Przy rozmaitych chorobach, 'wobec których medycyna była bezradna (ludzie nie znali
wówczas dostępnych nam dziś specyfików), w wielu przypadkach alkohol stanowił
istotny lek czy przynajmniej paliatyw. Słabe piwa czy wina były często zakażone
bakteriami, wiadomo jednak, że alkohol już w roztworze 5—10% hamuje wzrost bakterii,
w wyższych zaś stężeniach niszczy je, w związku z tym należy brać pod uwagę bakteriobójcze działanie ówczesnej wódki. Nie można lekceważyć przydatności, oczywiście w
pewnych sytuacjach, leku ludowego, jaki stanowiła gorzałka z pieprzem. W polskiej
tradycji winiarskiej podkreśla się też, iż stare, oryginalne wina stanowiły skuteczny lek,
który stosowano przede wszystkim w przypadku duru i dyzenterii. Winiarze uważali, że
przy chorobach żołądka i kiszek należy podawać wina czerwone, gdyż zawierają one
dużo garbnika oraz taninę.
Nie ulega więc wątpliwości, że dietetyka i medycyna staropolska dostrzegały
lecznicze wartości alkoholu, ale bywało, że je i przeceniały, a wtedy sprawy fatalnie się
komplikowały. Wiadomo, że alkohol podawany leczniczo stosuje się w małych dawkach,
tymczasem z całą naiwnością uważano, że jeśli ma on pomóc, to trzeba pić go dużo.
Powodowało to oczywiście skutki wręcz odwrotne. Poza tym tego rodzaju ryzykowne
„kuracje" przyczyniały się do tego, iż wielu „leczących się" popadało po prostu w nałóg
pijaństwa.
Przekonanie o nadmiernym pijaństwie cechującym rzekomo Polaków powstało na
skutek nie zawsze krytycznego przyjmowania tego, co podawały utwory satyryczne, co
głosili moraliści i księża na kazaniach oraz co przekazywali nie zawsze chętni nam
cudzoziemcy. Spożycie alkoholu oraz związaną z tym kwestię pijaństwa należy
rozpatrywać w oparciu o materiały bardziej ścisłe, np. o dane liczbowe podające dokładnie ilość produkowanego w tym czasie alkoholu.
W najnowszych pracach historycznych zwykło się przyjmować, że spożycie alkoholu
w Polsce XVII—XVIII wieku było bardzo nierównomierne. Chłopi i mieszkańcy małych
miasteczek nie wypijali więcej niż około 3 litrów wódki na osobę rocznie. Znacznie
więcej piła jej zamożna szlachta oraz mieszkańcy dworów i dużych miast — bo około 20
litrów wódki rocznie na głowę. Podobnie duże rozpiętości występowały jeśli chodzi o
spożycie piwa. Można założyć, że przeciętny chłop wypijał rocznie około 100 litrów
piwa, natomiast w zamożnych 'kuchniach, po dużych miastach i dworach, pijano 2—3
litra piwa na osobę dziennie, co dawało przeszło 700 litrów na głowę rocznie!
[...]
Kitowicz pisze, że ubogą szlachtę „pojono winem z gorzałką zmieszanym — dla
prędszego zawrotu głowy — i piwem dla ochłody pragnienia. Pijąc tedy na przemianę
wina z gorzałką, drugi raz piwo, prędko się i niewielkim kosztem popili"26. „Prędkie i
tanie" upijanie się leżało zresztą w intencjach chłopów, gdyż alkohol był po prostu za
drogi, by można było pozwolić sobie pić go więcej. Pili oni niewielkie ilości wódki —
50—100 g, którą mieszali z l—2 litrami piwa. Oczywiście pito najczęściej w karczmach,
a więc publicznie, stąd częste opinie cudzoziemców, że jakoby wieś polska pogrążona
była w jednym wielkim pijaństwie.
[...]
Jeśli jeszcze z pijaństwem łączyło się nieróbstwo, to powstawał przedni typ
,,domatora" — piecucha, obżartucha, pijaka. Wizerunek takiego indywiduum opisał
Opaliński:
[...] oczy wygniły, z gęby śmierdzi piwsko, w
paszczęce kliju pełno, a w czuprynie pierza
[...] dadzą śniadanie
A za nim prędko obiad, po którym już pije I leje w się jak w
beczkę. Za tym podwieczorek, A na koniec wieczerza, po
wieczerzy szlaftrunk A tak cały dzień znidzie, śpiąc, jedząc
a pijąc
Użytkownik Al_Bundy edytował ten post 18 sierpień 2021 - 16:16