Mówi się, że spokój zaczyna się tam, gdzie kończy się ambicja. Moja była kiedyś bardzo wielka, ale systematycznie deptana i zrównywana z ziemią w końcu umarła śmiercią naturalną. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień, głęboki kielich goryczy trzeba było najpierw wypić, ale gdy już go wypiłam do końca, to uświadomiłam sobie, że nie ma sensu walczyć z wiatrakami, dlatego na każdej praktycznie płaszczyźnie życia wiele sobie odpuściłam. Zaowocowało to mnóstwem wolnego czasu, ale też i spokoju. Żyję dość biednie, ale samodzielnie, niewiele mam, ale też dużo mi nie potrzeba. Na pewno trochę mi wstyd i czuję pewien niedosyt, bo każdy marzy o wspinaniu się jak najwyżej, ale niestety nie mam duszy wojownika. Realizować można się jednak na wiele innych sposobów nie koniecznie zbierając zaszczyty. Zauważyłam też, że ludzie, którzy potrafią zarabiać duże pieniądze, często "wyrzucają je w błoto", kupując rzeczy, które są im zupełnie zbyteczne, albo przysparzają im dodatkowych problemów, co powoduje w nich jeszcze większą frustrację.
Użytkownik kuba edytował ten post 05 październik 2016 - 13:11
Poprawa interpunkcji