Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Moje wakacyjne miejsce


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
29 odpowiedzi w tym temacie

#1 blue

blue

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 336 postów

Napisano 10 sierpień 2003 - 20:01

Moja Francja była leniwie senna i opustoszała, pełna otwartej przestrzeni, rozległych pól i ciągnących się po horyzont upraw słoneczników i kukurydzy. Rozpalona słońcem, bezwietrzna, pozbawiona jakiegoś charakterystycznego zapachu i przez to niepełna, jakby była jedynie namalowaną dekoracją. Błękitno-słomkowa. Oglądana zza szyby. Była chłodnym dotykiem muru starego kościoła, falującą powierzchnią posadzki wyżłobionej przez pokolenia pielgrzymujących wiernych. Fascynowała i budziła niedosyt. To tylko tyle? Wystarczy wsiąść do auta lub samolotu i już? Wąskie uliczki, zatrzaśnięte okiennice, miasteczka jak wymarłe, opuszczone filmowe fasady. I tętniący życiem obóz pełen wielojęzycznego gwaru.
  • 0
Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto.

#2 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 11 sierpień 2003 - 07:19

Witaj Blue w tym dziale. :)
Muszę przyznać że bardzo poetycko to opisałaś, Podoba mi się to. :)
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#3 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 11 sierpień 2003 - 19:42

Mnie też bardzo spodobał się opis i obserwacje Blue.

Ale Ciebie Skangurku też witam po wakacyjnej przerwie :-D :D miło, że jesteś :-D :D
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#4 blue

blue

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 336 postów

Napisano 12 sierpień 2003 - 20:06

w związku z takim przyjęciem chyba wypada pisać dalej...
  • 0
Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto.

#5 rrybka

rrybka

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 729 postów

Napisano 12 sierpień 2003 - 21:26

... koniecznie Blue koniecznie musisz pisać :D :-D bardzo proszę :D
  • 0
rrybka nigdy nie tonie

#6 blue

blue

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 336 postów

Napisano 13 sierpień 2003 - 19:39

Francuzi mieli wiele szczęścia i wykazali ogromną umiejętność przewidywania – w ciągu wieków rzadko toczyli wojny na własnym terytorium, nie przeżyli chociażby czegoś takiego jak potop szwedzki. Inaczej by to wszystko wyglądało... Zawsze podobały mi się małe miasteczka, tam jakże różne od polskich! U nas wiele zostało w czasie wojny doszczętnie zniszczonych, zrównanych z ziemią, zdegradowanych do statusu wsi. To wszystko miało swój urok, lecz jednocześnie muszę przyznać, że Polski wcale nie uważam za brzydszą – jest po prostu inna. Tyle, że z daleka od domu zdarza się nam odczuwać, jak przepływa przez nas nieśmiertelność...
Podobno w miejscach o wielowiekowej tradycji człowiek czuje się maleńki. Może dotyczy to Egiptu z jego kilkoma tysiącami lat, ale nie tamtych miejsc. Francja z jej tchnieniem wieków pozwala zachować dystans, porywa, ale... leżąc pod karłowatym dębem na spalonej trawie nie czujesz jej zapachu. Nawet Nigel Kennedy nie brzmi inaczej.
  • 0
Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto.

#7 blue

blue

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 336 postów

Napisano 23 wrzesień 2003 - 22:25

zapraszam wszystkich do opisywania swoich wypraw!!!!!!
  • 0
Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto.

#8 blue

blue

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 336 postów

Napisano 27 wrzesień 2003 - 14:29

Co się dzieje? Nikt nie chce się podzielić swoimi wrażeniami z jakiegoś wyjątkowego lub całkiem zwyczajnego miejsca?! Nie wierzę!!
  • 0
Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto.

