Witam
Postanowiłam napisać bo zastanawiam się czy tylko mnie to dotyka przy DPM. Na ogół dobrze sobie radzę i jestem dość mobilną osobą i nigdy dotąd nie narzekałam specjalnie na zdrowie. Ale niestety od jakiegoś roku może dwóch lat bywają dni że chodzę po ścianach z bólu. Dziwne jest to że ataki nasilają się w dni chłodne (jesień, zima) lub gdy się przeforsuję. Odnoszę wrażenie zesztywnienia całego ciała jakbym miała klocki zamiast stawów rąk czy nóg. Ale najgorszy jest ból w plecach i mięśniach. Przy każdym ruchu np rąk aż słyszę chrupanie kości. Uczucie jest takie jakby z kończyn (rąk, nóg nadgarstków) odpłynęła mi krew (albo płynęła bardzo wolno) i coś wprost rozrywało je od środka, nie jestem wstanie wytrzymać w żadnej pozycji. To coś na kształt niespokojnych nóg. Do tego dochodzi swędzenie i pieczenie np kostek palców. Ogólnie jak mam te ataki czuje się totalnie wyczerpana (jakby brała mnie grypa) nie mam siły utrzymać się na nogach, tracę siłę w rękach. Totalny spadek siły mięśniowej. Podobno okropnie wtedy wyglądam (przekrwione oczy opuchlizna itp). Niestety to zdarza mi się coraz częściej, zaczynam się martwić. W "te dni" jestem totalnie wyłączona z życia, praktycznie leże. Lekarze interniści nie potrafią mi pomóc, zrzucają wszystko na stres. Zalecają mi leki przeciwbólowe w połączeniu z rozkurczowymi (Surdalit) i uspokajającymi. Podobno żeby "wyciszyć mięśnie". Dopiero ta dawka leków np na noc przynosi na chwilę ulgę. Dziwne to wszystko dlatego poszukuję kogoś kto specjalizuję się z Mózgowym porażeniu np jakiś neurolog. Dziś dostałam zastrzyki domięśniowe Miligamma N i skierowanie do Poradni Bólu przy Szpitalu Czerniakowskim (podejrzenie Fibriomialgii) ale terminy wizyt odległe. Będę wdzięczna za każdą sugestie, czy ktoś miewa podobnie? przecież muszę się jakoś ratować i nie poddawać.
Ps. Przepraszam że tak chaotycznie to wszystko opowiadam ale nigdy nie byłam dobra w opisywaniu co mi dolega