"Kiedyś podczas pobytu w Stanach moi amerykańscy koledzy namówili mnie na wycieczkę do Meksyku. Nie miałem wizy i paszportu. Granice przekroczyłem nielegalnie. To był miły pobyt, ale kiedyś trzeba było wrócić - również nielegalnie. Koledzy pocieszali - na amerykańskiej granicy tylko co 10 kierowca jest sprawdzany, czy nie wywozi kobiet, tequili i innych zakazanych rzeczy. Kontrola trafiła na nasz samochód. Wprawdzie nie przewoziliśmy tequili ani kobiet meksykańskich, ale amerykański przygranicznik spojrzał mi w oczy i zapytał o dokument. Nie miałem. Bardzo grzecznie poprosił, abym wysiadł z samochodu i pieszo wrócił do Meksyku. Przez chwile wydawało się, ze jestem bez szans, ale widać zaintrygowałem go, bo zapytał: "Jesteś biały, mówisz po angielsku... Skąd się tu wziąłeś?" Powiedziałem, ze z Polski, to taki biedny kraj w Europie - i tu rzuciłem rys historyczny. Tak udało mi się go zmiękczyć, iż obiecał, ze jeśli koledzy przywiozą mój dowód tożsamości, to mnie do Meksyku nie wygna. Schwytałem się tej szansy. Oni ruszyli, ja zostałem. Była pełnia słońca, ze 40 stopni. Usiadłem na kamiennej ławce i gapiłem się, jak działają ci panowie, którzy mnie zatrzymali. W pewnym momencie z samochodu wracającego do Ameryki wyciągnięto z bagażnika wielki galon tequili. Ten pan, co go wykrył, kazał iść właścicielowi w moim kierunku. Tamten podszedł, otworzył galon i spytał, czy bym się napił? Na wszelki wypadek, żeby nie wywoływać konfliktów, napiłem się. Tequila w tej temperaturze smakuje dziwnie... Zorientowałem się, dlaczego on do mnie podszedł. Siedziałem oparty o kamienna rynnę, do której wszyscy przemycający alkohol musieli go wylewać. Jemu się zrobiło żal i trochę tequili wlał we mnie. Zobaczyli to amerykańscy przygranicznicy i facetów z przemycanym alkoholem perfidnie wysyłali z zaleceniem, żeby temu co siedzi przy rynnie, dąć się trochę napić. Po godzinie byłem nieprzytomny. Gdy przyjechali moi znajomi z paszportem, zanieśli mnie do samochodu. Ponoć Amerykanie obstawiali, ile jeszcze wytrzymam. Powiedzieli, ze faktycznie musze być Polakiem, bo Amerykanin by po tym umarł. A ja jeszcze miałem otwarte oczy."