#9 Liwia

Liwia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 540 postów

Napisano 30 wrzesień 2003 - 11:39

Każdego roku w czerwcu, gdy wielkimi krokami zbliża się przesilenie wiosenne do mnie niczym bumerang wraca marzenie. Wraca, choć wydawałoby się, że nie powinno, gdyż już dawno zostało spełnione.
A wszystko zaczęło się z górą 20 lat temu, gdy jako mała dziewczynka, która panicznie bała się ciemności i nie lubiła chodzić wcześnie spać, usłyszałam opowieść o mieście, gdzie słońce nigdy nie zachodzi. Wydawało się to nierealne, ale niezwykle fascynujące. Stopniowo odkrywałam, że białe noce istnieją, że można je podziwiać latem za kołem podbiegunowym. W końcu wyszło na jaw, że najpiękniejsze bywają w Petersburgu nad brzegami Newy. A gdy do tych rojeń wplotła mi się twórczość Puszkina, Dostojewskiego.. balet i Ermitaż, wiedziałam, że kiedyś tam dotrę.
W końcu nadarzyła się okazja do wyjazdu. Radości nie było końca. Już pierwszego wieczoru pobiegłyśmy w koleżanką na spacer nad Newę. Musiałam naocznie przekonać się, że rzeczywiście w tych dniach słońce nie opuszcza nieba. Niby wiedza zdobyta na lekcjach geografii wszystko wyjaśniała, ale jakoś wyobraźnia miała wyraźne kłopoty, aby pojąć takie zjawisko. To, co tej nocy zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze marzenia. To obłędna uczucie, gdy siedzisz na ławeczce i czekasz na zmierzch, a tu nic takiego nie następuje. 23.00 jasno... 24 dalej jasno. 1-sza w nocy cały czas dzień. Dopiero o 1.45 robi się szarawo... Ale nie wszędzie. Na północy wydaje się, że podziwiamy zachód słońca, niebo przybiera pomarańczowo złoto czerwoną barwę. W mózgu rodzi się złośliwa myśl, a jednak zachodzi... Ale to trwa tylko chwilkę... Stopniowo z prawej strony mocne barwy zachodu zaczynają blednąć i pastelowieć. Coś jakby zachód słońca, które nie znikło całkiem za horyzontem, przeradzał się we wschód. Tak spokojnie, delikatnie, bez patosu i nocnej czerni. Kolory robią się delikatne i rozświetlone... z takiej kilku sekundowej drzemki budzi się dzień... I całe to widowisko rozgrywa się tylko z jednej strony nieba. Druga w tym czasie jest szarawo fioletowa... o 2.15 znów wraca jasność...
Tamtego lata jeszcze kilka razy nocą chodziłyśmy nad Newę, siadałyśmy na nabrzeżu i podziwiały niebo nad Wyspą Wasilewską i twierdzą Piotra I oraz promienie zachodząco budzącego się słońca odbijające się w oknach Pałacu Zimowego. Stopniowo jednak zachód słońca wydłużał się, a wschód oddalał od zachodu. Znów pojawiła się noc... z każdą dobą dłuższa i głębsza... Do czasu, gdy w grudniu prawie całkowicie zagości na niebie... Ja zaś zaczęłam marzyć o zorzy polarnej...
Ps. Blue, przepraszam... Obiecałam Ci te ten tekst dawno temu, ale jakoś nie miałam weny, aby go napisać....

Pozdrawiam
Liwia
  • 0

#10 Liwia

Liwia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 540 postów

Napisano 30 wrzesień 2003 - 11:51

Petersburg... Chwilę po wyjściu z pociągu zobaczyłam mocno przykurzone i zaśmiecone miasto. W autobusie naprzeciwko siedziała kobieta chora na gruźlicę, a obok zapity siniak. W domu, w którym mieszkałyśmy, z jednego 200 metrowego mieszkania towarzysze - komuniści i będący na ich usługach architekci zrobili 8 klitek przeznaczonych dla ludzi pracy socjalistycznej, żyje w nich około 30 osób. Jest tam dwie toalety i jedna łazienka... mało pociągający widok. No i kuchnia... Jedna na te wszystkie rodziny. Stała w niej 8 kuchenek i jeden zlew, ściany, jak i w łazience, nie malowane od blokady Leningradu w 1944, a płytki PCV poukładane na podłodze już dawno zapomniały, że kiedyś były przyklejone do cementu. Ludzie mieszkający w takich warunkach są zimni i tak sztywni, że nie chce im się nawet mówić sobie Dzień dobry. Ulice w centrum miasta noszą ślady swej dawnej świetności. Wspaniała secesja! Każda kamienica inna w formie i kolorze. Ale tylko na głównych ulicach odnowione. Reszta brudna, obdrapana i czeka w kolejce na remont. Gdy spacerowałyśmy ulicami prawie z każdej bramy czuć kibelkiem, z klatek zaś wysypuwały się sterty śmieci. Przy tym odniosłam wrażenie, że większość chodzących po mieście Petersburżan, bez względu na porę dnia i płeć, idąc pociąga z butelki, przy 30 stopniowych upałach, piwo. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu pijanych ludzi równocześnie. To wszystko sprawiało autentycznie przygnębiające wrażenie. Cały czas zastanawiałam się, jak można żyć w takich warunkach i nie próbować czegoś zmienić. Niestety musiałam z tymi wątpliwościami uporać się sama, z tubylcami nie można było próbować dyskusji, bo tam wszystko jest najlepsze, najpiękniejsze i najwspanialsze w mirze. Oni jeszcze cały czas mają tak paskudnie imperialistyczne ciągoty, że chwilami aż czułam, jak furie mnie gnają i miałam ochotę kląć siarczyście. Nawet przewodnicy w muzeach pozwalają sobie na wycieczki w stylu: w czasach, gdy ziemie polskie, fińskie, ukraińskie, czeskie, rumuńskie i bułgarskie wchodziły w skład naszego imperium, wszystkim wiodło się dobrze; teraz... Nie wiedzieć czemu rzucają na nas obelgi! Gdyby nie to, ze udawałam tubylca i zapłaciłam tylko 1/10 obowiązującej mnie ceny za bilet, prawdopodobnie wywołałabym incydent międzynarodowy i dać komuś w twarz mówić, co o tym myślę.
Równocześnie jest tam jednak mnóstwo rzeczy, które potrafią człowieka zauroczyć.
Petersburg jest ślicznie położony nad zatoką fińską. Przepływa przez niego kilka malowniczych rzek i rzeczułek. W dodatku, aby osuszyć błota, na których Piotr I umyślił wybudować miasto, stworzono kilkanaście kanałów, które efektownie zabudowywano. Teraz jest tu cały szlak wodno - komunikacyjny, którym można pływać i zwiedzać miasto. Nie na darmo kiedyś nazywano miasto Wenecją Północy, z tą tylko różnicą, że tu nie czuć zapachu wody. A jakie bogactwo mostków, różne kształty, kolory i ornamenty. Tylko się zakochać i iść na spacer ich szlakiem. I to najlepiej czerwcową nocą...
Tu jest wspaniale jeszcze z jednego powodu... Teatry!!! One są fascynujące. Zafundowałyśmy sobie maraton kulturalny, 7 przestawień pod rząd. Opera, teatr, koncert, balet, teatr, balet, koncert. Najpierw z przedstawienia teatralnego wyszłam "z miną szczęśliwego wariata" bo udało mi się posłuchać śpiewającego, niestety nie Piosenkę Muszkieterów, Michaiła Bojarskiego. Potem powalił mnie facet grający główną rolę w sztuce Las, niestety nie udało nam się kupić programu do przedstawienia, więc nawet nie wiem, do kogo wzdychałam. Już dawno nie widziałam aktorstwa na takim poziomie. To jeszcze bardziej ugruntowało moją miłość do rosyjskiego teatru.
Mistrzostwo przedstawień muzycznych też nie podlega dyskusji. A już balet Don Kichot powalił mnie na łopatki. Szczególnie drugi akt, przedstawiający bohatera w królestwie Sabinek pozostawił niezapomniane wrażenie. Tancerki prezentowały układy, które w jakiś dziwny sposób wydawały mi się znajome. Wrażenie to potęgowały jeszcze kolory ich sukienek - pastelowy róż, błękit, krem, żółć. Im mocniej wpatrywałam się w scenę, tym bardziej byłam pewna, już gdzieś to widziałam. W pewnym momencie na środku parkietu pojawiła się drobna dzieweczka w błękitnej, prawie białej kreacji i zakręciła piruecik. W tej chwili wszystko stało się jasne. Cały akt sprawiał wrażenie zmieniających się obrazów Degas'a. Malarstwo na scenie... Cudowne!!!! Dobrze, że było to nasze ostatnie przedstawienie tamtego sezonu, po czymś takim przez długi czas już nic nie byłoby w stanie zachwycić mnie.
Petersburg to także kościoły i pałace. Te pierwsze w większości są tak łacińskie, że czasami miałam wątpliwości, czy to jest rzeczywiście cerkiew, a nie jakiś kościół w Paryżu, czy Bolonii. Jedynie Spas na Krowi wyglądała po rosyjsku, a była tak śliczna, że aż nierealna. Cudo!!! Trochę bajeczna, a może bajkowa? Niczym zamek kniazia z rosyjskich kreskówek.
Przepychu zamków i pałaców chyba nie potrafię opisać... Peterhof, który jakiś Angol nazywał Peterhall; Pawłowsk, Carskie Sioło... Bogactwo takie, że dech zapiera. Złota ilości niezmierzone, czasami, zwłaszcza w Carskim Siole, czułam się jak w pałacu króla Midasa. Bramy, stiuki, ściany, sufity, kopuły. Wszystko złote... Ma się wrażenie, że za chwilę cała ta potęga zwali się człowiekowi na głowę. Marmuru różnych rodzajów i kolorów tony... Aż dziw, że tego wszystkiego nie wciągnie ziemia w tak podmokłym, bagnistym gruncie. Turkusy sprowadzane z Afganistanu, malachity z Gruzji, diamenty, szafiry i szmaragdy nie wiem skąd, ale są i to sporo. Nawet żyrandole zamiast z kryształu robiono tu z ametystu. A wszystko sztuczne, zimne i bardzo napuszone. Jedynie pałacyk Josupowa sympatyczny, urządzony niezwykle gustownie i ze smakiem, wzbudzał chęć zamieszkania w nim, choćby na kilka dni. I żal tylko, że tam właśnie zabito Rasputina. To skutecznie powstrzymywało przed snuciem nierealnych marzeń. No i oczywiście Pałac Zimowy, w którym teraz mieści się główny gmach Ermitażu. Wnętrza rewelacyjne, a zbiory rewelacyjne. Żal, że nie było czasu, aby je dokładnie obejrzeć.
Na koniec muszę przyznać, że miasto jest pełne kontrastów: nędza i bogactwo, brzydota i przepych, brud starych i piękno odnowionych uliczek. Wszystko to robi oszałamiające wrażenie.
Wracając do Polski, w pociągu czytałam legendy o Petersburgu i tam znalazłam anegdotę. Caryca Katarzyna, gdy ukończyła swój pałac w Carskim Siole, dumna ze swego dzieła chciała go wszystkim pokazać. Zaprosiła przebywających aktualnie w mieście posłów, dostojników państwowych, dwór i osobiście ich oprowadzała. Wszyscy zachwycali się pięknem miejsca i dzieła władczyni i chwalili jej smak - czytaj brak gustu. Tylko jeden poseł francuski nic nie mówił, a nawet robił dziwne miny. Po kilku godzinach takich oględzin, Katarzyna nie wytrzymała i sama zapytała go, jak mu się podoba. Ten, jak to Francuz, wykpił się komplementem, odpowiedział:
- Wszystko jest cudowne, tylko brakuje mi tutaj jednej rzeczy.
- Czego?
- Gdzie jest futerał, w którym można byłoby ukryć to cudo?
Petersburg jest właśnie takim jajkiem Faberge'ego, zapakowanym w stary, znoszony skórzany futerał, który ktoś zostawił na wysypisku śmieci. Ale ani brzydota futerału, ani zapach miejsca w którym go zostawiono nie odstraszają zapaleńców, chętnych do podziwiania jego zawartości... Ja też każdej wiosny marzę, aby wrócić tam na przełomie czerwca i lipca jeszcze choć raz w życiu....

Pozdrawiam
Liwia
  • 0

#11 Skangur

Skangur

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 849 postów

Napisano 30 wrzesień 2003 - 18:22

Liwio,
Powiem w jednym zdanieu. No może w dwóch ;)
W 1976 roku tam byłem ( chć zimową porą :( ) i "Stolicznoją" piłem.
Widziałem prawie tyle co TY, ale tak pięknie i w tak interesujący, czarujący sposób, nie byłbym wstanie tego opisać.
No, dziewczyno, powiem że marnujesz telent :-D

Obie z niebieską potraficie malować obrazy słowami
  • 0
Skangur
Dla świata jesteś nikim,
ale dla kogoś możesz być całym światem.

#12 Dolores

Dolores

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 126 postów

Napisano 01 październik 2003 - 15:58

Obie z niebieską potraficie malować obrazy słowami


Dołączam się do słów napisanych przez Skangur......nie potrafiłabym lepiej tego określić.

Dzięki Waszym opisom czułam, jak razem z Wami przebywam w tych miejscach.....aż dech zapiera w piersiach.

Chciałabym napisać wiecej o moich wrażeniach po Waszej lekturze, ale zachwyt i uczucie chodzącej gęsiej skórki po całym ciele, odebrał mi mowę :oops: a z głowy wypadł cały zasób polskiego słownictwa.

Pozdrawiam obie wspaniałe Panie pisarki.

Czekam na dalsze opowieści...
  • 0
Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia...

#13 blue

blue

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 336 postów

Napisano 08 grudzień 2003 - 18:59

W te zimne dni, może ktoś opowie o ciepłych promyczkach slońca...
  • 0
Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto.

#14 Liwia

Liwia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 540 postów

Napisano 24 wrzesień 2004 - 21:28

Fakt, Praga jest piękna i magiczna...
Pełna
*zegarów odmierzających czas inaczej dla zabieganych mieszkańców, a inaczej ... wolno i romantycznie dla zauroczonych turystów...

* sympatycznych maleńkich, jakby mieli w nich zamieszkać krasnale, domków, w których kobiety z wypiekami na twarzach wybierają sobie jakieś jubilerskie cudeńka...

* uroczych zaułków, w których zagnieździły sie maleńkie kawierenki...

* gotyckich kościołów, których piękno poraża odwiedzającego
Dołączona grafika

Dołączona grafika

Dołączona grafika
Wnętrze katedry św. Wita

* z niezapomnianym mostem Karola...

* i dzielnicą żydowską z... już sama nie wiem, ile synagog sie tam mieściło i starym cmentarzem, na którym znajduje sie grobowiec wielkiego rabina Liwa ben Becalel (zwanego rabbim Löw zmarłego w 1609 roku, według legendy stworzył on i ożywił Golema). Legenda głosi także, że modlitwy zostawione, na płycie tego grobowca i przyduszone małym kamyczkiem, zawsze zostają wysłuchane.
Dołączona grafika

Pozdrawiam
Liwia
  • 0

#15 tomaszek

tomaszek

    Gawędziarz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPipPip
  • 827 postów
  • Skąd:wyspa Wolin

Napisano 24 wrzesień 2004 - 22:26

tak,praga jest piękna,Ale tez zatłoczona,pragę mozna wiele razy zwiedzac,a zawsze jakis nowy szczegól sie zobaczy,powiem wam,ze na mnie duze wrazenie zrobiła wrocławska starówka.
Moze wieksze niz praska starowka.
  • 0
Eunuch i krytyk z jednej są parafi....obaj wiedzą jak trzeba-żaden nie potrafi. (Boy-Zeleński)

#16 Andrea

Andrea

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 118 postów

Napisano 24 wrzesień 2004 - 22:32

A propos rabbiego Löw... Jak się wychodzi z Praskiej Narodnej Knihovny (czyli po polsku po prostu Biblioteki Narodowej) w kierunku Starego Miasta, czyli w przeciwna stronę niż Most Karola, stoi sobie budynek jakiegos urzędu (nie pamiętam jakiego). Został on ozdobiony kilkoma udanymi rzeźbami a na szczycie jego dachu jest też przedstawiony rabbi w momencie gdy przyszedł do niego Anioł Śmierci w kwiatach. Wedle legendy rabbi przechytrzył śmierć i nie miała do niego dostępu. Bowiem był to bardzo mądry człowiek, obeznany w magii i alchemii i innych sferach tajemnych (Praga zresztą słynie z takowych tajemniczych postaci). I żył sobie Löw i żył, a śmierć medytowała jak do niego podejść. Używała róznych sztuczek, ale rabbi zawsze ja wypatrzył i śmiał się z tego, co chciała mu zrobić. Przeżył bardzo wiele lat... I oto znowu nadchodziły jego urodziny, które zawsze spędzał w gronie rodziny. Jego ukochana najmłodsza wnuczka narwała dla niego kwiatów. I oto śmierć wpadła na genialny pomysł - ukryła się w bukiecie. Uradowany starzec przyjął kwiaty z rąk dziewczynki i wciągnął w nozdrza ich upojny zapach. Zarazem nabrał w płuca ducha Anioła smierci. I padł martwy...
  • 0
W każdym geniuszu jest odrobina szaleństwa

#17 Liwia

Liwia

    Sufler

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPipPip
  • 540 postów

Napisano 24 wrzesień 2004 - 22:46

Andre, to piękna legenda... nie znałam jej :oops:

Pozdrawiam
Liwia
  • 0

#18 Andrea

Andrea

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 118 postów

Napisano 24 wrzesień 2004 - 22:53

No i jeszcze jedno. Praga tak naprawdę nie ma jednego Starego Miasta. W skład tzw. starej Pragi wchodzą Hradczany - rezydencją królewska i przepiękną gotycką katedrą św. Wita (swoją drogą zamek zdecydowanie lepiej by wyglądał gdyby nie działalnośc Austriaków, za czasów ich panowania. Widocznie pozazdrościli!). Katedra stoi na funamentach preromańskiego kościoła pod tym samym wezwaniem zakłądanego jeszcze przez św. Wacława na pocz. X w.! Tuż obok zaś stoi klasztor św. Jerzego. Ten kościółek, trochę przebudowany wprawdzie z zewnątrz, jest w środku romański (był w pierwotnej formie wybudowany również na pocz. X w.), pochowano tam pierwszą chrześcijańską księżnę Ludmiłę, która kazała zamordować jej własna synowa.
Z Hradczan możemy się udać na częśc zwaną Mala Strana. Sa tu okazałe ambasady, cudowne ogrody - a propos tych ogrodów, jak się idzie ulicą wcale ich nie widać. Mieszczą się wewnątrz okazałych dziedzińców i sa to prawdziwe cuda! Z tej części można się jeszcze pzremieścić na niewielką wysepkę nazywaną Praską Wenecją!
Następnie Mostem Karola możemy się skierować na Stare Miasto z ratuszem i tym zegarem, który Ela wkleiła na zdjęciu (który skąłda się z ruchomych fugurek), oraz ogromną rzeźbą przedstawiającą Husa.
Następnie mamy Nowe Miasto, które nota bene tez jest stare! Chodząc po nim można podziwiać masę urokliwych kamieniczek. Można też się zadziwić, bo w pewnym momencie na końcu takiej uliczki wyrasta romańska rotunda (której nie ma w żadnych przewodnikach polskich). Zarówno Nowe i jak i Stare Miasto jest jednak przede wszystkim barokowe, pojezuickie. Z Klementinum, w którym mieści się biblioteka z czeskimi skarbami książkowymi (jest co pooglądać!).
Stąd możemy się udać na Josefov, czyli dawną dzielnicę żydowską. Też warto pooglądać, gdyż jest tu gotycka synagoga, najstarsza w Europie srodkowej. Podobnie jak żydowski cmentarz. Synagog jest tu bodajże pięć. Najpiękniejsza nazywa się synagogą spanielską (czyli hiszpańską) i jest zdobiona motywami arabskimi (sic!). Jedyny mankament tej części to fakt, że bilety sa tu okrutnie drogie. No ale nie wypada się w tym przypadku dziwić. Jeszcze a propos zabytków żydowskich w Czechach - jest ich tu wyjątkowo dużo, bo chociaż hitlerowcy wszędzie niszczyli skrupulatnie wszelkie śladu jude tu pozostawili. A nawet wzbogacili to co było, zwożąc pamiątki żydowskie z całej okupowanej Europy. Miało tu bowiem powstać coś w rodzaju rezerwatu kultury żydowskiej.
Ale to jeszcze nie wszystko jeśli chodzi o starą Pragę. Jest jeszcze Vyszehrad - z romańską rotunda i tzw. łażniami Libuszy. Libusza jest legendarną założycielką Pragi. Wg Kosmasa stała na tej skale i wieściła, że widzi miasto ogromne, sławą gwiazdy przewyższające. No i nie tylko stała... Inna legenda mówi, że z tejże skały zrzucała swoich kochanków. Jak jej się znudzili...
No i to by było w skrócie o Pradze. Może jeszcze kiedyś cos napiszę, bo to jedno z moich ulubionych miast.
  • 0
W każdym geniuszu jest odrobina szaleństwa

#19 Andrea

Andrea

    Mruk

  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 118 postów

Napisano 25 wrzesień 2004 - 11:31

A propos Pragi... zapomniałem o najważniejszym. PIWO!!!!! I wcale nie chodzi mi o to, że jest go wszędzie pełno i jest tanie. Teraz mam na myśli coś absolutnie pierwsza klasa. W Pradze istnieją takie mini-browarki, które obsługują jedynie jedna knajpkę. To znaczy raczej knajpa jest po to żeby degustować to co wyprodkują w browarze. Piwa stamta nie mozna kupić w żadnym sklepie. Jest dostępne tylko tam na miejscu. Oczywiście można też kupić na wynos, bo jest mini-sklepik. Sprzedają nawet w takich ogromniastych butelkach wielkości beczki!!! A smak... no po prostu nie porównywalny z niczym. Każdy z tych browarków ma jakies specyficzne receptury i tradycję średniowieczną. Polecam np. knajpke - browar "U Fleka"... cos pięknego!!! Znajduje sie na Nowym Mieście...
  • 0
W każdym geniuszu jest odrobina szaleństwa

#20 Kati

Kati

    Podpowiadacz

  • R.I.P.
  • PipPipPipPipPip
  • 279 postów

Napisano 01 październik 2004 - 22:56

kochani ja juz niedługo tez bede w Pradze i zwiedze to wszystko co opisaliscie i ja równiez swoje wrazenia Wam opowiem a teraz chciałabym napisac kilka słow o Nicei miescie na Lazurowym Wybrzezu, które kiedys miałam okazje zwiedzac :D :D :D


1 dzien z wycieczki 12 do Nicei, w której brałam udział 2 lat temu:
Wtorek 21 sierpnia 2002r
Noc w autokarze nie należy do najprzyjemniejszych, i tym razem tak było :cry: obudziłam się o 7 rano cała obolała. Dopiero ok. 10 byliśmy we Francji, widoki były przepiekne. i wynagradziły nam niewygody podrózy 8) 8) . Wydawało mi się ze obudziłam się w jakims cudownym miejscu. :-P :-P Miasteczka przez które przejezdzalismy były połozone na skałach, woku których znajdowala niesamowita, zielen pomimo upalu, wygladala swieżo a wstd niej cudowne ogrody, z tysiacami kwiatów, i ptaków. Na dole rozposcierało się bezkresne, mieniace się róznymi odcieniami błekitu Morze Sródziemne, po prostu dech zapierał ten piekny widok. :) :) :)
Po 11 dojechalismy do malenkiej miejscowosc Eze. Znajdowała się tam jedna z wytworni perfum „Fragonard”. Całej naszej wycieczce rozdano specjalne kody dzieki którym moglismy zwiedzic ta fabryke perfum :shock1: Pokazano nam z czego i jak robi się poszczegolne rodzaje wod toaletowych mydelek szamponów było to bardzo interesujace. :lol: Po pokazie można było zakupic rozne rzeczy. Mój brat kupił dla swojej dziewczyny 5 miniatuerowych rodzajow perfum, :D za 21 ero, czyli ok. 100 zł ( w tamtym rozliczniku), ja również kupilam te perfumy :-D . Nastepnie poszlismy zwiedzac miasteczko, które było połozone na wzgórzu. Szlismy cały czas w góre po kamienistych drogach, 8) zadziwiło mnie to ze w skałach były wyzłobione normalne mieszkania, których zyli mieszkancy Eze. Na samym wzgórzu miasteczka znajdował się zabytkowy drewnianuy Kosciół z XIVwieku. Po straszliwym upale który był, chłod w Kosciele był orzezwieniem dla nas. 8) Naokoło starówki miasta rozciagały się przesliczne ogrody pelne kwiatow, całe miasto otaczal mór z którego było widac morze. (ok) Az zal było opuszczac to miejsce. Schodzac już do autokaru odkrylismy niesamowita fontanne z której tryskała prawdziwa woda rózana. Każdy z nas obmył się nia troszczeczke i pózniej cały autobus niesamowicie pachniał :lol: . Ok. 14 byliśmy w Nicei najpierw pojachalismy do hotelu Dante a nastepnie do Lokarno, nasze miejsce zamieszkania przez 9 dni :P . Z zewnatrz hotel bardzo ładny ale pokoje były takie sobie jak na 3 gwiazdki niezbyt nam się podobał ale tam mielismy jedynie nocowac, no i najwazniejsze ze była klima :twisted: mieszkalismy na 3 pietrze w pokoju 26 a dziewczyny w 30, znowu nie obok siebie.Ok. 17 poszlismy wszyscy razem zwiedzac Niceę. Jest to miasto typowo turystyczne, niemniej jednak podzielone na 2 strefy. Na poczatku naszego wyjazdu pilotka prosiła by nie wychodzic poza strefe turystyczna bo może być niebezpiecznie. Nicea ma najdłuzsza promenade w Europie liczy sobie 8 km. Najpierw wybtralismy się na plaze jest kamienista i trzeba uwazac jak się chodzi nie jest to łatwe i przyjemne. :? :? Nastepnie zdecydowalismy się pójsc Promenada De Aglze do portu jachtowego ok. 3 km. Znowu wydawało mi się ze jestem w innym swiecie. Wszedzie pełno ludzi usmiechnietych twarzy, róznorodnosc niespotykana gdzie indziej. Po jednej stronie hotele najrozniejsze od wspanialych i pieknych po skromniutkie ale tez majace swój urok :-P . Po drugiej stronie morze i nieustajacy jego szum to jest cudowne ze mogę znalezc się w takim miejscu pomyslalam sobie, i cale zmeczenie od razu mi przeszło. :lol: W koncu dotarlismy do portu jachtowego, robił niesamowite wrazenie. Stały tam najrozniesze jachty i jachciki wszystkie bardzo piekne, i pod róznymi flagami, az się chciało ruszyc w jakas podroz 8) , a na pomoscie niezle hustalo co nam sprawilo niezla frajde :D :D . Wrocilismy ta sama droga, ok. 20. Nastepnie poszlismy z calym naszym dobytkiem na kolacje do dziewczyn one miały wiekszy pokój i stół. (BB) Już na luzie zaczelismy wspominac nasza podroz, (B) smiac, grajac w kosci, byłam szczesliwa ze namówiłam ich na ta wycieczke i jednoczesnie ciekawa wszystkich atrakcji które nas czekały :oops: :oops:. zakończylismy nasze spotkanie grubo po 24 a ja nawet nie wiem kiedy zasnełam taka byłam padnieta (E)
Kochani mam nadzieje ze Was nie zanudziłam jak to było ciekawe mogę dopisac ciag dalszy :D :D Pozdrawiam
Kati

  • 0
Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych