Pomoc w napisaniu pracy.
#1
Napisano 30 październik 2011 - 21:43
(jeżeli kogoś uraziłam tym wątkiem to przepraszam)
Pozdrawiam serdecznie
#2
Napisano 30 październik 2011 - 22:00
Być może coś takiego:Może polecicie jakieś książki lub artykuły w jakich mogę zaczerpnąć informacji?
http://www.niepelnos...pl/ledge/x/7828
http://www.zs11bialy...c Kulak (1).pdf
"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/
"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".
#3
Napisano 31 październik 2011 - 13:16
#4
Napisano 31 październik 2011 - 15:33
http://www.wysokieob...81,5197110.html
#5
Napisano 31 październik 2011 - 16:46
Przypomniało mi się, to również artykuł z Wysokich Obcasów i wart uwagi:Polecam wywiad z Wysokich Obcasów "Niewidzialne lubią się kochać":
http://www.wysokieob...oimy_rowno.html
"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/
"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".
#6
Napisano 31 październik 2011 - 17:13
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
#7
Napisano 31 październik 2011 - 22:38
— Victor Hugo
#8
Napisano 01 listopad 2011 - 00:15
A za co? Za szczęście?Jestem osobą niepełnosprawną i absolutnie nie uważam tego za nieszczęście...
http://pl.memgenerat...sliwi-pl-ffffff
KNP
#9
Napisano 01 listopad 2011 - 19:57
Być może coś takiego:
Może polecicie jakieś książki lub artykuły w jakich mogę zaczerpnąć informacji?
http://www.niepelnos...pl/ledge/x/7828
http://www.zs11bialy...c Kulak (1).pdf
A może filmy, np. Ogród Luizy - polski film, niepełnosprawna umysłowo dziewczyna znajduje miłość i szczęście, My Name is Khan - amerykański, Solista.
Mam je na DC++, spróbuj ściagnąć od kogoś.
#10
Napisano 01 listopad 2011 - 23:10
Popieram takie podejście. Szczęście pojęcie względne, ale przestańmy wszem i wobec za nieszczęśliwych się mieć. Otóż jak my siebie postrzegamy, za takich inni nas mają i będą właśnie mieć, a więc wiecznie narzekających, niezadowolonych i ogólnie będących na nie, no bo przecież nie. Nie budujmy murów i stereotypów, nalepek, bez znaczenia, jak to teraz zwiesz. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Ja nie czuje się gorsza (nieszczęsna, nieszczęśliwa, itp.) i nigdy nie chce się tak czuć pomimo wszystkiemu i wszystkim. ZUS, jeśli coś mi daje, (w jakim sensie, pewnie tak), to człowieczeństwa we mnie nigdy nie zabije.Jestem osobą niepełnosprawną i absolutnie nie uważam tego za nieszczęście
Cóż tylko będę mogła od siebie zawsze uczynię … Bezczynność lub kpina nic nie zmienią w tym, nic nie dadzą mi.
P.S. Skromne zdanie wyrażam tym, ale lepiej nie zbaczajmy z tematu, więc milknę już ...
"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/
"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".
#11
Napisano 02 listopad 2011 - 12:53
Zgadłeś - Kocham i jestem kochana, mam gdzie mieszkać, mam dla kogo żyć. Córkę urodziłam pomimo tego, że jestem niepełnosprawna, swoją miłość poznałam nie wtedy, gdy byłam jeszcze w pełni sprawna. - Najwięcej wspaniałych ludzi, przyjaciół poznałam właśnie dzięki swojej niepełnosprawności - wcześniej różnie to bywało...A za co? Za szczęście?
Jestem osobą niepełnosprawną i absolutnie nie uważam tego za nieszczęście...
Jest kilka minusów mojej niepełnosprawności, ale żadnego nieszczęścia w tym nie widzę
Widzę Rodys, że Twoje życie chyba jest czarno-białe, bo o tym może świadczyć Twoje przeciwstawne pytanie - moje życie czasem ma odcienie szarości, ale najczęściej jest kolorowe.
Zresztą, definicja szczęścia jest inna dla każdego - a wystarczyłoby zacząć doceniać to, co już się ma, to byłoby mniej niezadowolonych i zgorzkniałych ludzi.
Pozdrawiam i życzę tego szczęścia, którego szukasz.
P.S.
Nie liczę wyłącznie na ZUS i miałam z nimi przeboje, gdy okradali mnie przez 5 lat, ale nie uczyniło mnie to nieszczęśliwą.
— Victor Hugo
#12
Napisano 02 listopad 2011 - 14:09
Jedną skrajność ("niepełnosprawny = totalne i bezwarunkowe nieszczęście") zwalczacie drugą skrajnością ("niepełnosprawność = nie ma to na nic wpływu"). Jedynkę, czyli czarne zastępujecie zerem - czyli białym, a tymczasem rzeczywistość nie jest zero jedynkowa, jest fuzzy - czyli jest szara. A nawet ma nieskończenie wiele odcieni szarości...
Zaraz jakiś cymbał zastąpi jedynkę minus jedynką - napisze, że niepełnosprawność to niekończąca się szczęśliwość i wklei zdjęcie jakiegoś zaplutego i uśmiechniętego kolesia na wózku jako dowód...
To nie jest tak. Zaklinanie rzeczywistości nie jest dobrą metodą. Zaznaczam, że piszę tu o dużej i widocznej niepełnosprawności. Mnie na przykład kółka przy dupie (wózek inwalidzki - tak dla jednoznaczności ) nieco ograniczają. Dzień wypadku nie jest i nigdy nie będzie najszczęśliwszym dniem mojego życia. Pisząc wprost: jak na razie był najmniej szczęśliwy ze wszystkich dni jakie przeżyłem. Dlatego zaryzykuję tezę: niepełnosprawność = nieszczęście. I to duże nieszczęście. Nie wiem, może jak ktoś się urodził konkretnie pokręcony to ma na wszystko luz. Być może nie chciałby być pełnosprawny... Chociaż szczerze w to wątpię.
To wszystko nie oznacza, że każdy niepełnosprawny musi być cały czas nieszczęśliwy. Można poukładać sobie swoją własną rzeczywistość.
Gdybym ja pisał pracę na temat "Skazani na nieszczęście prawda czy mit?" to bym wysnuł konkluzję na koniec:
Kaleki nie są skazane na nieszczęście. Mają za to ułatwiony dostęp do nieszczęścia.
KNP
#13
Napisano 14 listopad 2011 - 21:28
Nie wiem czy zauważyłeś, że napisałam o tym, że moje życie czasem ma odcienie szarości, ale tak jest u każdego, nawet u zdrowych ludzi.
Moja niepełnosprawność nie jest obecnie znaczna, ale na wózku też jeździłam, a byłam też całkowicie sparaliżowana i to bardzo długo, więc wiem co to jest prawdziwa niepełnosprawność, gdy jest się nie tylko zdanym na pomoc innych, ale jest się na to skazanym.
Dlatego nie uważam, żeby moje życie teraz było szaro-szare, w różnych odcieniach, bo takie jest tylko czasami.
Zresztą, może sam sobie odpowiedz na dwa pytania:
1. Czym jest dla mnie szczęście?
2. Czym jest dla mnie nieszczęście?
Jeśli jasno sobie na to odpowiesz, to zadawaj innym te pytania, a nie krytykuj ich odpowiedzi i uczuć. Zauważ też, że każdy ma prawo czuć się szczęśliwy i nieszczęśliwy, na swój sposób - bo nie ma jednej i jedynej definicji szczęścia lub nieszczęścia.
Pozdrawiam i życzę szczęścia, według Twojej definicji.
— Victor Hugo
#14
Napisano 14 listopad 2011 - 21:59
Rożnica jest tylko jedna. Myślę, że semantyczna:
Napisałaś, że niepełnosprawność nie jest nieszczęściem. Ja się z tym nie zgodziłem. Uważam dużą niepełnosprawność za duże nieszczęście (małą za małe ). Tak samo jak mniejszym lub większym nieszczęściem jest być mniej lub bardziej: "głupim", "brzydkim", "zboczonym", "bezzębnym", "biednym", "niezaradnym", "śmierdzącym" itd.. Moim zdaniem żaden z tych (i podobnych negatywnych) przymiotników nie skazuje bezwzględnie człowieka na nieodwołalne nieszczęście. Żaden z nich nie jest warunkiem wystarczającym, ale każdy z nich jest warunkiem koniecznym do wystąpienia poczucia permanentnej lub chociażby przelotnej "nieszęśliwości osobistej". Człowiek którego można opisać jednym lub kilkoma z ww pejoratywnych przymiotników może być szybciej nieszczęśliwy od człowieka do opisu którego te przymiotniki nie pasują.
