EROTYKA NIEPEŁNOSPAWNYCH - TEMAT TABU, CZY ABY NA PEWNO???
#21
Napisano 23 kwiecień 2004 - 21:16
Więc od czupryny do rozporka, niejeden diabeł we mnie siedzi.
#22
Napisano 23 kwiecień 2004 - 22:07
Bardzo sie ciesze, wreszcie rozpoczela sie dyskusja na temat rzucony przeze mnie jakis czas temu:!: :-D
Dzis odpowiem Pinky'emu.
Otosz, masz i jednoczesnie nie masz racji Pinky.
Zgadza sie trzeba walczyc z ''Syndromem Klosza'', niemal kazda ON doswiadczyla, lub doswiadcza tego w swojej rodzinie. Pobudki rodziny sa zrozumiale. Jednak skutki tej ''walki'' moga byc rozne. Zalezy to od stopnia niepelnosprawnosci. Latwiej moze uwolnic sie spod ''klosza'' osobie mniej porazonej, np. o kulach, niz mnie majacej czterechkonczynowe porazenie i mieszkajacej na osmym pietrze w niedostosowanym mieszkaniu.
Wcale nie twierdze, ze moja sytuacja sie kiedys nie poprawi. Moze kiedys... Kiedy bede slawna i bogata
Ale moim zdaniem jest jeszcze inny rodzaj uwolnienia sie spod ''klosza'', na ktory stac wszystkie ON. Chodzi o psychiczne usamodzielnianie sie, czyli np. podejmowanie niezaleznych decyzji, uczenie sie na wlasnych bledach, niekonczace sie rozmowy z rodzina i udowodnianie, ze i tak bedzie po mojemu, ze na nic sie zdadza rozne ''ALE'' itp.
Faktem jest, ze na to potrzebna jest duza sila ducha, ale jesli mamy cos, lub KOGOS kto motywuje, to naprawde WARTO :!:
A co do wymagan, to kto powiedzial, ze ON maja zadowolac sie ''byle kim''? Powinnismy byc ''wyzwaniem'' dla zdrowych.
POZDRAWIAM WSZYSTKICH
A. Skoczylas
#23
Napisano 23 kwiecień 2004 - 22:31
#24
Napisano 24 kwiecień 2004 - 10:17
A co do preferencji - czyzby tylko mnie kreciły kobiety które maja takie wymiary , ze nie moga kupic staników bo wszystkie sa za małe ?
Jesli chodzi o preferencje to rzadko kiedy faceci wiaza sie na stałe ze swoimi ideałkami jesli chodzi o urode i wymiary he he - zwykle z nimi tylko sypiaja
Youth's like diamonds in the sun
And diamonds are forever
#25
Napisano 24 kwiecień 2004 - 11:02
Masz rację, my kobiety ON chyba jesteśmy bardziej wymagające (choć nie chcę tutaj uogólniać, bo tak naprawdę nie wiem ile wymagają od partnera kobiety zdrowe). Wymagamy czułości, poczucia bezpieczeństwa, akceptacji, bo, tak, jak napisała Amelia, mamy "zaniżone ja fizyczne" (Ami, czy w psychologi muszą być tak paskudne, suche określenia?? :twisted: ).
Jednak musimy uważać, by tą ciągłą potrzebą okazywania akceptacji, miłości nie zamęczyć partnera. Jest to delikatna i trudna sprawa, gdy prawie na każdym kroku pragnie się dowodów przywiązania i akceptacji. Myślę, że to ciągłe wymaganie zapewnień o tym, że się jest tą najważniejszą, wynika z lęku. Z lęku, że partner dostrzeże te wszystkie wady, które same dostrzegamy. Zapominamy, że w miłości liczy się coś więcej, coś, co trudno uchwycić. A ponad to trzeba przyjąć do wiadości, że nie ma ideałów. Dlatego czasem warto pomyśleć o tej drugiej stronie. Trzeba zacząć wierzyć gestom, słowom, czynom i z tego czerpać siłę do zmiany samej siebie. Nawet najbardziej czułe słowa nie wystarczą jeśli nie zaczniemy, jako kobiety ON, pracować nad samoakceptacją, nad pokochaniem siebie, swojego ciała. Wierzcie mi jest to strasznie trudne, ale do zrobienia.
Salso, masz rację, mówiąc, że "spod klosza" trzeba się najpierw wyrwać psychicznie. Nie ma nic gorszego niż zniewolony umysł. Ja pod tym względem czuję się wolna. Mam szczęście, gdyż moi rodzice nigdy mnie nie ograniczali, dając mi wolną rękę i prawo wyboru. Ale to nie znaczy, że jestem "pod kloszem". Jestem i zdaję sobie z tego sprawę, ale myślę, że już powoli zmieniam swój tok myślenia, by zacząć być bardziej samodzielna i myślę, że dam radę, bo chcieć to móc. A ja bardzo chcę.
I jeszcze jedno. Choć źle zinterpretowałam tekst Pynkiego, to wszystko, co tam napisałam jest zgodne z moim światopoglądem. Wierzcie albo nie, ale spotkałam się z twierdzeniem, że dziewczynie ON wystarczy byle kto wrrrr. Na szczęście, jak widać nawet mężczyzna się z tym nie zgadza, co bardzo cieszy
#26
Napisano 24 kwiecień 2004 - 18:37
#27
Napisano 24 kwiecień 2004 - 19:04
Wady... a któż jest bez wad? Każdy z nas (i dotyczy to zarówno ON jak i "sprawnych") jest mieszanką zalet i wad. Jeżeli partner, lub partnerka, kochają nas i akceptują, oznacza to wg. mnie akceptację wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli zarówno zaletami, jak i wadami.Myślę, że to ciągłe wymaganie zapewnień o tym, że się jest tą najważniejszą, wynika z lęku. Z lęku, że partner dostrzeże te wszystkie wady, które same dostrzegamy
Nierozwiązywalność jest zawsze stanem przejściowym.
Ziewanie, to cichy krzyk o kawę.
#28
Napisano 25 kwiecień 2004 - 11:29
Nie. Nadal mnie kreca mlode inteligentne, troszke tajemnicze, dumne i harde kobiety.Hmmm, a co z Twoimi preferencjami? Nie zmieniły sie?
Więc od czupryny do rozporka, niejeden diabeł we mnie siedzi.
#29
Napisano 27 kwiecień 2004 - 12:02
Kto powiedział, że najpierw musi przyjść miłość, a dopiero potem namiętność, pożądanie, seks? Oczywiście chciałoby się, żeby było jak w bajce, ale…
Każdy mężczyzna tak samo jak kobieta jest inny, ma inne wyobrażenia o związku, inne potrzeby, inny temperament itp. Mówię to również o ON.
Rzeczywistość jest jednak taka, że erotyka i seks nie zawsze idą w parze z WIELKIM UCZUCIEM, tak jest jak wśród ludzi zdrowych, tak i wśród ON.
Co do samoakceptacji seksualnej, to tu w grę wchodzi jedno z ,,wymagań’’, o których mówił Pinky. Chodzi mi o postawę partnera. Jeśli facet mówi, ale tak szczerze, (a nie w odpowiedzi na narzekania typu: jestem za gruba, mam za mały biust itp.) że lubi jej ciało, że lubi dotykać jej jedwabistej skóry, że niemal cały czas go podnieca, to kobieta ON czuje się bardziej dowartościowana.
SAMOAKCEPTACJA SEKSUALNA SZCZEGÓLNIE DLA ON JEST BARDZO WAŻNA I SZALENIE DUŻĄ ROLĘ ODGRYWA W TYM AKCEPTACJA PARTNERA. Oczywiście należy bardziej wierzyć w czyny, niż w słowa :-P
Ale zgadzam się również ze stwierdzeniem autora książki ''Tajemnice Seksu'' Grahama Mastertona, że ''Nikt nie uzna cię za seksualnie atrakcyjną dopóki nie staniesz się taką dla siebie.''
Wierzcie mi, też miałam kompleksy, ale od jakiegoś czasu skutecznie się ich pozbywam.
Nie stało się to ot tak sobie. To cały proces, który trwał przez kilka lat i trwa nadal.
Teraz znam swoją wartość jako kobiety i jako człowiek.
Nie warto tracić czasu na kompleksy, bo przecież one nic nie zmienią, ani niczego nie poprawią.
Obecnie pomaga mi w samoakceptacji mój chłopak. Mogę z nim rozmawiać na wszystkie tematy, często rozmawiamy o seksie. Bardzo ważne jest, by w związku nie było tematów tabu.
Przetoczę jeszcze jedną uwagę G. Mastertona; ''Kobieta, której nie można się oprzeć nie tylko jest zadbana fizycznie, ale również dba o swój rozwój duchowy i intelektualny. Jest oczytana, potrafi dyskutować na różne tematy, ma ciekawe hobby, którymi potrafi podzielić się z partnerem, jest ciekawa jego zainteresowań, a co najważniejsze potrafi szczerze rozmawiać o swoich potrzebach seksualnych i słuchać, co ma do powiedzenia partner. Nie znaczy to, że powinna zgadzać się na wszystko, powinna natomiast choćby teoretycznie jak najwięcej wiedzieć o seksie.''
Wracając do słów Pinky’ego, że związki osób zdrowych z ON są trudne, nikt mi nie wmówi, że związki ON z ON są łatwiejsze. Oprócz zwykłego dopasowania się, dochodzi jeszcze ''podwójna walka'' z niepełnosprawnością.
I jeszcze coś, faceci ON potrafią ranić nie mniej boleśnie, niż zdrowi.
:cry:
A. Skoczylas
#30
Napisano 27 kwiecień 2004 - 19:52
Salsa stwierdza w swym pierwszym poście, że sama prowokuje skąpym, seksownym strojem i nie wstydzi się własnego ciała. Ok., ktoś może powiedzieć, że ciała kobiet na wózku nie bardzo pasują do lansowanego obecnie i wszechobecnego kanonu piękna, sama jako tetrus wiem o tym najlepiej. Ale ile kobiet, nawet tych zdrowych może się równać figurą z modelkami, zwłaszcza z ich specjalnie ustawianymi, retuszowanymi komputerowo zdjęciami? Pozostaje faktem, że podstawą naszej satysfakcji jest samoakceptacja, ona staje się punktem wyjścia do akceptacji u innych.
Róża wspomniała o inności. To był zawsze mój punkt zaczepienia. Starała się cenić w ludziach i pielęgnować w sobie to, co odmienne, ale nie po to, by się od kogoś (czegoś) odcinać, a raczej z hołdu dla różnorodności. Drogie panie, każda z nas – zdrowa czy ON jest inna i cieszmy się z tego! Co jest pięknego i pociągającego w tabunach takich samych, plastikowych kobiet? Jeśli jestem zadbana, wygadana, posiadam różnorodne zainteresowania, mam swoje zdanie i potrafię go bronić, to na pewno znajdą się ludzie (także mężczyźni), którzy to docenią i nie muszą mi się od razu oświadczać. Niestety nie sposób nie zauważyć także smutnego faktu, że spora część naszego społeczeństwa traktuje ON, zwłaszcza na wózkach, za osoby także mentalnie, psychicznie niedojrzałe i postrzega jak dzieci (dziwnie się z tym czuję, śmieszy mnie to odrobinę, zwłaszcza, że jeszcze przed wypadkiem studiowałam i pracowałam jako menadżer sprzedaży).
Co do tematu poczucia bezpieczeństwa i pewnej zaborczości w stosunku do mężczyzn, to na własnym przykładzie stwierdzam, że w tym względzie moja niepełnosprawność niczego nie zmieniła. Wydaje mi się, że to jest zależne w dużym stopniu charakteru kobiety, a nie tylko tego, czy jest ON. Muszę też przyznać, że większość kobiet ON, jakie znam, boi się prosić swojego mężczyznę o zapewnieniu o jego uczuciach ze strachu przed odrzuceniem czy posądzeniem o kompleksy. A taka jest natura kobiet, panowie! Chcemy słyszeć codziennie, że jesteśmy kochane, uwielbiane i na dodatek ma to być powiedziane z entuzjazmem !
Zauważyłam jeszcze coś w stosunkach kobiet ON z mężczyznami: zdrowymi i ON. Facet o podobnym schorzeniu rozumie pewne rzeczy bez słów. Po prostu. Może na dłuższą metę rozmowami z partnerem można takie różnice wyrównać, ale w pierwszym zetknięciu taki związek często wydaje się prostszy, choć w rzeczywistości nastręcza dużo więcej problemów niż ze zdrowym partnerem, który może pomóc w wielu sytuacjach. Akceptacji, ciepła i miłości potrzebuje każdy, bez znaczenia jest stan fizyczny danej osoby.
A wady? Niestety nawet ja je mam . Wózek jest jedną z moich cech demograficznych, w sypialni też musi znaleźć swoje miejsce. Seks jest istotną częścią życia, wymaga od obojga partnerów szczerości, nawet, gdy nie łączy ich wielkie uczucie na całe życie.
#31
Napisano 28 kwiecień 2004 - 21:28
Na pewno związki z góry zaplanowane „na krótką metę” są łatwiejsze, mniej obciążają drugą stronę. Ale wszystkiego trzeba spróbować, a czasem to, co na krótko, zostaje na zawsze.
ODWAGI!
#32
Napisano 29 kwiecień 2004 - 16:52
Blusia, poruszyła ważny aspekt relacji między partnerami. Na pewno obawa przed tym, aby nie stać się cięzarem dla drugiej strony jest duża, zwłaszcza jeżeli niepełnosprawność jest znaczna. Czy boję się tego, że kiedyś partner nie wytrzyma? Szczerze mówiąc nie wiem. Na początku moje obawy, lęki z tego powodu były większe. Teraz, gdy już się lepiej poznaliśmy nie ma we mnie już lęku, nie dominuje we mnie chęć ucieczki. Doszłam do wniosku, że najłatwiej jest uciec, chować się przed samym sobą i udawać, że wszystko jest okey. Ufam mojemu partnerowi. Czas pokaże czy damy sobie radę. Z drugiej strony, fakt, że mam kogoś komu na mnie zależy determinuje mnie do tego, by walczyć ze swoimi ograniczeniami, by stawać się coraz bardziej samodzielną. Ponad to, wiadomo, że miłość nie jest prosta i nie jest tak, jak by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać, że strona mniej sprawna jest tą, która bierze więcej. Jeżeli komuś na mnie zależy, jeżeli ktoś obdarzył mnie uczuciem to znaczy, że jest we mnie coś wyjątkowego. O tym pośrednio wspomniała Salsa.
Salsa pisała o atrakcyjności mentalnej i intelektualnej. To bardzo ważne, by się z sobą nie nudzić, by mieć ciekawe tematy do rozmów, by robić coś we dwoje, co jeszcze bardziej zbliża partnerów do siebie. O to powinni dbać oboje partnerzy, a nie tylko kobieta . Mężczyzna również powinnien dbać o siebie, o swój wygląd. Starać się od czasu do czasu czymś partnerkę zaskoczyć, zrobić coś niespodziewanego i szalonego :-D
Blusiu, jasne, że za żadne skarby nie chciałabym być retuszowaną Barbie z okładki kolorowego magazynu, jedną z wielu, podobnych do siebie tak bardzo, że trudno je odróżnić. Dzięki za uświadomienie mi tego (cmok)
#33
Napisano 29 kwiecień 2004 - 21:26
Na nieufność kobiet ON składa się wiele czynników, również obawa przed tym, że kiedyś ta druga osoba nie wytrzyma. ''Mechanizmem obronnym'' jest założenie z góry niezobowiązującego związku z tej prostej przyczyny, że rozstanie mniej boli. :cry:
Jednak człowiek choćby bardzo tego chciał, nie ma wpływu na swoje uczucia, a tym bardziej na uczucia partnera. Przecież nie można ciągle sobie powtarzać: ''Nie możesz się zakochać''. Zresztą STARUSZEK – TEN NA GÓRZE i tak robi wszystko co MU się podoba i dobrze się bawi. My to sobie możemy ''planować'', ''zakładać'', ''wykluczać''. :twisted:
A. Skoczylas
#34
Napisano 29 kwiecień 2004 - 21:31
Ja myślę, że dużo, ale NIE WSZYSTKO zależy od sprawnego partnera i lepiej, żeby był on bardziej doświadczony. Ważna jest otwartość ON i chęć nauczenia się sprawiać partnerowi przyjemność. Z kolei zdrowy partner powinien wykazać maksimum cierpliwości i wyrozumiałości. Powinien też wiedzieć o ograniczeniach związanych z daną chorobą. Wówczas oboje mogą szukać najbardziej wygodnych pozycji.
Choć oboje powinni zdawać sobie sprawę z tego, iż pewnych rzeczy nie da się wykonać ze względu na trudności fizyczne, jednak to nie znaczy, że trzeba się poddać.
A. Skoczylas
#35 Gość_konto_skasowane_*
Napisano 11 lipiec 2004 - 01:03
Sam mam partnerkę niepełnosprawną z MPD jak sama stwierdziła ma lewą połówkę w zaniku.... Ale dobrze nam razem
Najważniejsza jest akceptacja siebie nawzajem, zauwanie, zrozumienie.
Ta sprawna połówka związku powinna wyciągnąć drugą z kompleksów, przekonać że niepowinna czuć się skrępowana że nie wszystko przez jest możliwe, że jest inna... Ale przecież nietrzeba robić w łużku fikołków bo tu nie o to chodzi :-D .... Chodzi o namietność, delikatność, czułość, bliskość ...
Faktem jest to że partner musi być bardziej doświadczony cierpliwy i wyrozumiały, bo to zwykle do niego należą pierwsze skrzypce ... choć to nie regóła .
Blue masz rację to co mnie przyciągneło do tej wspaniałej kobiety to właśnie jej inność, mądrość, inteligęcja, prawdziwa dojrzałość o jaką trudno i wśród sprawnych i sprawnych inaczej, w ogóle zaradność, skromnosć, uśmiech, otwartość, dobroć i wiele innych cech ... figura czy sprawność wcale nie jest najważniejsza
to jak sobie radzi chociaż jest chora, zresztą dawno o tym zapomniałem stało się to normalnością jak widzę mimo tego że ma lewą rękę mniej sprawną i "męczy" się z jakomś czynnoscią, wywołuje to na mojej buzi na dzień dzisiejszy szczery uśmiech i w sumie już nieproponuję pomocy bo sama jak jej zechce powie, taki akt zrozumienia jeden z wielu, w łużku , na dywanie podczas ćwiczeń, w kuchni, na spacerze itp. musi być podobnie . Zrozumienie, zaufanie, otwartość, wytrwałość a czasem nawet pomysłowość :-D a napewno będzie dobrze..
Tak blue "Chcemy słyszeć codziennie, że jesteśmy kochane, uwielbiane i na dodatek ma to być powiedziane z entuzjazmem" tu masz rację poztatym powtarzać do skutku aż uwierzy, że jest piękna i niemożna bez niej żyć, a to że jest inna Ci nieprzeszkada i niema znaczenia, a nawet czasem fascynuje człowieka ... Oczywiście mówić całą prawdę, z przekonaniem i właśnie entuzjazmem, skutkuje i niezawodnie wraz z twoim oddaniem tej osobie wyciąga ją z kompleksów, staje się przez to pewniejsza, radośniejsza, akceptuje siebie ... pozdrawam
#36
Napisano 11 lipiec 2004 - 16:21
Masz rację mówiąc, że kobietę niepełnosprawną trzeba utwierdzać w tym, że jest kochana, akceptowana i rozumiana przez partnera. Czułość cierpliwość, jest najlepszą drogą ku temu by partneka uwierzyła w samą siebie. Uczucie może być niesamowitym bodźcem do tego, by pokonywać własne słabości, ograniczenia. Czasem jest gorzej czasem lepiej... Ale uczucie jeśli jest prawdziwe, szczere przetrwa...
Życzę Tobie Peie i Twojej partnerce dużo szczęścia
#37
Napisano 15 lipiec 2004 - 20:55
No ale Devotee równo pod deklem nie maja i ich zainteresowania to pole do popisu psychiatry Jakos umiesczenie linku do ich stronki na IPONIE wydało mi sie niesmaczne - to zupełnie jak umieszczenie na stronce Animals linka do stronki dla fanów zwierzatek powszechnie zwanych zoofilami (ew sodomitami)
Dzięki, dzięki. A mógłbyś jeszcze uzasadnić swoje zdanie, jak również śmiałą paralelę umieszczającą pociąg do osób niepełnosprawnych w tej samej szufladce, co pociąg do zwierząt?
#38
Napisano 01 grudzień 2005 - 21:47
#39 Gość_Tygrysek_*
Napisano 02 grudzień 2005 - 01:21
Jednak gdy klade sie do łózka i widze swoje stopy, blizny na nogach, ogarnia nmie smutek. Mam faceta, ktoremu to nie przeszkadza, ale ja osobiscie miewam chwile slabosci... A co do erotyki. WSZYSTKO DLA WSZYSTKICH, I JA Z TEGO KORZYSTAM.
Owieczko jak to było przez kogoś wcześniej napisane musisz siebie zaakceptować. Piszesz że Twój partner Cię akceptuje wiec połowa problemu jest już za Tobą. Teraz musisz w sobie zniszczyć poczucie braku akceptacji.
Jak chodzi o wcześniejsze wypowiedzi to powiem że ja mam MPD i także mam tą samą chorobe moja partneka. Słysze niekiedy nie pomagaj mi bo sie źle czuję. Rozumiem ją ale ja mam za dobre serduszko i niekiedy jest tak że pomagam od siebie. Nie chodzi tutaj o to że ona sobie nie poradzi ale o to że lubię pomagać. Wracając do spraw intymnych to bardzo mi pomogła w tym żebym nie wstydził się swojej choroby. Tak naprawdę nic nie robiła tylko pokazywał mi że można normalnie żyć i sobie radzić. Dlatego to jest takie cudowne że samą obecnościa można kogoś wyleczyć z kompleksów. Łóżkowe igraszki bardzo ludzi zbliżają i trzeba byc sobą i bawić się tym że się jest ze sobą. Ten czas nie ma być czymś co trzeba wykonać. Trzeba mieć także dużą wyrozumiałość do niepełnosprawności partnera. Nie chodzi mi tutaj o pozycje bo "zdrowym" także nie wychodzi ale mówie o kołdrze która zawija się ciągle w nogi i trzeba sobie zrobić przerwę zeby nie przeszkadzała. Niekiedy kołdra lądowała na podłodze, bo takie niekiedy robiła problemy. Każde rozplątywanie jest z dodatkiem śmiechu i żartów bo to przecież jest tylko "złośliwość przedmiotów martwych" hi hi hi. Oboje wiemy o tym że to jest własnie problem naszej niepenosprawności ale my w dwójkę czujemy się zdrowi.
Jesteśmy pogodzeni ze swoją chorobą i czujemy się na równi z sobą.
PO PIERWSZE: TRZEBA SIEBIE ZAAKCEPTOWAĆ !!
(a resztę problemów które niesie nam życie uda nam się pokonać)
#40
Napisano 02 grudzień 2005 - 12:04
No i tu jest sedno sprawy heheh... Niektorzy biorą seks za cos powaznego... Ale tak jak mówisz, trzeba włączyc w to odrobine zartu i smiechu, inaczej beedzie zbyt sztywno a to przeciez nie o to chodzi:) Nie no... w sumie to tez sie czuje zdrowo...
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych