Skocz do zawartości

A- A A+
A A A A
Zdjęcie

Skolioza a życie społeczne


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
2 odpowiedzi w tym temacie

#1 Sumire

Sumire

    Widz

  • Użytkownik
  • Pip
  • 1 postów
  • Skąd:Szczecin

Napisano 04 październik 2015 - 11:14

Witajcie. Są tutaj osoby ze skoliozą? Czy u was też niepełnosprawność przeplata się z chorobami psychicznymi? Czy zawsze musi tak być? Macie wsparcie?

Tak na początek was zasypałam pytaniami. Jutro mam iść do szpitala na kolejną operację. Mam mętlik w głowie i się stresuję.Najbardziej boję się tego, że nie uwolnię się z tej klatki wyobrażeń.

Tak bardzo chciałabym wyglądać normalnie. Wydaję się to takie dalekie i wręcz nierealne.

Źle mi z tym. Bardzo zamknęłam się w sobie przez tą chorobę i brak wsparcia.

Jedyne co się udało to to, że w końcu będę mieć nauczanie indywidualne. Nareszcie!

Choć czy naprawdę musiałam na to, aż tyle czasu czekać? Już w gimnazjum niekomfortowo czułam się przebywając w szkole, z klasą. Prosiłam, błagałam matkę, żeby coś zrobiła. Żebym miałam lekcje indywidualne, na których mi tak bardzo zależało. Ale ona nie. Miała, jak zawsze wyjebane i tylko pretensje do mnie. 

W liceum, pod koniec pierwszej klasy pedagog spytała mnie, czy bym chciała mieć takie lekcje.

Odparła, że tak. Bo bardzo chciałam. Dużo załatwiania było, ale w końcu się udało.

Choć powinnam wspomnieć, że moja matka znowu robiła problem i znów pretensje.

Dlaczego, że mną są same problemy? Dlaczego nie mogę chodzić normalnie z klasą na lekcje?

Naprawdę? Gdzie tu wsparcie, słowa otuchy czy zrozumienie? Czy ktoś tak bardzo pozbawiony empatii powinien decydować się na potomstwo?

Najgorsze jest, że nauczanie indywidualne będę mieć tylko przez pierwsze półrocze. A co potem?

Słowa mojej matki:''Będziesz pełnoletnia, to sama będziesz to załatwiać.'' Dzięki wielkie. Szkoda, że nie mam na kogo liczyć. Brak przyjaciół, znajomych nie ułatwia mojej sytuacji. 

Codziennie myślę i odliczam dni do wyprowadzki. To mój cel, który stoi na samym szczycie. Bardzo chcę się wyprowadzić do innego miasta i zacząć żyć, a nie tylko istnieć.

Może wszystko jakoś się ułoży i będę szczęśliwa w teraźniejszości. Bo póki co, wciąż pokładam nadzieję na lepszą przyszłość. Czekam, czekam i czekam. Najgorsze jest, jak na coś długo czekam, a to coś się nie udaję. Rozczarowanie, smutek, zmartwienie. Tracę wtedy nadzieję. Zamiast odliczać dni do lepszej przyszłości, odliczam dni do śmierci. Bo ta lepsza przyszłość już nie nadejdźcie. Pozostaję życie w klatce wyobrażeń, które nie mają szans się urzeczywistnić. To męczarnia. Ale czasem, nie ma innego wyjścia. 


Użytkownik Sumire edytował ten post 04 październik 2015 - 11:18

  • 1

#2 marekkk74

marekkk74

    Statysta

  • Użytkownik
  • PipPip
  • 5 postów

Napisano 04 październik 2015 - 11:40

witam

Też mam podobny problem . Jak chcesz pogadać o tym to wejdź na mój profil  - na IPON : "marekkk74" wieczorem ok godz 18 . to możemy pogadać na czacie albo podam Ci adres e-mail. Pozdrawiam


  • 0

#3 the

the

    Podpowiadacz

  • Użytkownik
  • PipPipPipPipPip
  • 290 postów
  • Skąd:Pomorze

Napisano 04 październik 2015 - 18:59

zawsze w rezultacie biegu życia okazuje się, że jesteśmy zdani głównie na siebie. wszyscy ludzie, nie tylko ON czy osoby ze skoliozą ;) kiedy dorośniesz do tego wniosku, może zaczniesz inaczej oceniać matkę.

dla mnie nauczanie indywidualne zawsze wiąże się z izolacją społeczną i kojarzę ja z ciężkimi przypadkami. być może do takich należysz, czego nie wiem, niemniej powtarzam: pewnego dnia roszczenia wobec innych zdrowiej jest mówić do własnego odbicia w lustrze, bo życia za nas nikt nie przeżyje.


  • 1
Nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w okamgnieniu.


Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych