Jak sobie radzicie z niepowodzeniami?
#1
Napisano 12 lipiec 2014 - 16:19
Czasem jednak trudno jest się podnieść po kolejnej poraźce, zwłaszcza jeśli się jest świadomym, iż ze swej strony zrobiło się wszystko, by się udało...
Nie jest łatwo znaleźć w sobie siłę i motywację, by zacząć wszystko od nowa.
Ja potrzebuję czasu, zazwyczaj kilku dni, by się odbudować, by odnależć na nowo sens swojego działania. Trzeba wygrzebać spod gruzów wiarę w siebie i z nową determinacją zacząć wszystko od początku.
Nie do przecenienia jest wsparcie kogoś, kto bez względu na wszystko nadal w nas wierzy i nie pozwala na zbyt długie mazgajstwo.
Jestem ciekawa, jak Wy radzicie sobie z porażkami i skąd bierzecie siłę do kolejnego starcia? A może odpuszczacie?...
#2 Gość_klara_*
Napisano 12 lipiec 2014 - 22:53
Właściwie, różnie z tym bywa Moniu. To zależy jakiego rodzaju jest to porażka. W większości przypadków jest czas "żałoby", potem jest , jak ja to nazywam, konstruktywna złość, która przymusza do działania.Pojawiają się różne pomysły rozwiązania sytuacji od głupich, przez zabawne, aż po bardziej logiczne. Raczej radzę sobie sama, przy ciężkich sytuacjach rozmowa z kimś, kto do tej pory nie zawiódł. Niekiedy po prostu gdzieś wyjeżdżam, zmieniam całkowicie otoczenie, pojawiają się nowe wyzwania. Mam taką durną cechę, że niestety czasami podejmuję próbę wyprostowania sytuacji nawet po latach; jakbym grała w jakimś podrzędnym kryminale i rozwiązanie zagadki traktuje jako sprawę honorową ( odpuszczam ale na "chwilę"). Ogólnie total relax ( jakiś ogłupiacz- film, kabaret, lub przypadkowa rozluźniająca koncepcja chwilowego zapomnienia i czas na zastanowienie przed kolejną próbą, lub szukanie nowego wyzwania i ambitne plany realizacji oraz wyobrażenie sobie efektu końcowego
#3
Napisano 13 lipiec 2014 - 10:52
A może odpuszczacie?...
Nie odpuszczam, bo mam waleczny charakter. Walczę, jeśli jest to dla mnie, coś ważnego. Niepowodzenia uczą mnie pokory i hartują na potem. W życiu różnie bywa, nie zawsze wszystko się udaję, ale nigdy nie wolno się poddawać. Trzeba coś robić i radzić sobie z niepowodzeniami, a najlepszy na to sposób to działanie, czyli dalsza aktywność. Nikt za mnie tego lepiej nie zrobi, jeśli nie ja sama. Reasumując to, co powyżej napisałam posłużę się cytatem:
"Życie niczym róża jest piękne.
Kwiat to miłość,
Łodyga to droga,
Kolce to wszystkie niepowodzenia.
Od Nas zależy jak długo kwiat będzie kwitł, i ile cierni na łodydze będzie".
Miłej niedzieli. Pozdrawiam
Użytkownik __ANIOLEK__ edytował ten post 13 lipiec 2014 - 11:15
"Stań twarzą zwróconą do słońca, a cień pozostanie za tobą". /Teresa Lipowska/
"Śmiech jest masażem dla brzucha! Uśmiech jest masażem dla serca!".
#4
Napisano 13 lipiec 2014 - 12:35
Niestety, Klaro nie zawsze można wyjechać, by zdystansować się od sytuacji, która nie była dla nas przyjemna. Z drugiej strony niepowodzenie niepowodzeniu nierówne. Wszystko zależy od jego rozmiaru i od charakteru człowieka. Ta sama sytuacja potrafi jednego zniszczyć, a ktoś inny prędzej, czy później pozbiera się i bogatszy o nowe doświadczenie, spróbuje jeszcze raz...
Zdecydowanie należę do tej drugiej kategorii... Od jutra zaczynam od nowa :-).
Klaro, Aniołku, bardzo Wam dziękuję :*
#5 Gość_klara_*
Napisano 13 lipiec 2014 - 16:51
#6
Napisano 13 lipiec 2014 - 16:52
Nie można się poddawać, załamywać, ani zbyt długo myśleć o niepowodzeniu. Jeśli trwa to zbyt długo zaczyna się popełnianie błedów. Na początku jest to niedopilnowanie prostych codzennych spraw potem spirala będzie się nakręcać. Wszystko kręci się w koło porażki a człowiek siedzi w pokoju analizuje, myśli, czasem nawet w nocy kiedy powinnien spać. To najprostsza droga do tego aby zaniedbać swoje zdrowie, czyli to o co ciągle walczymy. Po niepowodzeniu należy szybko wyciągnąc wnioski, puki sprawa jest jeszcze świeża a my cały czas jesteśmy w temacie. Jeśli zrobi się to puźniej można pominąc istotne fakty a wnioski będą jedynie zbiorem naszych często chybionych przemyśleń, podpowiedzi bliskich, albo informacji z internetu. Potem trzeba stworzyć plan krok po kroku - co zrobić by kolejna próba była udana. jeśli już to zrobimy należy sobie trochę odpuścić zająć się czymś innym zmienić, otoczenie jednym słowem wyluzować. A potrm przystąpić do kolejnej próby.
Każda osoba z niepełnosprawnoscią ponosi niepowodzenia tym trudniej je przyjąć gdy dochodzi do tego krytyka ze strony grupy rówieśniczej, klasy czy później w dorosłym życiu zespołu w którym pracujemy zawodowo. Jeśli nauczymy się radzić sobie z porażkami, za cel nadrzędny stawiając sobie dbałość o nasze zdrowie oraz o swoją rodzinę, to zawsze damy radę.
Użytkownik Merol edytował ten post 14 lipiec 2014 - 21:14
#7
Napisano 13 lipiec 2014 - 17:58
Ja, jak mi się coś nie uda, i to coś bardzo ważnego dla mnie to...najpierw łykam łzy, potem nie spię przez parę nocy i myśle, a im czarniejsza noc,tym czarniejsze myśli,...wbijam sobie w glowe myśl przewodnią, mianowicie: niemożliwe,by to trwało wiecznie, przecież sie jakoś musi kiedys skończyć...I wreszcie po paru nocach i dniach, gdy wstaje o poranku, mogę sama przed soba przyznać:coż, trzeba od początku znowu zaczynać,nie ma tragedii ,...słońce będzie wstawać na wschodzie i zachodzić na zachodzie bez względu na to,czy mi sie to uda czy nie,nie zmieni łuku swej wędrówki.
I robi mi się lepiej...
#8 Gość_michalina_*
Napisano 13 lipiec 2014 - 18:25
Jak sobie radzić z niepowodzeniami?
Według mnie to zależy od indywidualnej sytuacji, charakteru i jaka to porażka.
Czasem wyolbrzymiamy nasze niepowodzenie... ale gdy wywraca ono całe nasze życie i nie wiemy
jak dalej żyć, to ważna jest pomocna dłoń przyjaciela ( przyjaciółki ) ewentualnie porada psychologiczna.
Mówię tu o porażce, gdy traci się kogoś bardzo bliskiego na zawsze.
Porażki innego rodzaju mogą motywować...
Przeczytałam w necie że:
http://www.papilot.p...nne-lekcje.html
Każdy etap życia niesie kolejne próby aż do momentu, kiedy (tak jest w moim przypadku) się już ceni tylko to
co pozostało i nie oczekuje się od życia zbyt wiele.
Jest to też pewien sposób, wygodny, aczkolwiek w przypadku innych ( czyli Moni ) nie wskazany i nie życzę Ci takiego wyboru.
#9
Napisano 13 lipiec 2014 - 19:16
Mówię tu o porażce, gdy traci się kogoś bardzo bliskiego na zawsze.
Michasiu, w przypadku, o którym piszesz nie można mówić o porażce, a o nieszczęściu, tragedii, o zdarzeniu, na które nie mieliśmy wpływu.
Natomiast na niepowodzenie, tak samo, jak i na sukces, mamy wpływ. Może nie stuprocentowy, ale jakiś mamy :-).
Jutro poniedziałek, więc, jak mawia jedna z Iponek: uzda w ryj i do przodu!
Wszak, do diabła, kiedyś musi się udać!
#10
Napisano 13 lipiec 2014 - 19:47
Hmmm... Nie do końca zgadzam się , że mamy wpływ na niepowodzenia, czy sukces .
Czasem jest tak, że bardzo staramy się by wszystko "grało", a tu nie wiadomo skąd dopada nas cios .....
Ja załamuję się.. i co najgorsze płaczę.. wrzeszczę..Nie pomaga mi to..
Okropnie miękki mam charakter..
Podziwiam kobiety twarde, które "po trupach" dążą do celu..
Chciałabym taka być..
#11
Napisano 13 lipiec 2014 - 19:56
Majjkko, oczywiście, że nie na wszystko mamy wpływ, ale przynajmniej się staramy, robiąc wszystko, co w naszej mocy... Zawsze, w mniejszym lub większym stopniu zależymy od innych.
Łzy bywają oczyszczające, ale nie powinno być ich zbyt dużo... Bo wtedy jesteśmy postrzegane jako histeryczki :-D.
Najlepiej popłakać, pozłościć się i ruszyć dalej...
#12
Napisano 14 lipiec 2014 - 01:40
Kiedys walczyłam o wszystko, o swoje marzenia, pragnienia, ideały, potem o życie, zwykłe, codzienne...Byłam TWARDA, mogłam przenosic góry...ale one zawsze wracały na swoje miejsce...Słowo, które mnie podtrzymywało w najgorszych chwilach, to było słowo :MUSISZ". I zawsze MUSIAŁAM, nie CHCIAŁAM. A teraz już nie mam siły, mam gdzieś to muszenie, nie dlatego, że że tak wybrałam, ale dlatego, że już nie daję rady psychicznie użerać się z życiem i problemami, jakie ze soba niesie. Nie próbuję już nawet radzić sobie z problemami, bo całe życie mi to nie wychodziło,choć sie starałam, mam już tego dość, że zawsze wszystko było na mojej głowie! Problemy zawsze będą, i nikt mi ich nie pomoże rozwiązać. Więc teraz nie radzę sobie z problemami, tylko odkładam je na później, az do zapomnienia. Ale one i tak są, chociaż schowane gdzieś w zakamarkach umysłu,tylko już nie chce mi sie z nimi walczyć. "PO NAS CHOĆBY POTOP".
"W iskier krzesaniu żywem , materiał to rzecz główna.
Trudno najtęższym krzesiwem
iskry wydobyć z... substancji miękkiej i podatnej" .
#13
Napisano 14 lipiec 2014 - 04:42
Cześć mam na imię Paweł i jestem osobą niepełnosprawną. Z niepowodzeniami radze sobie w taki sposób, źe staram się nie myśleć o innych osobach pełnosprawnych, którzy nie wiedzą jak się taka osoba czuje i którzy naśmiewają się z mojego kalectwa i to mnie okropnie złości.
#14
Napisano 15 lipiec 2014 - 10:40
Osobami naśmiewającymi się z czyjegoś kalectwa czy choroby w ogóle nie powinno sie przejmować, bo one same są kalekami duchowymi. To nie ludzie, a tylko istoty człekokształtne.
"W iskier krzesaniu żywem , materiał to rzecz główna.
Trudno najtęższym krzesiwem
iskry wydobyć z... substancji miękkiej i podatnej" .
#15
Napisano 15 lipiec 2014 - 12:05
Chyba jestem jakąś mega szczęściarą, bo nigdy nie miałam sytuacji, że ktoś sprawny naśmiewał się z mojej niepełnosprawności. Przynajmniej nie robił tego jawnie prosto w oczy.
#16
Napisano 15 lipiec 2014 - 13:09
#17
Napisano 15 lipiec 2014 - 18:52
No to skąd wie, że wyśmiwają się z niego, skoro robią to za plecami?
#18
Napisano 16 lipiec 2014 - 11:23
No to skąd wie, że wyśmiwają się z niego, skoro robią to za plecami?
Dobre pytanie
#19
Napisano 16 lipiec 2014 - 20:54
Napiszę tak: To czy się wyśmiewają czy nie zależy od rodzaju niepełnosprawności. Jeżeli niepełnosprawność rzuca się w oczy to zdarzają się głupie docinki. I chyba wiele osób przez to przeszło. Czasami bywa tak, że ludzie się na taką osobę patrzą, a później zaczynają szeptać do siebie. Wiem, może jestem przewrażliwiona, ale miałam wiele takich sytuacji.No to skąd wie, że wyśmiwają się z niego, skoro robią to za plecami?
#20
Napisano 17 lipiec 2014 - 14:54
Masazystka ja wiem co to jest niepełnosprawność i wiem też, że są różne jej rodzaje. Ty tu jednak podajesz przykłady jawnego wyśmiewania się z kogoś, a kolega stwierdził, że ludzie robią to za jego plecami, dlatego zadałam pytanie skąd wie, skoro robią to za jego plecami ( czyli wtedy kiedy tego nie widzi/ słyszy)
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych