Pawel i Gaweł - rozne barwy jednego tematu
#1
Napisano 03 październik 2003 - 15:43
Jesli będize trzeba rpzytocze oryginał.
W pierwotnej wersji zamiast Pawla i Gawla byl Anglik i Francuz.
Oczywiscie t ofrancuz najdziksze wymyslal swawole.
Autor Aleksander Fredro byl Adiutantem Majorem w Armii Napoleona.
Czytalem o tym.
Udało mi się zdobyć kilka wersji tej bajki.
gwarowych.
żydowska,
śląska.
Od zaprzyjaźnionego poety dostalem nawet wersję matematyczną.
Wersje poznanskąnapisalem sam.
Jakos te we4rsje będe dosylal sukcesywnie, zewby nie przeladowac.
Zapraszam tez tych co piszą, aby moze wymyslili jakąśswoją wersję.
Marzy mi sie wersja kaszubska, czy goralska,
moze byc jeszcze jakas inna
Co Wy na to?
od ktorej wrsji mam zacząć?
#2
Napisano 03 październik 2003 - 17:05
Aleksander Fredro
Paweł i Gaweł
Paweł i Gaweł w jednym stali domu
Paweł na górze, a Gaweł na dole;
Paweł, spokojny, nie wadził nikomu,
Gaweł najdziksze wymyślał swawole.
Ciągle polował po swoim pokoju:
To pies, to zając - między stoły, stołki
Gonił, uciekał, wywracał koziołki,
Strzelał i trąbił, krzyczał do znoju.
Znosił to Paweł, nareszcie nie może;
Schodzi do Gawła i prosi w pokorze:
- Zmiłuj się waćpan, poluj ciszej nieco,
Bo mi na górze szyby z okien lecą.
A na to Gaweł:
- Wolnoć, Tomku w swoim domku.
Cóż było mówić? Paweł ani pisnął,
Wrócił do siebie i czapkę nacisnął.
Nazajutrz Gaweł jeszcze smacznie chrapie,
A tu z powały coś mu na nos kapie.
Zerwał się z łóżka i pędzi na górę.
Stuk! Puk! - Zamknięto. Spogląda przez dziurę
I widzi... Cóż tam? Cały pokój w wodzie,
A Paweł z wędką siedzi na komodzie.
- Co waćpan robisz - Ryby sobie łowię.
- Ależ, mośpanie, mnie kapie po głowie!
A Paweł na to:
- Wolnoć, Tomku w swoim domku.
Z tej powiastki morał w tym sposobie:
Jak ty komu, tak on tobie :!:
#3
Napisano 03 październik 2003 - 17:50
Icek und Aron wonen myt cuzamen
Icek auf parter Aron wsuterenie
Icek spokojny nie wadzi nikomu,
Aron aj waj! Istny myszygeniec!
To był sportowiec!
Między stoły, stołki
latał gulałchen, wywracał koziołki
Znosi to Icek, nareszcie nie może
Wchodzi na auben i prosi w pokorze:
Kochany Aron, poluj ciszej nieco,
bo mi na górze szyby z okien lecą.
a na to Aron lachen szic po kryjomu:
Co komu do jemu a jemu do komu?
mieszkam u siebie w domu!
Nazajutrz Aron jeszcze smacznie chrapie,
a tu mu coś ad kopf do sufitu kapie
Zerwał się z łóżka i pędzi ku górze
Stuk puk! zamknięto! Da oko przy dziurze
Gewałtu! co tam! Cały cymer w wodzie
a Icek z Wędką siedzi na komodzie!
Was macht du Icek? Fiszy sobie łowie...
Czyś ty myszygeniec?!
Mnie kapie po głowie
A na to Icek lachen szic po kryjomu:
Co komu do jemu a jemu do komu?
mieszkam u siebie w domu!
Z tej opowiastki szic morał się wywleka
iż nie rób na odwrót drugiego człowieka
Albo i inny morał w tym sposobie:
Jak sobie do Ciebie, tak ciebie do tobie!
#4
Napisano 03 październik 2003 - 18:03
Uwe a Willi w jednej stali willi
Uwe na dole a Willi na górze
Uwe spokojny, nie wadzioł nikomu,
Willi wyrabioł choćby w stodole
To pies, to hazok, ciepoł w nich ryczkami,
Gupioł i tyroł i durch trzaskoł drzwiami.
A jak zaczen strzelać z placpatronu
To połno dymu było w cołkim domu
Uwe się wnerwił, śloz na dół i pado
Willi jo nie strzymia tego
a Willi ino na to pedzioł
Co komu do jemu, co jemu do komu
Ty pieroński giździe, jo jest w swoim domu
Uwe nic na to nie pedzioł, mycka nacis na gowa
Poszoł na wierch i coś medytował
Rano willi na szezlongu chrapie
a tu mu z gipsdeki coś na kindel kapie
Serwoł się willi i leci ku górze
Klup klup zawarte, doł oko przy dziurze
Filuje, Herr Jejzus
Cołko izba w wodzie
A Uwe z wędkoma siedzi na komodzie
Was machst du Uwe
Fiszy sobie łowię
Du bis idiot
Mnie kapie po gowie
A na to Uwe pedzioł:
Co komu do jemu, co jemu do komu
Ty pieroński giździe, jo jest w swoim domu
#5
Napisano 03 październik 2003 - 18:26
#6
Napisano 03 październik 2003 - 19:25
Ta gwara jest specyficzna
Wersja poznańska
(Ferdynand Głodzik)
Biniu i Eda
Biniu i Eda w jednej żyli chacie
Eda na dole a Biniu u góry
Biniu spokojny, nie naprzykrzoł się,
Eda wystworzoł cięgiem awantury
Stale coś tetroł, cięgiem trzaskoł Dźwiami
Gnoł kejtry, psyki, świgoł w nie pyrami
Rąbał i chycoł powyżej lamperii
Mało co Biniu nie dostał dylerii
Kiedy już Biniu nie mógł ścierpieć tego
Wtochnął do Edy i pado do niego:
Zlituj się Eda przestań hałasować,
Bo jeszczy ździebko i pęknie mi gowa
A na to Eda: Ty stary glajdusie
Nie tkej tu kluka bo jo żym jest u sie.
Biniu się wnerwił zamkł dźwi z drugiej strony
Poczłapał do się i siadł napuczony.
Zaś potem Eda po szychcie se chrapie
A od powały coś mu na kluk kapie
Wyprysnął z wyra i wtochnął na góre
Stuk puk zamknięto,
Szpycuje bez dziure
O słodkie drzewko! Połno wody w jadalce
A biniu z wędką siedzi se na pralce
Co robisz Biniu?
Ryby sobie łowię
Czy ty nie cierpisz?
Mnie kapie po głowie
A na to Biniu: ty stary glajdusie
Nie tkej tu kluka bo jo żym jest u sie.
Z tej opowiastki tako jest nauka:
Gdzie nie twój biznes tam nie wtykej kluka
Albo i inny moral się wygrzebie
Jak ty do kogoś
Tak on zaś do ciebie.
#7
Napisano 04 październik 2003 - 00:24
Pozdrawiam
Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych dni swego życia! Wracaj do nich ilekroć w twym życiu wszystko zaczyna sie walić.
#8
Napisano 04 październik 2003 - 07:29
Moze co najwylzej Ełgeniuszem ( Ł. Geniuszem)
mieszkalem dość długo w poznanskim, chociaz nie jestem rodowitym poznaniakiem i trochye z tymi "pyrami", "ryczkami" i innymi "retyntami" żylem na codzień. Dziś jużsiętak chyba nie mówi. Reszta to swoboda operowania słowem no i odrobina fantazji czy poczucia humoru.
Wojciech Młynarski mowil kierdyś ze sprawny tekściarz powinien obsłużyć każy rytm i każdy temat.
Dołoże jeszcze wersję matematyczną któą nadeslal mi Jan Szejko ze Stowarzyszenia Zywych Poetów (www.szp.w.pl)
Wersja matematyczna
Nadesłana przez Jana Szejko
Wektor i Wersor
Wektor i Wersor żyli w przedziale mierzalnym
Wektor w części dodatniej, a Wersor w ujemnej;
Wektor - spokojny, normalny i różniczkowalny,
A Wersor wariacje czynił niewymierne.
Ciągle całkował po swoim pokoju:
To pi, to sigma, punkt samostyczności,
Dzielił przez zero, mnożył nieciągłości,
Aproksymował, rachował do znoju.
Znosił to Wektor, nareszcie nie może;
Schodzi do Wersora i prosi w pokorze:
- Zmiłuj się waćpan, całkuj ciszej nieco,
Bo mi wyżej zera pola z figur lecą. -
A na to Wersor:
- Wtykaj nos w swoje własne równania!
Żadne twierdzenie mi nie zabrania!
Wektor przedział zamknął, w gradient się pogrążył
Zwrot zmienił na przeciwny i na górę dąży.
Gdy później Wersor leży w przekroju osiowym,
Z limesu mu spadają sferoidy na głowę!
Zerwał się z przekroju i dąży do zera.
Stuk! Puk! - Zamknięty przedział. Przez torus spoziera
I widzi... Cóż tam?!
W Wektorowym polu potencjał aż chlupie,
A Wektor z wędką siedzi na graniastosłupie.
- Co waćpan robisz?
- Skalary se łapię.
- Ależ, mośpanie, mnie z limesu kapie!
A Wektor na to:
- Wtykaj nos w swoje własne równania!
Żadne twierdzenie mi nie zabrania!
Z tego lematu wniosek w tym sposobie:
Jak ty Wektorowi, tako Wektor tobie.
#9
Napisano 04 październik 2003 - 10:36
#10
Napisano 04 październik 2003 - 13:04
Terminu nie określamy, wiec nie potrzeba się spieszyc.
Co do talentów to były kiedyś takie pieniądze.
Jeśli ktoś z uczestników zabawy zechce napisać kolejną wersję, będe mógł taką wersję zamieścic na mojej stronie interrnetowej - jesli oczywiście autor będzie sobie tego życzyl.
Mam pomysly na kolejne zabawy, ale to nastepnym razem.
#11
Napisano 30 styczeń 2004 - 23:17
Antek i Kostek w jednej żyli chałupinie
Antek na etażerce, Kostek w suterenie.
Antek, spokojny, zgodny, sztymowny
Kostek, to rychtyg huncwot frechowny,
Furt mu figle, wice i szpasy w głowie.
Istny rumel ten luntrus w chałupie robił:
Latał, skakał, trąbił, ryczał, rzechotał,
Omal szkitów, lofer jeden, nie rozcharatał.
Pydą machał w piernaty, aż fuzle leciały,
A bambetle i ferety w powietrzu fruwały.
Na placie w jadalce fajerki podskakiwały,
A trygle i topki po pawimencie się walały.
Kostek, wreszcie nie zdzierżył tego,
Obuł szlory, poszurgał do Antka i prosi go:
- Błagam, pofolguj sąsiedzie, pomiarkuj
Bo u mnie już dycht tyk odpadł w antrejce.
Antek mu na to, nie namyślajac się wielce
- Sznupa w topek i nie brawędź sąsiedzie,
Jestem w swojej sztubie i co zechcę zrobię.
Zmyrał Antek jak zmyty do siebie na etaż,
Nie pecował się i obmyślił knyf na rewanż.
Bladym świtem, Kostek jeszcze chrapie,
A tu z posowy coś mu na glacę kapie.
Wyskoczył z wyrka jak oparzony,
Leci na etaż do Antka wkurzony.
Puka, wali - drzwi zaketowane.
Patrzy przez dziurkę: linoilum dycht zalane.
Antek siedzi na krystku w samych badejkach
I Sztycą macha sobie jak wedką.
- Masz pan coś z deklem, coś nie sztymuje?
Jak gzub się sąsiedzie zachowujesz.
- Nie brawędź sąsiedzie, jestem w swojej sztubie,
Odrzekł Kostek z uśmieszkiem na sznupie.
Z tej opowiastki morał taki wypada,
Taki sąsiad dla ciebie, jaki ty dla sąsiada.
#12
Napisano 30 styczeń 2004 - 23:51
Nieustające.
Wygrzebałas stary temat, myślałem że już zapomniany.
Znalazłem w tym słownictwie elementy gwary poznańskiej i śląskiej.
Były momenty w tym tekście, że nijak nie jarzyłbym o co chodzi gdybym nie znał oryginału Fredry.
Do głowy by mi nie przyszło, że gwara bydgoska jest tak bogata i tak oryginalna.
Doceniam też Twoją fantazje literacką i inwencję.
Twoja wersja jest nie tylko dłuższa znacznie od oryginału, ale i bardzo barwna i dramatyczna w swej wymowie.
Ty sie marnujesz w tym necie
Bywam na Kujawach, bo stamtąd pochodzi moja żona, słyszę czasem od teściów jakieś takie "pozbadli" czy "niefrejny", ale takich osobliwości językowych jak w Tweoim takście nie słyszałem nigdy.
No widać Bydgoszczanie nie gęsi i też swój język mają
#13
Napisano 31 styczeń 2004 - 01:14
Zamiar napisania wersji bydgoskiej miałam już w momencie czytania zaprezentowanych nam tutaj przez Ciebie Fredzie, ale nie wiedziałam, czy sobie poradzę. Miałam w swoich zbiorach cudowną pozycję (niestety, ktoś pożyczył i nie oddał) naszego bydgoskiego pisarza, Jerzego Sulimy-Kamińskiego "Most Królowej Jadwigi", w której opisuje życie swojej rodziny i mieszkańców Bydgoszczy w latach międzywojennych. Wszystkie dialogi są pisane gwarą bydgoską i dzięki niemu się jeszcze zachowała, bo już rzadko się słyszy jakieś pojedyncze wyrażenia gwarowe.
Wczoraj w piątek, dzięki Piotrkowi - mojemu siostrzeńcowi, dotarłam do słowniczka zebranego przez autora "Mostu Królowej Jadwigi".
A było to tak: Piotrek pojechał do chorej babci na całodzienny dyżur. W rozmowie telefonicznej zdawał mi relację, jak przebiegły przedpołudniowe godziny...
- Jesteśmy już po obiedzie - powiedział Piotrek
- Sam ugotowałeś? - spytałam go
- Nie były w lodówce klopsy gotowane, ja tylko ziemniaki ugotowałem.
- Takie klopsy z warzywami? - pytałam dalej
- Nieee, takie z kubabami - odpowiedział Piotrek.
Rozśmieszyło mnie to niemal do łez. W pracy, większość wiedziała, że kubaba to ziele angielskie, ale ponieważ jedna z koleżanek myślała, że to liście laurowe, które u nas nazywamy bobkowymi , zaczęłam szukać w internecie, by rozwiać wszelkie wątpliwości i tym sposobem znalazłam Gwarowe wyrażenia bydgoskie, no i napisałam wieczorem tę wersję, podpierając się słowniczkiem.
#14
Napisano 31 styczeń 2004 - 09:27
Niektóre wyrażenia w Twoim wierszu przypominają mi gwarę kaszubską.
Całość brzmi oryginalnie
#15
Napisano 31 styczeń 2004 - 10:16
Miałam nadzieję, że mnie sprawdzicie, bo sama obawiam się, czy nie użyłam jakiegoś wyrażenia w nieodpowiednim miejscu, bo wielu już nie pamiętam, a nawet nie słyszałam.
W gwarze bydgoskiej wiele wyrażeń zapożyczonych zostało z języka niemieckiego (dawny zabór pruski), można się więc doszukać elementów gwary śląskiej i wielkopolskiej np. dycht, frechowny, sznupa,... ale wyrażenie rychtyg znane jest z różnymi końcówkami: rychtig, rycgtyk, rychtyś - w różnych regionach Polski. Za gwaryzmy miejskie Bydgoszczy uznaje się wyrażenia, takie jak: ferety, krystek, trygiel, kubaba,... które nie wykluczone, że mogą być znane nie tylko na Kujawach. O gwarze ziemi bydgoskiej na tle innych gwar znalazłam też, przy okazji kubaby artykuł Andrzeja S. Dyszaka <- tu kliknij.
#16
Napisano 31 styczeń 2004 - 13:51
Jest bardzo ciekawy i dość obszerny.
Poszukam czegos podobnego w gwarze poznańskiej.
Widzę duze podobieństwa z gwarą poznanską, ale są roznice, chociaz tez dają sie zauważyc nalecialosci niemieckie.
Nie podejmuję się zweryfikować tekstu pod względem poprawności słownictwa, bo języki gwarowe rządzą się swoimi prawami, czasem na bakier z elementarnymi zasadami gramatyki.
Trzeba tym językiem operowac, funkcjonować w nim zeby móc pisać w takim języku i ewentualnie oceniać jego poprawność.
Wykonalaś Basiu tytaniczną pracę.
Moze spróbuj przeslać swój wiersz do jakiejś regionalnej gazety?
A nuż wydrukują i zapłacą?
#17
Napisano 31 styczeń 2004 - 17:57
"Co komu do jemu a jemu do komu". Dopiero jednak przy stworzonej przez Barbarę wersji bydgoskiej, dostałem oczopląsu i dolna szczęka poszła mi niżej parteru. Wielką i dobrą wykonałaś pracę! :shock:
Ni ma co, trza bedzie wziąć sie pośladkiem za krzesło i napisać cosik po nasemu. ;-)
(wlos)
#18
Napisano 31 styczeń 2004 - 18:05
Rozbudzasz nadzieje
#19
Napisano 31 styczeń 2004 - 20:16
Władysławie, czekamy ...
#20
Napisano 31 styczeń 2004 - 20:55
Fredrowski Paweł i Gawel to pewien kanon.
wyrazić to językiem gwarowym to coś nowego.
Rozpocząłem ten temat mając kilka "gotowców"
Wersja żydowska, czy śląska funkcjonują w jakimś nieformalnym obiegu.
Matematyczną napisał zaprzyjaźniony poeta z internetowego Stowarzyszenia Żywych Poetów. Poznańską napisalem sam, Basia dołożyła Bydgoską. Władysław zapowiada własną (małopolską? - ciekawy jestem, ten jezyk powinienem troche znać z autopsji).
Może będzie ktoś następny?
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych