjne, oryginalne i z dużym poczuciem humoru, nijak nie mogę dopasować do tych jegomości, których wymieniacie (Stalin, Czauczesku, Jelcyn) zwrotki o ząbkujących niemowlakach (E) :

"Obie moje przylaszczki
ślinią się dziś
z wysiłku
żeby siekacze pierwsze światu pokazać"

To mnie po prostu przerasta. :shock: :D :D :D
  • 0

#55 fred

fred

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 405 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 22:35

Moja interpretacja jest raczej prozaiczna. I nie wpłynął na mnie Małysz, myślę że jemu, ani jego rodzinie nie grozi taki kryzys. [...]
Do interpretacji Twojej Fred, a i Władysława także, mimo że rewelacyjne, oryginalne i z dużym poczuciem humoru, nijak nie mogę dopasować do tych jegomości, których wymieniacie (Stalin, Czauczesku, Jelcyn) zwrotki o ząbkujących niemowlakach (E) :

"Obie moje przylaszczki
ślinią się dziś
z wysiłku
żeby siekacze pierwsze światu pokazać"
To mnie po prostu przerasta. :shock: :D :D :D

Małyszowi i jego rodzinie życzę jak najlepiej.
Jeśli nawet teraz mają duże pieniądze, to żyją pod presją psychiczną sławy i dalszych sukcesów.
Taki sport strasznie eksploatuje czlowieka nie tylko fizycznie ale i emocjonalnie.
Kariera Małysza nie będzie trwać długo, bo się po prostu nie da.
Ten młody dzielny chłopak wbrew warunkom, sytuacji i powszechnemu zastojowi udowadnia nam, że sukces jest możliwy.
Oby więcej takich Małyszów i to w każdej dziedzinie, a życie nasze będzie radośniejsze.
Nie pasują Ci przylaszczki do mojej koncepcji interpretacyjnej?
No jak to?
Pisalem przecież, że przylaszczki to jakieś państwa satelickie lub republiki związkowe dotąd pokorne i lojalne, które postanowily "siekacze światu pokazać,
czyli odważyły się wyszczerzyć zęby wobec całego świata i to dość radykalnie (siekacze!) na swojego "Wiekiego brata".
Ja z kolei nie przypuszczałem, że jakiekolwiek totalitarne mitologie jak chocby "słońce Karpat" były inspiracją do takiej wizji artystycznej, no ale wiemy doskonale, że nie chodziło ani o Stalina ani o Ceausescu tylko o życie codzienne normalnych ludzi.
Pozdrawiam :)
  • 0
Fred nie łże!

#56 basiak

basiak

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 716 postów

Napisano 22 styczeń 2004 - 23:00

Zgadza się Fredziku :oops:, jakoś mi te państwa satelickie umknęły :lol:
Twoja interpretacja jest jednak nie do podważenia, rozebrałeś "Słoneczko Powiśla" na czynniki pierwsze. :D
  • 0

#57 Władysław Ryś

Władysław Ryś

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 148 postów

Napisano 23 styczeń 2004 - 08:37

Dla Basi:

- O łyżwiarzu figurowym. W odróżnieniu do dziwacznej a przekornej nadinterpretacji obsesyjnej dokonanej przez Freda - twoja Basiu jest całkowicie uprawniona. Jest o programie dowolnym we wstępie, jest też o potknięciu na lodzie w zakończeniu wiersza. Ja co prawda użyłem przenośni, metafora miała podkreślić wyskokowy charakter "słoneczka" i jego pewnośc siebie w warunkach ekstremalnych. Można też zinterpretować tą metaforą jeko wirtuozerię w sztuce kochania. Ale można i tak, jak Ty to uczyniłaś.
Z wyrazami uznania.
Władysław.

:lol:
  • 0

#58 basiak

basiak

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 716 postów

Napisano 23 styczeń 2004 - 09:47

Dziękuję Włądziu za wyrozumiałość i pobłażliwość :-P
Freda wersja interpretacji "Słoneczka..." podoba mi się jednak najbardziej, może właśnie dlatego, że jest trochę dziwaczna, satyryczna, z przymrużeniem oka, po prostu ... jest nieszablonowa, przy której mogłam potrenować przeponę brzuszną. :D
  • 0

#59 fred

fred

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 405 postów

Napisano 23 styczeń 2004 - 16:31

Właśnie!
Przepona jest w tym bardzo ważna. :D
Nie chodziło o to aby wyśmiać wiersza Władysława, ale popatrzec na odległą już na szczęście perspektywę komunizmu z przymrużeniem oka.
Wiersz Władysława stał się do tego pretekstem.
  • 0
Fred nie łże!

#60 Władysław Ryś

Władysław Ryś

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 148 postów

Napisano 23 styczeń 2004 - 18:21

Jeden wpis, z trzema mordkami na końcu, iPON-ek zawieruszył, a jestem zbyt leniwy, żeby go próbować odtworzyć. Było tam jeszcze jakieś ciepłe słowo.
Uważam, że wystarczająco poczołgaliśmy słoneczko po lodzie. :-)
Wykazaliście się wielką spostrzegawczością, twórczą inicjatywą i poczuciem chumoru.
Proponuję zmianę klimatu, powrót do różniastych rymowańców. Oczywiście tylko wtedy, jaśli was to zainteresuje.

Tymczasem - na tej stronie - dziękuję za wspólną zabawę.
Władysław winowajca.
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych