murzyn w autobusie i metro

Sytuacja, która wydarzyła się w autobusie linii numer 32 w Gliwicach. Autobus, pełen ludzi tłok(godzina 16, powroty z roboty), jednym z pasażerów zajmujących miejsce siedzące jest czarnoskóry mężczyzna, wiek nieznany. Autobus staje na przystanku, wsiada kobieta w ciąży (zaawansowanej) z zakupami i jakaś babcia (i inne osoby).
Murzyn widząc kobietę w ciąży wstaje i mówi do niej: "Proszę sobie usiąść" i grzecznie się odsuwa, podaje dłoń żeby się go złapała
- autobus już rusza.
Babcia widząc zwalniane miejsce, odpycha kobietę brzemienną i pędem wskakuje na krzesełko, zajmuje je i siedzi wniebowzięta.
Czarnoskóry powiedział jej ładnie: "przepraszam, ale ustąpiłem miejsca tej kobiecie, bo jest w ciąży i wygląda na zmęczoną, chyba niestanie się pani nic, jeśli postoi pani trochę a da usiąść tej pani."
Na co babcia odpowiada: "Nie wiem z jakiego plemienia pan jest, ale tutaj,w tym cywilizowanym kraju ustępuje się miejsca starym, schorowanym kobietom, a nie młodym, zdrowym."
Niestety miała pecha, bo murzyn najwidoczniej się mocno zirytował przytykiem rasistowskim więc ładnie i dosadnie odpowiedział starszej pani: "Nie wiem, z jakiej wioski pani jest, ale w mojej to takie stare i zgryźliwe pi**y zjada się na kolację". Ponoć reakcja autobusu była nie do opisania.

Nawiązując do tematu
"Opowieść dziewczyny , uczącej się na uniwersytecie w Wiedniu.
Wiosną jechała na uniwerek wiedeńskim metrem. Na jakiejś stacji wchodzi do wagonu murzyn z torebką chipsów i siada naprzeciwko typowej austriackiej babci- jest taki typ dobrze utrzymanych staruch, zawsze wylizanych i wiecznie niezadowolonych.
I ta zaczyna upierdliwy monolog- typu: ponazjeżdżało się tu różnych, lepiej, gdyby siedzieli siebie w Afryce na palmach, bo już spokojnie przejść ulicą nie można itd.
Cały wagon ma jej serdecznie dosyć. A murzyn (nawiasem mówiąc, wyglądający na całkiem inteligentnego) flegmatycznie pochłania swoje chipsy.
Staruchę to jeszcze bardziej nakręca, wysmętnia się, że gdzie się nie obejrzeć, wszędzie jacyś Aborygeni, przez nich metro jest odrapane, obesrane i brudne. A murzyn nie zwraca na nią uwagi i z zaangażowaniem konsumuje chipsy.
Wtedy wchodzi do wagonu kontroler.
W Wiedniu można jeździć bez biletu latami i nikt z reguły cię nie sprawdza, ale jeśli już ktoś wpadł, to koniec: kontrolerzy są jak psy gończe, nie idą na żadne kompromisy i nie wierzą w żadne usprawiedliwienia.
Kontroler pedantycznie sprawdza wszystkim bilety, kontroluje godzinę, ogólnie- ściśle według instrukcji. A baba, trzymając przed sobą swój bilet, kontynuuje monolog, że ten czarny to na pewno nie ma biletu i dlaczego ona ma utrzymywać różne małpy za swoją krwawicę: lepiej, gdyby siedzieli w swoim kraju pochodzenia, ale nie: poprzyjeżdżali i powietrze psują.
Murzyn spokojnie siedzi naprzeciwko i w skupieniu je chipsy.
W końcu kontroler zaczyna odwracać się w kierunku staruszki, ale na sekundę wcześniej murzyn wyrywa jej z ręki bilet i zjada go, zagryzając chipsami. Babka kamienieje, tępo patrząc na palce, które przed chwilą ściskały uczciwie opłacony kwitek. Na pytanie kontrolera o bilet jest tylko w stanie wydukać, że murzyn go zjadł. Murzyn uśmiecha się z politowaniem, wzrusza ramionami, puka się znacząco palcem w czoło, a następnie wyjmuje z kieszeni swój bilet, okazując go kontrolerowi, i czystą niemczyzną wyjaśnia, że ma dobrze płatną posadę- wykładowca na wyższej uczelni technicznej- i głodu nie zaspokaja biletami komunikacyjnymi.
Babcia zostaje wyprowadzona z wagonu w kierunku najbliższego posterunku policji, przy milczącej aprobacie pasażerów."

#1 Malcolm

#2 ANIOLEK

#3 Gość_konto_skasowane_*

#4 Gość_kuba_*

#5 maxprzecinek

#6 rodys

#7 Malcolm

#8 Brigid

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0