Chciałabym napisać opowiadanie, [...] I do tego potrzebuje szczegółowych informacji o ówczesnych realiach, by opowiadanie było wiarygodne i - jak by to ująć - nie ośmieszało nikogo.
Znasz język angielski na tyle dobrze, żeby samodzielnie czytać obszerme materiały źródłowe (raporty o działaniu instytucji dla "upadłych kobiet", książki akademickie na ten temat)?
Pytam, bo bez tego w ogóle nie ma co mówić o "szczegółowych informacjach", które uczynią Twoje opowiadanie "wiarygodnym". Ba, ja bym sobie raczej odpuściła taki temat nawet pomimo tego, że jestem filologiem - bo nie byłam w Irlandii, więc moja wiedza - choćby i z najlepszych książek - będzie właśnie tylko książkowa.
Jest jeszcze kwestia np. wiedzy psychologicznej - jak działa i na czym polega przeciwstawianie się presji otoczenia.
* * * *
Bardzo ogólnie o sytuacji w Irlandii wiem mniej więcej tyle:
1. Kobiety, o które Ci chodzi, nie trafiły w Irlandii „do klasztoru” (nie zostawały zakonnicami). Trafiły do różnego rodzaju domów dla „upadłych kobiet", z których część była prowadzona przez klasztory (część przez państwo, część przez inne grupy religijne, część przez osoby prywatne).
2. Dziewczyny / kobiety były tam odsyłane przez rodziców lub opiekunów prawnych, a niekiedy nawet przez sądy (w ramach zamiany kary więzienia na coś takiego).
3. Z tego co wiem, nie ma zbyt wielu porządnych opracowań na ten temat, bo rząd Irlandii nie ujawnił żadnych szczególnych informacji na ten temat, podmioty prowadzące te instytucje też nie. Wiem o jednej publikacji naukowej na temat tego całego systemu, ale nawet nie wiem, na ile jest dobra: Smith J. „Ireland’s Magdalen Laundries and the Nation's Architecture of Containment”, 2007 University of Notre Dame Press.
4. Pojawiają się szacunki, że do takich instytucji trafiło w ciąg całego XX wieku od 30 000 do 50 000 kobiet, ale oficjalny raport dotyczący niektórych z tych instytucji podawał, że nie ma możliwości ustalenia liczby kobiet, które były w tych instytucjach, bo nie ma jawnych spisów mieszkanek.
5. Z tego, ile kobiet trafiło do takich instytucji nie da się wywnioskować, ile z nich mogłoby być przymuszanych do oddania dziecka do adopcji Najpierw trzeba by ustalić ile trafiało do takich instytucji będąc matkami, a ile nie. W przypadku matek dosyć standardową praktyką (tak instytucji państwowych, jak i religijnych), było przyjmowanie ich do domów dla matek z dziećmi (Mother & Baby Home), a potem odsyłanie dziecka w inne miejsce, gdy ukończyło dwa lata - matka natomiast była posyłana do pracy. Mogło to oznaczać odesłanie dziecka do instytucji państwowej (np. Industrial School), a mogło oddanie do adopcji.
6. Nie spotkałam się z żadnymi wiarygodnymi informacjami o tym, czy kobiety zmieniały zdanie i skutecznie wstrzymywały adopcję, jeśli już się na nią zgodziły. Po pierwsze, byłoby to pewnie trudne z przyczyn praktycznych – jeśli kobieta trafiała do takiej instytucji, to raczej dlatego, że rodzina nie akceptowała jej dziecka. A do 1973 roku Irlandia nie przewidywała żadnej opieki społecznej dla niezamężnych matek. Byłby więc pewnie problem z zatrzymaniem tego dziecka, jeśli wszyscy wywierali presję, żeby dziecko oddać do adopcji (kobieta jest niezamężna, czyli ojciec dziecka ma ją "w poważaniu", rodzina nie akceptuje ciąży, państwo nie zapewnia opieki - z czego ona ma to dziecko utrzymać?)
Ale jeśli by się udało kobiecie cofnąć podpisanie decyzji o oddaniu do adopcji, to mało prawdopodobne, żeby po tym zostały jakieś zapisy i dowody, przynajmniej jawne. Nawet zapisy o dokonaniu adopcji w tamtych latach są tajne w Irlandii i ujawniane tylko na wniosek sądu. Tym mniej prawdopodobne, żeby jawna była informacja o „zatrzymaniu dziecka”, bo z punktu widzenia prawa nic się właściwie nie stało.
Podstawowe źródło - raport o zasadach działania tzw. Magdalen Laundries, czyli pralni, w których zatrudniano "upadłe kobiety" w ramach ówcześnie pojmowanej "resocjalizacji". Oczywiście po angielsku.
Użytkownik Boginka edytował ten post 02 wrzesień 2016 - 15:29