Niepełnosprawność jest "czynnikiem ryzyka" wystąpienia poczucia nieszczęśliwości. Tak jak otyłość jest czynnikiem ryzyka wystąpienia objawów choroby wieńcowej.
Oboje się nie zgadzamy z rozpowszechnioną stygmatyzacją typu "niepełnosprawny = ZAWSZE nieszczęśliwy"
A czym jest szczęście? Szczęście to dobrostan polegający na posiadaniu potencjału/możliwości do zaspokajania swoich potrzeb (w tym tych zwłaszcza tych najwyższych: np. potrzeby afiliacji, miłości, akceptacji itp.). Czy niepełnosprawność naprawdę nie ma żadnego złego wpływu na dostęp do tego dobrostanu? Czy nie eliminuje pewnych dróg osiągania szczęścia?
KNP
#15
Napisano 14 listopad 2011 - 22:31
Bo niepełnosprawność, to tylko jeden z elementów rzeczywistości, w której żyjemy. Sama w sobie jest nieszczęściem, w znaczeniu "spotkało mnie nieszczęście, stało się to i to".
Ale sama nie musi powodować, że człowiek stanie się nieszczęśliwy.
Mało tego, może się tak zdarzyć, że człowiek nawet stanie się szczęśliwszy, bo inne elementy się poprawią (np. przekona się, że może liczyć na rodzinę i przyjaciół, pozna nowych ludzi, zyska utracony sens życia, doceni to, czego wcześniej nie zauważał).
Niepełnosprawność jest "czynnikiem ryzyka" wystąpienia poczucia nieszczęśliwości. Tak jak otyłość jest czynnikiem ryzyka wystąpienia objawów choroby wieńcowej.
Zgadza się.
Na marginesie, uważam, że właśnie dlatego tak ważne jest, jak wyglądają pozostałe okoliczności, które są w stanie wpłynąć na całą sytuację.
Bo niepełnosprawność w dobrych warunkach, w otoczeniu przyjaznej infrastruktury, z kochającą rodziną i gronem fajnych przyjaciół i bez bólu nie musi aż tak wpływać na nasze poczucie szczęścia.
Ale już jeśli dodamy inne czynniki ryzyka - ból, złe warunki, skazanie na łaskę/niełaskę wiadomo jak "kompetentnych" urzędów, brak wsparcia rodziny i przyjaciół. W pewnym momencie zostaje przekroczona granica, za którą zebrało się za dużo czynników ryzyka. Ale sama niepełnosprawność jest tylko jednym z nich.
Stop. Szczęście to dobrostan, tak. Ale nie można go mylić z posiadaniem potencjału.A czym jest szczęście? Szczęście to dobrostan polegający na posiadaniu potencjału/możliwości do zaspokajania swoich potrzeb
Bo szczęście to to co mamy pomnożone przez to, jak to odbieramy.
Czyli szczęście, to ten potencjał, ale pomnożony przez nasz odbiór sytuacji.
To dlatego często ludzie w znacznie gorszej sytuacji (biedniejsi, bardziej chorzy itd.) bywają szczęśliwsi od tych w znacznie lepszej.
Bo ten drugi element jest równoważny.
Prawo autorskie wymaga podania autora i źródła.
Będę wdzięczna za nie usuwanie żadnego z tych fragmentów z podpisu.
#16
Napisano 15 listopad 2011 - 17:51
Odczuwanie szczęścia czy też stan poczucia "nieszczęśliwości" to są stany bardzo subiektywne i dla każdego są inne powody, gdy odczuwamy szczęście lub nieszczęście.
Owszem, bywałam i bywam nieszczęśliwa, jak każdy, gdy wydarzy się coś co wywoła to uczucie, np. utrata bliskiej osoby.
Jednak poczucie wielkiego smutku, który może nastąpić w przypadku poważnej choroby własnej lub członka rodziny, to jeszcze nie jest nieszczęście - przynajmniej dla mnie. - Niby dlaczego miałabym zamieniać smutek na nieszczęście? - Czy mam w ten sposób sama się dołować?
Może po prostu inaczej patrzę na świat - Za dużo mnie złego w życiu spotkało, więc nie zamierzam ubierać swojego życia w łatki nieszczęść.
No i - jak już wcześniej wspominałam - każdy ma własne definicje szczęścia i nieszczęścia. Nie zamierzam nikogo przekonywać, że musi postrzegać świat tak, jak ja
Pozdrawiam
— Victor Hugo
#17 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 15 listopad 2011 - 20:19
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych